[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obecni zaczęli się przekrzykiwać, biegli z powitaniami.Jeden do zera dla Chrząszcza,pomyślał Marek.Nie miał jednak innego wyjścia, jak ruszyć w stronę Krzysztofa i wraz zinnymi pogratulować mu uwolnienia.Bez względu na to, z jakich powodów znalazł się nawolności, dobrze, że jest wśród nich.Absurdalna sytuacja.Skurwiel Chrząszcz gradobroczyńcę.W tle kłębiącego się wokół tłumu Marek zauważył żonę Krzyśka, trzymającą wdłoniach olbrzymi, pięknie przybrany bukiet kwiatów.Właśnie w dziękczynnym geściewręczała wiązankę Chrząszczowi, który skromnie się kłaniał.Pieniądze za kwiaty prezeszapisał na rachunek firmy.Jednak łapówki za uwolnienie Krzysztofa oraz sumy na ciąglerosnące finansowe potrzeby rodziny Machnickich wyciągał z własnej kieszeni.Miał szerokigest, nie skąpił na te wydatki.W porę wypłacone pieniądze potrafią zmiękczyć najtwardszecharaktery - tego był absolutnie pewien.Rozdział XXIIIPoddał się.Od trzech dni nie pokazywał się w redakcji.Już wcześniej z trudem znosiłciągłą obecność Chrząszcza, jego wtrącanie się do wszystkiego, gdy jednak prezes pojawił sięna kolegium, uznał, że ma absolutnie dość.Zabrał swoje rzeczy z gabinetu, opuścił miejscepracy.Zaraz po nim spakowała się Rostocka.Nie zadawał sobie pytania, czy był toodpowiedni moment na ewakuację.I tak nieuchronnie musiała się zdarzyć.Był realistą.Wiedział, że nie będzie w stanie zebrać dwustu tysięcy dolarów, żeby w ten sposób pozbyćsię Chrząszcza.Musiał zaakceptować swoją porażkę.Zbliżało się południe.Wyłączył radio, chciał oszczędzić sobie wysłuchania hejnałumariackiego, którego dzwięk od dzieciństwa odczuwał jako świdrujący uszy.Nie miałpojęcia, że dzień może być tak nieprawdopodobnie długi.Przed nim jeszcze co najmniejdziesięć godzin do zabicia, zanim znów będzie mógł położyć się spać.Nie miał żadnegopomysłu, czym wypełnić ciągnące się niepotrzebnie minuty.Usiłował przypomnieć sobie,kiedy ostatnio aż tak się nudził.Po namyśle doszedł do wniosku, że przy lekturze okrzyczanejpolskiej powieści, którą próbował przeczytać z obowiązku.Ziewnął szeroko.Uświadomiłsobie, że nie jadł jeszcze śniadania.Poszedł do kuchni, ciesząc się z czekającego go zajęcia.Przygotował kawę i kanapki.Na kromkach cienko pokrojonego chleba starannie kładł wędlinę i ser, plaster pomidora,listek sałaty, a na końcu każdej piramidy postawił dużą kropkę majonezu.Usiadł przy stole,jadł powoli, celebrował tę czynność jak nigdy, bo zazwyczaj przełykał coś w biegu.Pozmywał.Spojrzał na zegarek.Minęło tylko trzydzieści pięć minut.Co inni ludzie robią zczasem, którego jest tak cholernie, niewyobrażalnie dużo?Tak czy inaczej powinien trzymać rękę na pulsie wydarzeń, więc postanowił przejrzećgazety, ale szybko zrezygnował.O 12.45, siedząc w ogródku, otworzył piwo, o 13.10następne.Zostanę alkoholikiem, pomyślał, to też jest jakieś wyjście z sytuacji.Tylko czy będęmiał za co pić?Znów powróciły myśli, które skutecznie od rana udawało mu się odpędzić.Byłkompletnym bankrutem, to nieważne, ale przegrał z tym sukinsynem Chrząszczem.Wierzyłw koło złego i dobrego, w elementarną sprawiedliwość, która karze i nagradza.Wdał się wwalkę z systemem tylko z powodu wiary w tę prostą zależność, ani przez chwilę nie miałwątpliwości, że czarne przegrywają, białe wygrywają.Po dziecinnemu ufał w powiedzenie Oliwa zawsze