[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak on, odwiedzała właśnie Farmę.Wyjaśniła, że co dwatygodnie przylatuje, żeby zobaczyć się z Ronem.- Regularnie, jak w zegarku - powiedziała z szerokim uśmiechem.Pochwaliła się też, że od pewnego znanegofrancuskiego reżyseradostała propozycję zagrania-w jego nowym filmie.- To nieduża produkcja- przyznała.- Nie jeden z tych wielkich hollywoodzkich projektów.I nie będę tam grałagłównej roli, tę dostała młoda Francuzka.Już się nie mogę doczekać - dodała niespodziewanie.- Jestem przecieżniezłą aktorką - dorzuciła, a Mac, oczywiście, się z nią zgodził.Potem zmieniła temat.- Ron wychodzi za sześć miesięcy.Pogodziliśmy się.- Mac uniósł brwi ze zdziwienia, więc Allie dorzuciła: - Jakwszyscy porządni przestępcy osadzeni w więzieniu, Ron przeprosił za swoje grzechy i obiecał poprawę.Cokolwiekto znaczy - powiedziała z namysłem.- W każdym207razie przyjedzie i zamieszka ze mną i Frankiem w mojej małej francuskiej posiadłości.Nadal pomagam Petrze wbistro.I razem z Ronem planujemy sami wyciskać stopami sok z naszych winogron - dodała z radosnym śmiechem.- Allie.- Mac spojrzał na nią z powagą.- Dlaczego?- No, dobra.Dlatego, że go kocham - odparła bez ogródek.- Zawsze go kochałam.I teraz jestem już pewna, że onteż mnie kocha.-Uśmiechnęła się radośnie, a potem okręciła przed nim na pięcie.-1 jak ci się podobam?Ostatnio zaczęła nosić batystowe bluzki do levisów i się nie malowała.Wyglądała zupełnie jak ładna dziewczyna zmałego miasteczka, którą zawsze była w głębi serca.A te wielkie turkusowe oczy nadal mogły zmiękczyć każdemęskie serce.- Bardzo - stwierdził Mac.EpilogZimą domy w Kolonu zwykle stoją puste, a ich właściciele uciekają daleko w gląb lądu, do łagodniejszego klimatuBeverly Hills.Ale Mac uwielbiał plażę zimą, kiedy było szaro, dziko i odludnie; kiedy fale dobijały się do jegomałego domu, jakby chciały wedrzeć się do środka a wiatr targał okiennicami i dym z kominka wpędzał znów dokomina ' Ale dzisiaj było tu zacisznie.W sypialni grał kompakt z Bachem i płonął ogień na kominku.Wiatr nazewnątrz unosił sztormowe fale a świeczki migotały w nieustannym przeciągu.Sunny miała na sobie stary, zielony,kaszmirowy sweter Maca, białe grube skarpety - i nic więcej.Przytuliła się do niego na łóżku, uważnie zerkając naTesoro której Pirat i Mac niechętnie przyznali prawo do odwiedzinChihuahua przez całą ostatnią godzinę bez przerwy dreptała z kąta w kąt.Kiedy nie chodziła, szarpała maleńkimiłapkami zasłony i z żałosną miną zerkała na zewnątrz, podkulając ogon i uszy.Wyglądała jak nieszczęśliwawygnanka.Pirat tymczasem siedział i jednym okiem śledził każdy jej ruch.-Co za cierpliwy pies, pomyślał Mac.- Wierz mi, znam Pirata - zwrócił się do Sunny.- On po prostu czeka na właściwy moment, żeby wykonać swój ruch,jak każdy facetZerkając na Sunny, znów zastanawiał się, dlaczego kobiety zawsze chcą małżeństwa Czy nie czuli się we dwojeidealnie szczęśliwi tak, jak teraz? W każdym razie, nie był pewien, czy jest w nim materiał na właściciela Tesoro.Poza tym Pirat nie zareagowałby zbyt dobrze na to ze jakaś apodyktyczna suczka stale będzie kręcić się wokół,naruszając jego z trudem zdobyte terytorium.Tak jak on sam, Pirat nie miał w życiu zbyt łatwo.A Tesoro, tak jak jejpani, była damą - i raczej nie pozwalała nikomu o tym zapomnieć.A poza tym, dwie istoty płci żeńskiej209w jednym niewielkim domu w Malibu? Westchnął.Coz, prosty rachunek.Dwie w jednym po prostu się niezmieszczą.Tesoro wreszcie umościła się w nogach kołdry.Uniosła uszy, dając do zrozumienia, że nie ruszy się stamtąd ani ocentymetr.A wtedy zauważyła czarny nos kundla.Pirat węszył wokół krawędzi łóżka, do którego niepostrzeżenie siępodczołgał.Ułożył się obok Tesoro, nonszalancko udając, że jej tam nie ma, i na wszelki wypadek się skrzywił.Sunny i Mac spojrzeli po sobie, potem znów na psy leżące jeden obok drugiego.Dwadzieścia.Trzydzieści długichsekund minęło.Wstrzymali oddechy.Pirat zerknął na Tesoro, a potem, z wahaniem, oparł pysk na jej długich, arystokratycznych łapkach.Popatrzył na niąz nadzieją.Minęło kolejne dziesięć sekund.Tesoro zerknęła na Pirata z ukosa, schowała łebek w fałdach kołdry,podwinęła ogonek i zamknęła oczy.W domu w Malibu niepodzielnie zapanował pokój.- No i po wszystkim.- Sunny westchnęła z ulgą.- To znaczy? - spytał Mac, tuląc twarz do jej pachnącego karku.Miał ochotę ją schrupać.- Skończyły się wymówki.Tesoro i Pirat zostali przyjaciółmi.Zpią razem na naszym łóżku i nikt nikogo nie morduje.- A więc?- A więc nic cię już nie powstrzymuje od małżeństwa ze mną.-Odwróciła się do niego.- Może jakiś ślub na plaży.- zagadnął Mac, całując nadąsane usta Sunny i przytulając do siebie jej owiniętemiękkim kaszmirem ciało tak mocno, że czuł każde uderzenie jej serca, drgnienie pulsu, tętno choćby najmniejszejtęsknoty.- Tak, ślub na plaży, przy księżycu, w obecności kilkorga przyjaciół.I psów, oczywiście.- Co?- Sunny.- szepnął między jednym pocałunkiem a drugim.- Hm?- Wyjdz za mnie - powiedział nieco głośniej.- Dobrze - odparła, a potem poturlali się wśród prześcieradeł, ze śmiechem i ze łzami w oczach.Na zewnątrz zzachmur przeświecał księżyc, a ocean ze szmerem omiatał brzeg.To była taka zwyczajna noc w Malibu.Ale przecież od tego wszystko się zaczęło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]