[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie mogę się doczekać, mamusiu.Nie mogę się doczekać, aż zobaczę Florę!Kiedy sto wygłodniałych twarzy otoczyło ją wianuszkiem w oczekiwaniuna kubek owsianki bez smaku i pięciocentymetrową kromkę czerstwego chleba,Louisa rozdzieliła jedzenie.Wszyscy pilnowali, żeby nikt przypadkiem nie dostałwięcej, niż się należało.Najmłodszym dzieciom pozwolono wyskrobać resztki.Patrzyłam, jak blizniaczki oblizują paluszki.Miały trzy lata, ale wyglądały na dwa.Po śniadaniu pani Cornelisse rozdzieliła zadania.Jedna grupa miała pracowaćw dapurze, druga w szpitalu, piorąc pościel oraz bandaże.Była też grupa higieniczna , która opróżniała szamba.Najpierw należało przemieszać zawartośćkijem, a następnie wybrać przy użyciu wiaderek i przelać do rowu kanalizacyjnegowzdłuż gedeku.W każdym domu istniała ekipa młodych kobiet wyznaczonych do tejobrzydliwej czynności i Kirsten dowiedziała się właśnie, że została do niej włączona.Z niedowierzaniem spojrzała na panią Cornelisse. Mówi pani, że mam mieszać kupę?Pani Cornelisse potwierdziła.Kirsten załamała ręce i wzniosła oczy ku niebu. Zlituj się, Boże! Jedzenie ślimaków to jedno, ale mieszanie kupy?!Istniała też grupa kawat do naprawiania granicy obozu.Określał ją płot z drutukolczastego na drewnianych słupkach, który często się psuł.Przydzielono do niejmamę, co bardzo ją ucieszyło.Ja miałam zamiatać ulice i odnosić śmieci do bramy.Powiedziano nam, że między drugą a czwartą po południu mamy wolne z uwagina skwar. Trzeba spać pouczyła nas pani Cornelisse. %7łeby oszczędzać siły.Nie wiedziałam, jak tu spać ciągły zgiełk i stres przeludnionych domów.W każdym razie matka, Peter i ja nie zamierzaliśmy nawet próbować.Postanowiliśmyodszukać Jochenów.Matka znała adres i wyruszyliśmy.Z przejęcia miałam ochotę puścić się biegiem,ale kazała mi iść spokojnie.Na Ampasiet Weg ujrzeliśmy idącego z naprzeciwkażołnierza.Ukłoniliśmy się głęboko, a kiedy nas minął, pospieszyliśmy dalej.Tutajdomy były mniejsze, niepozorne, za to obwieszone praniem ogrody dawały więcejcienia.Ulica świeciła pustką, lecz dostrzegliśmy trzy figurki pod drzewem.Niemogąc dłużej się powstrzymać, zaczęłam biec, ale zaraz przystanęłam, wstrząśniętado głębi.Niebieska, płócienna sukienka wisiała na Irene jak worek.Flora zatraciła dawnekrągłości, a jej dłonie i stopy wydawały się za duże w stosunku do tyczkowatychkończyn.Oczy Susan zdawały się ogromne na tle wychudzonej twarzy i wydatnychkości policzkowych.Jej długie włosy obcięto bezlitośnie prawie do skóry.Podbiegłam i przytuliłam Florę, a potem Susan.Matka objęła Irene i stały tak dłuższąchwilę bez słowa, tylko poklepując się po ramionach.Irene otarła łzę, a potem się roześmiała. Jak my wyglądamy! Strachy na wróble, a do tego chude jak szczapy!Z niedowierzaniem potrząsaliśmy nad sobą głowami, po czym sprawdziwszy,czy w pobliżu nie ma żołnierzy usiedliśmy w cieniu i zaczęliśmy rozmawiać.Irene wiedziała, że Wil przebywał w Tjimahi: otrzymały od niego dwie kartki, alemilczał od roku. Zakładamy, że wciąż tam jest, bo dostałybyśmy chyba jakąś wiadomość. Może razem z moim tatusiem podsunął wesoło Peter.Irene pogłaskała go po policzku. Pewnie tak.Mam tylko nadzieję, że Wil nie rozstawia go za bardzo po kątach! dodała ze śmiechem. Co się działo po waszym wyjezdzie z plantacji? zapytała mama. Wyruszyliśmy do Batawii mówiła Irene. Wil zarezerwował biletydo Singapuru na Gwiezdzie Azji , ale spózniliśmy się na rejs, bo zepsuł się namsamochód.Kiedy następnego dnia staliśmy w kolejce na inny statek, dowiedzieliśmysię, że Gwiazda Azji została zatopiona przez japońską łódz podwodną, przyczajonąw pobliżu wyspy Bangka. Zadrżała. Powiedziałam Wilowi, że nie zamierzamkusić losu, bo próba dotarcia do Singapuru jest zbyt niebezpieczna.Musieliśmyspróbować szczęścia na Jawie i prosić Boga o siłę dla holenderskiej armii.Wyjaśniła, że wynajęli dom w Batawii, aby w razie czego móc szybko wyjechać,gdy nadarzy się okazja ucieczki do Południowej Afryki lub Australii.Ale wtedyrozpoczęła się bitwa o Jawę. Widzieliśmy wtrącił z przejęciem Peter. Niebo było całe czerwone. Byliśmy tam oznajmiła Flora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]