[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SR- Nie tak małe jak moje - urywa.- Powinniśmy się spotkać.Zgrabnie zmieniam tematrozmowy.Kiedy masz wątpliwości, zapytaj ich o nich samych.- Czym się zajmujesz?- Na razie sprzedaję krawaty w domu towarowym Macy.Ale to tylko taka dzienna praca.Tak naprawdę to jestem pisarzem.Przyjechałem tu, żeby popracować nad swoją powieścią.W głowie zapala mi się czerwone światło.Ale wychowano mnie na grzeczną osobę.- O czym opowiada?- Dzięki, że pytasz.Między nami mówiąc, to jest prawdziwa beczka prochu.Obejmujewszystko, od miłości przez seks po zdradę razem z gotyckimi elementami.- Waha się.Jąka.Pochrząkuje.- Tylko muszę się upewnić, czy ty aby też nie piszesz.Nie chciałbym, żeby ktośmi ukradł pomysł.Cha, cha, cha.- Nie ma obawy.Zniża głos - może boi się, że podstępni terapeuci ekspresyjni wystukają szyfrem jego in-trygę reszcie plemienia - i syczy do słuchawki:- To jest o wrażliwym wampirze urodzonym wieki temu, który przeprowadza się doCambridge i wtedy.- urywa.- Fuj.Nieludzko się pocę.Możemy się spotkać na kawę? I wtedybym ci wszystko opowiedział?- Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł.- Dlaczego nie?- Ponieważ nie interesuję się mężczyznami.Zmieje się.Znowu dolatuje mnie odgłos kroków i chwilę pózniej walenie i skandowanie moja ziemia, moja ziemia" włącza się na nowo.- Kapuję - krzyczy ponad zgiełkiem.- Chcę tylko, żebyś wiedziała, że chociaż jestem za-rejestrowanym republikaninem, mam otwarty umysł.Moim zdaniem to prywatna sprawa ludzi,co robią ze swoją seksualnością.Zabieram do kuchni tajskie jedzenie.Wsuwam je do mikrofali.Jem prosto z pudełka.Tylko przez ułamek sekundy zastanawiam się, czy Emile Lambert - lam-be" - to naprawdęskóra zdarta z Brada Pitta.Po zrobieniu kawy i obejrzeniu wiadomości sprawdzam pocztę.Jak to się stało, że trafi-łam na listy adresowe wszystkich domów wysyłkowych na świecie? Przerzucam zawia-domienia o aukcjach, czterdziestoleciu jakiegoś kolekcjonera, doniesienie o otwarciu pizzerii.Zatrzymuję się.Wyławiam grubą kremową kopertę.Podnoszę do góry.Jest na niej moje na-SRzwisko, ulica, miasto, kod pocztowy - wykaligrafowane pięknie z przodu.Na odwrocie wypi-sany drobniejszymi, acz równie starannymi literami, znajduje się zwrotny adres Lawinii.Roz-dzieram kopertę. Pobieramy się", oznajmia zaproszenie i podaje datę: za cztery tygodnie, nie-dzielne popołudnie w Klubie Uniwersyteckim.Dlaczego wyprawia swoje drugie wesele w tymsamym miejscu co pierwsze? Dlaczego zaprasza mnie, swoją byłą druhnę, eks-przyjaciółkę iobecną przeciwniczkę prawną? Która ma teraz spore trudności ze znalezieniem paru dobrychsłów do powiedzenia pod jej adresem? iPamiętam, jak kiedyś moi rodzice wrócili z pogrzebu żony pewnego kolegi: kolega byłubóstwiany, żona nielubiana.Złośliwa, małostkowa bigotka, która alienowala wszystkich, na-wet własne dzieci. Co rabbi powiedział na jej cześć w trakcie mowy pogrzebowej?" - spyta-łam.Ojciec się uśmiechnął.- %7łe była regularnym i lojalnym czytelnikiem codziennej gazety i zawsze miała kolacjęna stole przed szóstą.Przyglądam się wygrawerowanym nazwiskom przyszłej pary: Lawinia Potter-Templetoni John Cubert Tompkins.Zastanawiam się, czy ona zostanie teraz Lawinią Potter-Templeton-Tompkins? Jeśli jest się zawodowo znanym na stronach Wall Street Journal", Crain's" i For-tune" jako Lawinia Potter-Templeton, nie można sobie, ot tak, wyrzucić do śmieci części na-zwiska.Odwracam zaproszenie.Dołączony jest arkusik typu post-it, choć trudno by go zakwa-lifikować do grona zwykłych biurowych karteczek.Szaroperłowego koloru, na drugiej stroniema rdzawoczerwony napis Z Biura Lawinii Potter-Templeton". Kochana Abby - napisała swoim zbyt dobrze znajomym, pedantycznym charakterem pi-sma.- To znaczyłoby dla mnie bardzo dużo, gdybyś była obecna.Straciłyśmy już zbyt wieluczłonków naszej rodziny.Czyż nie możemy wybaczyć sobie i zapomnieć przez wzgląd na stareczasy? Nasze matki życzyłyby sobie tego".Gapię się na Kochana Abby".Muszę sama skreślić parę słów do kochanej Abby".Jakimam obowiązek brania udziału w ślubie eks-przyjaciółki? Osoby, której chciałam zapłacić zby-teczne trzydzieści siedem tysięcy pięćset dolarów za coś, co jawnie należało do mnie.A jednak,jeśli to prawda, że czas leczy rany, to chyba tłumi także czerwony płomień gniewu. Kochanazadziwiona w Cambridge, rób to, czego życzyłaby sobie twoja matka" - oto co, jestem więcejniż pewna, doradziłaby Kochana Abby"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]