[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Wiem, że to niewłaściwa pora, doktor Kelly, ale czy mogłabym zadać pani kilka pytań?Nora otarła oczy.– Słucham.–Czy mogłaby mi pani powiedzieć, co wydarzyło się bezpośrednio przed atakiem?Nora wzięła głęboki oddech, aby się uspokoić.A potem zaczęła relacjonować wypadki, które rozegrały się w jej gabinecie zaledwie dziesięć minut temu; nie omieszkała przy tym wspomnieć, że Wicherly parę dni temu próbował smalić do niej cholewki.Hayward słuchała w milczeniu, podobnie jak mąż Kelly, którego twarz aż pokraśniała ze złości.–Skurwiel – wymamrotał.Nora machnęła tylko ręką ze zniecierpliwieniem.– Dziś coś się z nim stało.Nie był sobą.Zupełnie jakby dostał jakiegoś ataku.–Co pani robiła w muzeum o tak wczesnej porze? – spytała Hayward.–Ja… ee… miałam… mam przed sobą ciężki dzień, czeka mnie mnóstwo pracy–A Wicherly?–O ile mi wiadomo, zjawił się o trzeciej nad ranem.Hayward nie próbowała ukrywać zdumienia.– Po co?–Nie mam pojęcia.–Czy wchodził do grobowca?Odpowiedzi udzielił Menzies.– Owszem tak.Dzienniki ochrony wykazały, że wszedł do grobowca parę minut po trzeciej, spędził tam pół godziny, po czym wyszedł.Nie wiemy, gdzie był od tamtej pory aż do momentu ataku.Wszędzie go szukałem.–Zakładani, że zanim go pan zatrudnił, sprawdził pan jego przeszłość.Czy był kiedykolwiek karany, miał kłopoty z prawem, przejawiał skłonność do agresji?Menzies pokręcił głową.– Nic z tych rzeczy.Hayward rozejrzała się dokoła i odetchnęła z ulgą, gdy stwierdziła, że tego dnia do służby w muzeum przydzielono Viscontiego.Przywołała go do siebie.–Chciałabym, abyś spisał zeznania doktora Menziesa i strażnika, który postrzelił Wicherly'ego – powiedziała.– Z doktor Kelly porozmawiamy, kiedy już wróci ze szpitala.–Nic z tego – odparła Nora.– Złożę zeznania od razu.Hayward zignorowała ją.– Gdzie koroner?–Pojechał z ciałem do szpitala.–Połącz mnie z nim przez radio.Chwilę potem Visconti podał jej krótkofalówkę.Następnie odprowadził Menziesa na stronę, aby spisać jego zeznania.–Doktorze? – rzuciła Hayward do głośnika krótkofalówki.– Chciałabym, aby autopsję przeprowadzono możliwie jak najszybciej.Proszę zwrócić szczególną uwagę na potencjalne zmiany patologiczne w mózgu, zwłaszcza w płacie czołowym i śródmózgowiu… Nie, nie jestem neurochirurgiem.Wyjaśnię to panu później.– Oddała krótkofalówkę Viscontiemu, po czym spojrzała srogo na Norę.– Jedziesz do szpitala.Ale już.– Skinęła na sanitariuszy – Pomóżcie jej wstać i zabierzcie ją stąd.Następnie przeniosła wzrok na Smithbacka.– Chciałabym pomówić z panem na osobności, na korytarzu.–Ale ja chciałbym pojechać z żoną…–Kiedy już się rozmówimy, dotrze pan na miejsce.Policyjnym radiowozem, z włączonym kogutem i na sygnale.Dojedzie pan równocześnie z karetką.Zamieniła kilka słów z Norą, uspokajającym gestem poklepała ją po ramieniu, po czym ruchem głowy zaprosiła Smithbacka na korytarz.Znaleźli dla siebie cichy kącik i kiedy tam przystanęli, Hayward zwróciła się do dziennikarza.– Nie rozmawialiśmy od dłuższego czasu – rzekła.– Miałam nadzieję, że udało się panu zdobyć jakieś informacje, którymi mógłby się ze mną podzielić.Smithback wyglądał na absolutnie zakłopotanego.– Opublikowałem artykuł, o którym rozmawialiśmy A nawet dwa.Ale nie wywołały one spodziewanej burzy.Nie mam żadnych nowych tropów, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.Hayward pokiwała głową i czekała cierpliwie.Smithback spojrzał na nią, po czym odwrócił wzrok.– Każdy trop, którym próbowałem podążać, okazał się prowadzić donikąd.Wszystkie były już zimne.I właśnie dlatego… postanowiłem odwiedzić ten dom.–Jaki znowu dom?–No wie pani.Jego dom.Ten, w którym przetrzymywał Violę Maskelene.–Zakradł się pan do środka? Nie wiedziałam, że dochodzenie zostało zakończone.Kiedy zdjęto policyjne taśmy i pieczęcie?Smithback miał jeszcze bardziej niepewną minę niż do tej pory.– Taśmy nie były zdjęte.–Co takiego? – zapytała Hayward, podnosząc głos.– Wszedł pan bezprawnie na zakazany teren? To miejsce przestępstwa!–Nic się tam nie działo! – rzucił pospiesznie Smithback
[ Pobierz całość w formacie PDF ]