na wierzch wypływa".W pewnym sensie tak się stało, ale paradoksalnieznalazł się w gronie zwycięzców tylko po to, żeby stracić własną pozycję w potyczce zezwykłym bandytą umoczonym po uszy w gównie.W tej rozgrywce jednak nie liczyły sięmoralne racje, tylko pieniądze, a wszystkie aktywa były po stronie tamtego sukinsyna.Poprzedniego dnia odwiedziła go w Podkowie znaczna część zespołu.Postanowilipodtrzymać go na duchu, zaproponowali, że będą strajkować.Chciało mu się śmiać - coznaczy protest wobec braku gotówki? Nie odebrał swoim ludziom nadziei, kazał im pilnowaćinteresu.Jeszcze do was wrócę, zobaczycie.Kiedy to mówił, czuł dla siebie pogardę,ponieważ obiecywał coś, czego nigdy nie będzie mógł spełnić.Cuda się nie zdarzają.Marzyło własnej gazecie jak o najbardziej pożądanej kobiecie, ale kiedy już ją posiadł, straciłzdobycz przez własną głupotę, pychę, nieostrożność.Odczuwał fizyczną tęsknotę do zapachuświeżo wydrukowanych kolumn, redakcyjnego rejwachu, do mrówczej pracy nad tekstami.Wszystko, co robił, miało sens, a w jednej chwili, wskutek jednego błędu, któremu nie umiałzapobiec, zmieniło się w kupę bezwartościowego szajsu.Po północy, kiedy prawie wszyscy już odjechali, został w ogrodzie tylko z Paprockimi.- Czy mamy jakąś szansę? - zapytał Staś.Byli jego przyjaciółmi, nie mógł ich zwodzić obietnicami ani okłamywać.- %7ładnej.Za dwa tygodnie jedynym właścicielem Startu" będzie Chrząszcz. - A Macho dostanie nominację na naczelnego.- Zuzia parsknęła ze złością.- Ja też niechcę tam pracować.- To chyba oczywiste - poparł ją Staś.- Ja też nie.Mika z pewnością także.Będziemusiał poszukać sobie nowych ludzi, a Chrząszcz nawet nowej żony.- Może ja się u nich zatrudnię? Mam do spłacenia długi i kredyty, które wziąłem nawłasne nazwisko - stwierdził ironicznie Marek.- Dużo tego jest? - zapytał Staś z niepokojem.- Od cholery.Ale tak naprawdę potrzebuję niewiele.Zaledwie dwustu tysięcy dolarów.Wtedy uratowałbym Start".Oddałbym Chrząszczowi to, co włożył w pismo, ale nie mam.- Pociesz się, że nie wiadomo, czy teraz chciałby wziąć twoje pieniądze.- Musiałby, bo tak jest skonstruowana umowa.Gdybym w ciągu trzydziestu dni oddałmu dług, nie miałby żadnych praw do tytułu.Niespecjalnie dbał w kontrakcie ozabezpieczenia dla siebie, sporządziliśmy go błyskawicznie i na kolanie.Wiedział, że w razieczego nie będę w stanie zwrócić takiej kasy.- Marek, napiszmy wspólny tekst, w którym wyłożymy całą prawdę o Chrząszczu, ojego przekrętach, związkach z narkotykami.- Staś się zapalił do pomysłu.- Opublikujemy tow Tygodniku".Oddamy perłę w ręce konkurencji, ale trudno.Skompromitujemy go, niedamy szans.- Idea jest znakomita.- Marek zawiesił głos.- Tyle że pozbawiona sensu.Jakudowodnisz Chrząszczowi udział w aferach narkotykowych i innych szwindlach? Iks niepuści pary z gęby, bo się będzie bał, już raz dostał nauczkę.Bracia nie będą przeciw niemuświadczyć, bo zostali kupieni.Pozostaje Mika, żona, z którą się rozstał, i my dwaj wysadzeniprzez niego z siodła.Kto nam uwierzy, Stasiu? Kto w ogóle wezmie pod uwagę nasze słowa?Powiedz szczerze, wydrukowałbyś taki artykuł we własnej gazecie? Oczywiście, że nie.Samepomówienia, żadnych faktów, żadnych dowodów.- Wobec tego zimna dupa.- Lodowata - dodała jego żona.Marek uśmiechnął się.Dobrze, że byli przy nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]