[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Powiedz mu, że Jezusprzyjaznił się z dziwkami, złodziejami i grzesznikami.Powiedzmu, że jego Bóg ze Starego Testamentu nie żyje.Bóg nie karze złych inie zbawia tylko prawych.Bóg jest miłością!- Puść ją - powiedział spokojnie Jeremy, stając koło mnie.Przez chwilę mężczyzna tylko ściskał mocniej.- Bóg jest miłością - szepnął.- Powiedz fałszywemu prorokowi,że Bóg jest miłością.- Nagle opuściła go cała chęć walki i puścił mnie,zostawiając brudne smugi po palcach na moich rękawach.- Fałszywyprorok - mruknął do siebie, odchodząc.- Fałszywy Bóg.Jeremy poprowadził mnie z powrotem do białej procesji.- Wszystko dobrze?- Tak - odparłam drżącym głosem.Dotarliśmy do płachty, która służyła za drzwi do BiałegoNamiotu Proroka.Po obu stronach stało dwóch Wyznawców.Rozmawiali z każdym, kto wchodził, zanim go wpuścili.- Przyjęłaś Słowo Rance'a Ridleya Proroka jako Słowo Boga? -spytał mnie jeden z nich, mężczyzna z gładko ogoloną czaszką ibrwiami neandertalczyka.Zerknęłam nerwowo na Jeremy'ego.- T-ak - wyjąkałam.- Tak - dorzucił Jeremy pewniejszym głosem.- Obojeprzyjęliśmy.Neandertalczyk uśmiechnął się ciepło, odsunął płachtę i wpuściłnas.- Witaj, bracie.Witaj, siostro.Weszliśmy do namiotu i serce wpadło mi do żołądka.W środkubyło chyba z pięćset osób i przybywało ich z każdą sekundą.Stanęłamna palcach, żeby móc rozglądać się po tłumie.Po namiocie rozrzuconebyły ekipy telewizyjne; niektóre miały kamery skierowane na scenę,niektóre przeprowadzały wywiady z członkami kongregacji.Całe tomiejsce buzowało energią jak ul.Wilgotny upał wytworzony przez tyleciał sprawił, że białe ciuchy zaczęły kleić mi się do ciała jak plastik.Pośrodku namiotu wzniesiona była wysoka scena, jak ringbokserski, tyle że bez lin.Ustawiono na niej rzędem kilka mikrofonówna stojakach.Proroka w tej chwili nigdzie nie było widać, ale naplatformie stała męska połowa blizniaczego duetu i prowadziła tłum doporywającego hymnu, który brzmiał raczej jak marsz bitewny niż jakoda do Boga.Skądś dobiegała muzyka grana na fortepianie, choć niewidziałam ani instrumentu, ani pianisty.Przyjrzałam się twarzy blizniaka, szukając siniaków; sądziłam,że po bójce na Rove powinien mieć podbite oko czy rozciętą wargę.Nic.Jego skóra była cudownie nietknięta, jak usmażone przeze mniedłonie pana Kale'a.- Obejdzmy namiot dookoła - zasugerował Jeremy.- Jeśli jej nieznajdziemy, przesuniemy się bliżej sceny.Musieliśmy walczyć o każdy krok.Nogi grzęzły nam w piasku, anamiot z każdą sekundą był bardziej zatłoczony i wszyscy przepychalisię ku scenie.Miałam wrażenie, że minęła godzina, i zdeptałamdobrych kilkadziesiąt stóp, zanim obeszliśmy namiot.Było tak wieletwarzy, tak wielu ludzi ubranych na biało, że zaczęli mi się zlewaćprzed oczami w gigantyczną chmurę.Zapuściliśmy się głębiej w tłum, ale kiedy dotarliśmy naodległość jakichś sześciu metrów od sceny, natrafiliśmy na zwarty murciał.Nie mogliśmy iść dalej - musielibyśmy siłą rozpychaćWyznawców.Zaklęłam sfrustrowana i dziesięć gniewnych par oczu odwróciłosię, by spojrzeć na mnie z dezaprobatą.- Przepraszam - mruknęłam.- Obiecałaś, że nie będziesz na nas ściągać uwagi - syknął miJeremy do ucha.W tej chwili muzyka umilkła i blizniak na scenie oznajmił, żezaraz zacznie się program".- W ten sposób jej nie znajdziemy - powiedział Jeremy.-Powinniśmy pójść do domu i czekać.W końcu będzie musiała wrócić.Odsunęłam się od niego, zirytowaną tą sugestią.- Jeśli chcesz iść, to proszę bardzo.Możesz sobie znowu zniknąć.Jesteś w tym dobry.- Nie mówiłam tego poważnie.To była ostatniarzecz na świecie, jakiej chciałam: żeby Jeremy zostawił mnie tu samą.- Mia.- Wyciągnął do mnie rękę, ale ja, wiedząc, co się stanie,jeśli mnie dotknie, cofnęłam się jeszcze o krok.W tym momencie tłumruszył do przodu jak fala przypływu, zamknął się wokół mnie, i zanimsię obejrzałam, Jeremy'ego już nie było.Rozdzielała nasnieprzenikniona ściana ludzi.Stanęłam na palcach i zaczęłam goszukać wzrokiem, ale widziałam tylko nieznajomych.Nagle z głośników rozległo się przytłumione pukanie w mi-krofon.Ktoś odchrząknął.Odwróciłam się do sceny i zobaczyłam mężczyznę stojącego naśrodku.mężczyznę z długimi, gęstymi, idealnie białymi włosami i zoczami koloru mgły.Prorok.Blizniak stanął u jednego jego boku, a blizniaczka zajęła swojemiejsce po drugiej stronie.Gdzie była reszta adoptowanych dzieciProroka? Czy dwunasty Apostoł pojawi się na tym spotkaniu? To byławyjątkowa noc.Według Proroka jutro miało być już po świecie.Prorok uśmiechnął się, chwycił na oślep mikrofon i pochylił się,żeby przemówić.- Bracia i siostry - zaczął głosem jednocześnie łagodnym inieznoszącym sprzeciwu, jednocześnie kojącym i mrożącym krew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]