[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Rozumiem.- %7łycie Billy'ego zdawało się ponure, ale czy mogłam to oceniać? Byłamprzecież tylko obłokiem pary.- Przykro mi.Uśmiechnął się.- W porządku.- Rozejrzał się po pokoju.- W zeszłym tygodniu próbowałem zmienić tefotografie i trochę tu posprzątać, ale kiedy Mitch to zobaczył, pomyślał, że przeżywamzałamanie nerwowe, i strasznie się wkurzył, więc wróciłem do pierwotnego stanu.Roześmiałam się, jak zwykle czując się lepiej, gdy James wyglądał na szczęśliwego.-Mam za to tajemny skarb.- Wyciągnął spod łóżka pudełko i otworzył je.- Obiecaj, żenikomu nie powiesz.-Obiecuję.Wyciągał jeden przedmiot po drugim i rozkładał je na łóżku: książka do historii sztuki znalepką $1.00", podniszczony magazyn ilustrowany, wymięta antologia opowiadań,strzygące oślimi uszami wydanie zbioru wierszy Roberta Frosta, wreszcie zeszyt z zakładką zpiórka i ołówkiem wetkniętym za zapięcie.Zaśmiałam się na widok tego skarbu".- Chciałbym przemycić trochę dobrej muzyki, ale Mitch sprzedał wieżę i komputerBilly'ego, żeby zapłacić za jego leczenie, kiedy Billy o mało nie zjechał na dobre, więc.-James wzruszył ramionami.W pudełku zauważyłam złożoną kartkę.Po kilku słowach poznałam, że to ta samakartka, na której razem pisaliśmy.Poczułam jak ciepła fala radości spływa na moje serce.Byłam więc częścią jego skarbu!A wtedy stało się coś dziwnego.W jednej chwili James patrzył na mnie, a w drugiejzbladł.Wyglądał, jakby zrobiło mu się niedobrze.Podszedł do drzwi i zdjął łańcuch, a potempochował skarby do pudełka.- Straszny ze mnie egoista - powiedział wreszcie.- Przecież dla ciebie to po prostuwięzienie.- W moich oczach wyczytał, że nie rozumiem.- %7łyłaś w świecie książek, pięknejmuzyki i malowideł.Taki był dom Browna, prawda? Jak mogłem pomyśleć, że chciałabyśzamieszkać w tej jaskini.Przepraszam.Byłam poruszona.Patrzyłam, jak wsuwa pudło pod łóżko.- Jaskinie były pierwszymi bibliotekami i pierwszymi galeriami sztuki -przypomniałammu.Zarumienił się i ten przejmująco zdrowy brzoskwiniowy kolor na jego policzkachprzywrócił w moich oczach kolory całemu światu.- A jednak zrobiłem coś okropnego.Wywabiłem cię z twojego pięknego świata domrocznej jaskini, bo nie chciałem bez ciebie żyć.Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała, bymbył twoim gospodarzem.Byłam tak nieprzyzwyczajona, że ktoś zwraca na mnie uwagę, że poczułam przypływodwagi.-Najpiękniejszą rzeczą w moim świecie jest to, że mnie widzisz i słyszysz.-Długo na mnie patrzył.-Jestem twoim dłużnikiem.Drzwi znowu otwarły się z hukiem i do środka zajrzał Mitch.- Telefon.James popatrzył na niego zdziwionym wzrokiem.- Dzwoni jeden z tych dupków - warknął Mitch.- Odbierzesz?James zerwał się i wyszedł.Zostałam sama.Patrzyłam na dzieła Billy'ego zawieszone nadbiurkiem - były to wydarte z zeszytu kartki, na których widniały stwory z wybałuszonymi,czerwonymi oczyma i zakrwawionymi szponami, monstra o muskularnych nogach idymiących nozdrzach.Krawędzie kartek zadrżały pod naporem mojej ciekawości.Potemzauważyłam leżące obokłóżka zdjęcie z pisma.Młoda kobieta w białej sukience stojąca pod wodospadem.Zdumiałam się widząc, jak tkanina pod wpływem wody przylgnęła do jej ciała, stając sięprzezroczysta.Głowię miała odchyloną, oczy przymknięte, a usta rozchylone.Widziałamsporo takich obrazów na koszulkach chłopców i okładkach książek, ale byłam zszokowana,widząc to tak blisko miejsca, w którym spał James.Poczułam w nogach wzbierającą falęgorąca, coś na kształt zazdrości.Przeszło mi dopiero wtedy, kiedy przypomniałam sobie, żeten wystrój jest dziełem Billy'ego, a nie Jamesa.Kiedy James wrócił, wyglądał na zatroskanego.Chciał zamknąć drzwi, ale Mitch otworzył je zpowrotem.-Nigdzie dziś nie wychodzisz - powiedział.-Wiem - odparł James, stając pomiędzy mną a bratem.-I lepiej, żebym nie widział tu tego dupka.-On tu nie przyjdzie.-Bo wiesz, masz szlaban.-Wiem.Mitch patrzył na niego z chmurną miną.-Nie musisz siedzieć tu tak zamknięty - powiedział wreszcie.-Boli mnie głowa.Twarz brata pociemniała.-Coś ty znowu brał?-Nic - odpowiedział James, wyraznie sfrustrowany.-Raz mi skłamiesz i skopię ci dupsko.-Nie kłamię.Po prostu nie chcę siedzieć z twoimi znajomymi.O dziwo, to uspokoiło Mitcha.Potrząsnął głową i zamknął drzwi.James zasunął z powrotem łańcuch i wrócił do łóżka.- Przepraszam.Mam do ciebie tyle pytań, że nie wiem, od czego zacząć.Teraz usiadł poturecku.- Trzeba odwagi - powiedziałam.- żeby zostać jednym z nich.Ja nigdy bym się na to niezdobyła.Długo na mnie patrzył.Przypomniał mi się Brown: w taki sam sposób przyglądał sięakapitowi, który bardzo mu się podobał, napawając się pięknem języka i nie odwracającstrony, nawet gdy chciałam, by to zrobił.Wspomnienie Browna i walki z burzą otrzezwiło mnie w jednej chwili.Wyobraziłamsobie samotność pośród nocy, gdy James zaśnie, i poczułam gwałtowne ukłucie strachu.-Chce ci się spać? - spytał, jak gdyby czytał w moim myślach.-Czy ty spałeś, kiedy byłeś duchem? - spytałam.-Nie.Ale ze mną jesteś bezpieczna.Nie jestem taki jak inni.Jestem taki jak ty.Gestem zaprosił mnie do łóżka.Usłuchałam, cała się trzęsąc.- Spokojnie.Położyłam się.James usiadł na krześle i znowu wyciągnął spod łóżka pudełko, a z niegoksiążkę.Na suficie nad łóżkiem wisiała jedna fotografia, która w pewien sposób pasowała doJamesa.Przedstawiała stojącego pod mrocznymi sosnami wilka, z gęstą zimową sierścią iutkwionymi w fotografa złotymi oczami.Wiem, czyj to las: znamwłaścicieli.Ich dom jest we wsi;gdzieżby mieli Dojrzeć mnie, gdyspoglądam w mroku W ich las, pobrzegi pełen bieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]