[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może nie wiedziała może samo jej to wychodziło.Zafa-scynowany wyciągnąłem rękę i dotknąłem pasemka jasnoblond włosów, które przykleiło się jej dodolnej wargi.Przestała się śmiać, jej uśmiech też zgasł. Jesteś tylko o trzy tygodnie ode mnie starszy powiedziała ochryple ale kiedy robiszcoś takiego, wydajesz mi się starszy o kilka lat. Naprawdę? miałem ochotę zapytać.To była dla mnie nowość.Zwietna wiadomość.Wy-trzymałem jej spojrzenie, jakbym był tego całkowicie świadomy i delikatnie potarłem kciukiem jejwargi, tak jakbym to od początku robił celowo. Mam wrażenie, że jesteś znacznie bardziej doświadczony ode mnie powiedziała. Spra-wiasz, że tak prosty gest jest tak uwodzicielski. Zamknęła oczy i pochyliła się do przodu.Gładziłem lekko jej twarz, a ona wtuliła się w moją dłoń jak kot domagający się pieszczot(w odróżnieniu od kota mojej matki, który w ogóle nie życzył sobie być dotykany), ale nie patrzy-łem już na jej twarz.Patrzyłem na stanik od jej bikini i starałem się nie eksplodować. Robiłeś to kiedyś z Rachel? szepnęła.Moja ręka znieruchomiała, podtrzymując jej szpiczasty podbródek.Lori nie poruszała się,patrzyła na mnie zielonymi oczami, a w drzewach za nami hałasowały owady.Jasne, że robiłem toz Rachel, podobnie jak z kilkoma dziewczynami wcześniej.To, że od lat czekałem na Lori, nie zna-czyło, że siedziałem przez ten czas w domu.Nie chciałem jej okłamywać, ale tak naprawdę nie o tomnie pytała.Chciała wiedzieć, czy to, że jej dotykam, znaczy dla mnie więcej i czy czuję coś wię-cej.Czułem.Poruszyła głową, przypominając mi o głaskaniu jej, ale nie odrywała ode mnie spojrzenia.Odsłoniła się przede mną i oczekiwała, że zrobię to samo dla niej na idealne zakończenie szczęśli-wie wykradzionego popołudnia.Nie potrafiłem.Przykro mi, ale w zeszły weekend, kiedy umówiłasię z Parkerem, czułem się tak odsłonięty, że wystarczyło mi to na resztę wakacji. Powinniśmy wracać powiedziałem powoli. Lepiej, żebyśmy nie naruszyli godziny po-licyjnej. Dlaczego mielibyśmy to zrobić? zapytała. To by była głupota. Powiedziała to całko-wicie bez wyrazu, a ja nie byłem pewien, czy jest na mnie zła, czy też nie.Zaczęła wstawać.Pociągnąłem ją w dół, przygniotłem ciężarem swojego ciała i po raz ostatni pocałowałemw usta.To mogło się zamienić w kolejną długą sesję na piasku i omal się nie zamieniło.Ale nawetja wiedziałem, że naprawdę nie możemy tu zostać na zawsze.Weszliśmy razem do wody, zanurkowaliśmy, a potem popłynęliśmy idealnie zsynchronizo-wanym kraulem.Słońce miało zajść dopiero za kilka godzin, ale nie prażyło już tak mocno, jakw południe, a woda była teraz cieplejsza od powietrza.Płynąc przez nią czułem, jakbym płynąłprzez samego siebie.Całe jezioro należało do mnie, podobnie jak Lori.Chociaż nadal kiepsko wy-glądała perspektywa przekonywania jej taty, że nie jestem młodocianym przestępcą, w tym momen-cie doszedłem do wniosku, że wszystko się jakoś ułoży.W tak piękny dzień nie mogło być inaczej.Dopłynęliśmy do pomostu, a Lori zatrzymała się w wodzie i skinęła głową w stronę drabin-ki. Idz pierwszy i poszukaj mszywiołów, mój bohaterze.Wspiąłem się po drabince.Na jej szczeblach nie było żadnej śliskiej kolonii mszywiołów,ale nie jestem pewien, czy powiedziałbym Lori nawet gdyby była, bo lubiłem, jak piszczała.Poda-łem jej rękę nie potrzebowała nigdy pomocy, ale mnie sprawiało to przyjemność. Lepiej, żebyśmy nawet nie stali razem na pomoście stwierdziła Lori. Im dłużej tu zo-staniemy, tym większa szansa, że nas tu wypatrzą.Idz pierwszy.Oni pewnie będą chcieli wracać,zanim się zrobi ciemno.Ja zostanę tutaj i będę udawać, że przez cały czas się opalałam.Jeśli zapy-tają, czy byliśmy razem, powiem: O, to Adam też wam gdzieś zniknął? Pewnie poszedł na długispacer.Nie mam pojęcia, po co miałby to robić.Tajemnicza sprawa! Dobra, miejmy nadzieję, że nikt nie będzie chciał wiedzieć potrząsnąłem głową. Niezaczynaj tego koszmarnego przedstawienia, jeśli nie zapytają cię wprost, dobra? Rany& Podsze-dłem na koniec pomostu, podniosłem ręcznik i założyłem koszulkę. Wystartuję w castingu do szkolnego przedstawienia, żeby ci zrobić na złość zawołała.Zobaczysz.Wszystkim wam pokażę!Obejrzałem się i zobaczyłem, jak płynie przed siebie, blond głowa w rozległym błękitnymjeziorze pod równie błękitnym niebem.Pobiegłem chodnikiem pod drzewami, a ponieważ byłem dość sprytny, żeby nadać naszemualibi pozory wiarygodności, przez kilka minut krążyłem po okolicy, a potem przeszedłem przez ga-raż przed domem i wszedłem do holu.Spotkałem wychodzącą z łazienki Rachel. Cześć! przywitała mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]