[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Całkiem rozsądnie.Zważył klucz w ręku.Gdyby miał własny, mógłby wejść o każdej porze, rozejrzeć się,zrobić coś, co pomogłoby zrealizować plany na przyszłość.Tyle że Quinn zorientuje się, jeśli klucza nie będzie.A on musiał wracać do szkoły.I tak zbyt dużo czasu stracił na to,żeby się dostać do środka; zaczynało się robić pózno.ponaousladanscPoszedł do samochodu, ale trzymał furtkę otwartą na tyle długo,żeby ten durny pies wyleciał z ujadaniem na ulicę.Potem dopierozamknął furtkę, ponownie odcinając psu drogę powrotną.I odjechał.Podrodze do szkoły zostawił klucz w sklepie z artykułami żelaznymiRonniego Headapohla i zamówił duplikat.Po przybyciu do szkołyzadzwonił z płatnego telefonu na korytarzu do schroniska z informacją, żepo Apple Street biega bez opieki niebezpieczny pies, który go ugryzł.Owszem, przegryzł mu skórę, powinien zostać uśpiony.Przedstawił sięjako Harvey Roberts i podał wymyślony adres, żeby skarga stała sięoficjalna, po czym odwiesił słuchawkę w poczuciu wielkich dokonań,mimo iż nie udało mu się znalezć żadnych poważnych felerów w domu.Dwie godziny pózniej wyszedł ze szkoły na przerwę obiadową,odebrał klucz i znowu pojechał do domu Quinn.Psa nigdzie nie byłowidać, a nowy klucz pasował idealnie.Odłożył oryginał z powrotem napółkę i z poczuciem ulgi wrócił do szkoły.Zastał wiadomość od Betty zKontroli Zwierząt: jego psa złapano, ponieważ kogoś pogryzł.- Mamy znim mnóstwo kłopotów - wyjaśnił, kiedy zadzwonił po lekcjach.-Przykro mi to mówić, ale proszę po prostu go uśpić.Ułatwi to sytuacjęnam wszystkim.Jutro przyjdę i ureguluję należność.Odwieszając słuchawkę, pomyślał, że wcale nie skłamał.Kiedytylko sytuacja się unormuje, życie stanie się dla wszystkich łatwiejsze.- Czy Lois dalej spotyka się z Matthew? - spytała Quinn Darlę nadpizzą.- Owszem, ale nie wydaje się z tego powodu zbyt szczęśr liwa.Jakby bez Barbary, na którą można złorzeczyć, nie było dla niej życia.Ciągle mnie nęka z jej powodu, zupełnie jakbym miała zjednoczyć się zponaousladanscnią w walce przeciw dziwce bankowej.- To musi być kuszące.- Niespecjalnie.- Darla odłożyła do pudełka nie dojedzony kawałekpizzy.- Max by mnie nie oszukał.Do diabła, przecież nie starcza muenergii nawet na to, żeby mnie załatwić, więc co tu mówić o Barbarze.- Myślałam o tym - powiedziała Quinn.- Przyszło mi do głowy, żenocna bielizna, która oddziałuje na Billa, nie będzie pewnie działała naMaksa.Może powinnaś zaryzykować coś bardziej bijącego w pysk.- Na przykład złapać go za gardło i zawołać: Pieprzysz się ze mnąalbo zginiesz!"- Miałam na myśli raczej czarną koronkę.Wiesz, coś takiegoniewiarygodnie wulgarnego.Coś takiego, co uwielbiają faceci, a co nasrozśmiesza.- Nie jestem pewna.- Słuchaj, już się dużo nauczyłaś.Nie proś go o to przy oknie czyprzy ludziach i nie czekaj, aż będzie zbyt zmęczony.Powiedziałabym, żejuż prawie dotarłaś do celu; nie poddawaj się teraz.- Naprawdę tak myślisz? - Darla kręciła głową.Quinn pochyliła się izamknęła pudełko z pizzą.- Jestem pewna.Chodz, jedzmy od razu do centrum handlowego.Nie mam dużo czasu, bo Katie jest sama w domu, ale mogę poświęcićjeszcze godzinę, żeby uratować twoje małżeństwo.- To jeszcze możliwe?- Hola, tylko bez defetyzmu! Kupimy dla ciebie coś takiego, codoprowadzi twojego męża do szaleństwa.- Już to ma - powiedziała Darla.- To ja.ponaousladanscW ciągu pięciu dni od przeprowadzki Nickowi udało się zepchnąćQuinn w głąb swoich myśli, skąd jednak wychylała się, sprawiając, żeczuł się nieswojo.Takie problemy przynosi zmiana - powtarzał sobie.Nigdy się człowiek nie czuje spokojny.Najlepsze wyjście - to zapomniećo istnieniu Quinn.Zawsze było to trudne, ale stało się niemożliwe, kiedypo treningu Bill podjechał na stację.- Nick, mogę z tobą chwilę pogadać?! - zawołał, a Nickwyprostował się nad dżipem Pete'a Cantora.- Jasne.O co chodzi?- Chodzi o Quinn - wyjaśnił Bill, a Nick pomyślał: Cholera, nigdyjej nie dotknąłem".- Wiem, że jej pomagasz - zaczął Bill - i doceniam to, ale nie sądzę,żeby ta przeprowadzka była dla niej dobra.Nick z przyjemnością pozbył się poczucia winy i zmienił front.- Co takiego?- Ten dom - oznajmił Bill z miną wszechwiedzącego, lecz pełnegożalu wikinga.- To niedobry pomysł.Mieszka sama, a ta chałupa ladamoment zwali się jej na głowę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]