[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczytaj i powiedz mi, co myślisz o tym. Tak, to prawda, panie  odpowiedział Murzyn. Nie zwróciłem tylko uwagi na piętno. Ja również  odezwał się Henry Buttler, po czym zwrócił się do gospodarza i poprosił oosobny pokój.Na znak gospodarza służba pospieszyła przygotować najlepszy pokój dla bogatego napozór znamienitego gościa.Ten tymczasem usiadł spokojnie i zagadnął swego sąsiada.Fabrykant Wilson od pierwszej chwili nie spuszczał oka z przybysza.Wydawało mu się,że spotkał go już kiedyś, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie i kiedy.Wkrótce jednakprzypomniał sobie i zaczął się wpatrywać w młodego człowieka takim smutnym iwylękniałym wzrokiem, że zwrócił na siebie jego uwagę. A, mister Wilson!  zawołał Henry Buttler, podchodząc doń i podając mu rękę. Ledwopana poznałem.Ileż to czasu nie miałem szczęścia widzieć pana.Może mnie pan już zdążyłzapomnieć? W takim razie pozwoli pan, że się przypomnę.Jestem Henry Buttler z Ocklanduz hrabstwa Shelby. Pamiętam już, pamiętam.Bardzo mi miło  wymamrotał mr.Wilson.Kelner wrócił i oznajmił, że pokój jest gotowy. Mr.Wilson, chciałbym panu powiedzieć coś interesującego.Czy nie byłby pan łaskawwstąpić do mego pokoju na chwilę?  zapytał Buttler.Starzec wstał i poszedł za młodym elegantem.Numerowy zaprowadził ich do obszernegopokoju na drugim piętrze.Młody człowiek stanął przed mr.Wilsonem i skrzyżowawszy ręce na piersiach, zajrzał muprosto w oczy. Jerzy, to ty?  krzyknął starzec, cofając się o krok.Czytelnicy moi prawdopodobnie domyślili się, że młody wytworniś jest mężem Elizy, żeto jego rysopis był podany w ogłoszeniu. Tak, to ja  odpowiedział spokojnie. Tak mi się zdawało, ale nie chciałem zaufać swym zmysłom. Tak, przebrałem się znakomicie  z uśmiechem powiedział mulat. Przyciemniłem sobietrochę twarz, aby wyglądać na Hiszpana i poczerniłem włosy.W ten sposób nikt nie posądzimnie o identyczność z poszukiwanym niewolnikiem. O, Jerzy, rozpocząłeś niebezpieczną grę. Nie szkodzi.Jeśli przegram, zapłacę głową.Trzeba zaznaczyć, że ojciec Jerzego był białym, matka zaś jedną z owych pięknychczarnych niewolnic, które są zdane na łaskę kaprysów i pożądań swych tyranów.OjciecJerzego należał do jednej z najstarszych i najszlachetniejszych rodzin w Kentucky i Jerzy30 odziedziczył po nim swą piękną, arystokratyczną, na wskroś europejską powierzchowność,swój świetny umysł i nieugiętą dumę.Mister Wilson walczył ze sobą: chciał pomóc Jerzemu, a jednocześnie brzydził sięwykroczeń i bezprawia. A więc uciekłeś, Jerzy?  odezwał się po krótkiej pauzie. Wiesz, że to mnie bardzomartwi.Jako człowiek szczery, muszę ci to powiedzieć. Czemu to pana martwi?  uśmiechnął się Jerzy. Ponieważ naruszyłeś prawo swego kraju  odparł Wilson. Czy można mówić o moim kraju?  zapytał z goryczą mulat. Nie znam innego krajupoza mogiłą, w której dawno bym już chciał spocząć. Nie należy tak mówić.Twoje słowa dyktuje pycha, potępiona przez Pismo Zwięte. Niech się pan nie powołuje na Pismo Zwięte  zawołał Jerzy z groznym błyskiem woczach. Odwołuję się bezpośrednio do Pana Boga i proszę Go, aby osądził, czy popełniamgrzech, szukając wolności osobistej. Rozumiem cię, Jerzy  rzekł wzruszony fabrykant. Ale poczuwam się do obowiązkupowstrzymać cię od błędnej drogi.Doprawdy, to ryzykowna i niebezpieczna próba i wątpię,czy ci się powiedzie.Jeśli cię schwytają, będziesz ostatecznie zgubiony.Skatują cię wnajstraszliwszy sposób, a potem sprzedadzą na Południe. Wiem o tym, mister Wilson  odparł spokojnie Jerzy i pokazał ukrytą pod surdutem parępistoletów i nóż myśliwski. Oto moja odpowiedz, żywcem mnie nie wezmą.Albo wolność,albo sześć stóp ziemi. Ach, Jerzy, co ty mówisz.Zastanów się: wykraczasz przeciwko prawom swego kraju. Znowu mego kraju! Niechże pan zrozumie, że wy, ludzie wolni, macie swój kraj, ale niemy, niewolnicy.I jakie możemy mieć prawa? Sami praw nie stanowimy, a tych, które się namnarzuca, nie możemy uznać, ponieważ służą jedynie do ujarzmiania nas.Niech mnie panuważnie wysłucha, a dopiero potem niech pan mnie osądzi.Przede wszystkiem proszę miodpowiedzieć na jedno pytanie; czyż nie jestem takim samym człowiekiem, jak pan? O tak,jestem taki sam, jak wszyscy ludzie.Ojciec mój był tutejszym arystokratą, ale dbał o mnietyle, że po jego śmierci sprzedano mnie wraz z końmi i psami, aby spłacić długinieboszczyka.Sprzedano również matkę moją i wszystkie jej dzieci.Każde otrzymało innegowłaściciela.Gdy na licytacji nastąpiła na mnie kolej, matka rzuciła się do nóg mego nabywcy,błagała go, aby kupił ją także, aby nie odrywał jej od ostatniego dziecka.W odpowiedziodrzucił ją kopnięciem.Widziałem jak matka upadła, zalewając się krwią.Słyszałem jejrozdzierające serce krzyki i szlochanie, gdy nabywca przytroczył mnie do siodła, aby mniezabrać ze sobą. Ach, jakie to straszne! Starszą siostrę, dziewczynę wyjątkowej urody, kupił mój pan.Z początku bardzo się ztego cieszyłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl