[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrz no panie bracie ta totrup.W istocie, król nie doszedłszy do połowy linii, stanął.zimny pot oblewał muczoło.chwiał się.zwrócił błagające wejrzenie ku Olszowskiemu.i szepnąłmu kilka słów niezrozumiałych.W kółku otaczających widać byłozamieszanie, Niemiec doktor przypadł niespokojny.Król zasłabł.Wojskostało oczekując jeszcze, by oblicze pańskie oglądać mogło, gdy wsparty naramionach dworzan Michał z wolna opuścił pole popisów.Od hetmana poszły rozkazy, aby muzyka i strzały ustały. Tegom się spodziewał, rzekł Kryszkowski, bo mu z oczu zle patrzało.Niepójdzie więc z nami na Turka, co i lepiej, boby nam serca odjął.Rozjechało się zaraz rycerstwo nie wykrzyknąwszy ani razu na cześć pana.Król odjechał do Lwowa.Gruchnęła o tym wieść przyjęta nie politowaniemnawet, ale niemal lekceważeniem.Ciągnęli tedy nie czekając koronni ku Dniestrowi, gdzie się Pac z nimi miałpołączyć.Pełka jeden pamiętny owej elekcji, przed towarzyszami, ba! nawet iprzed panem hetmanem króla bronił ale go nie słuchano.Pora była jesienna, a jesień zawczesna, mrozna i wietrzna, i śnieżysta.SpodGlinian ruszywszy, i konie, i ludzie podkarmieni wnet poczuli ciągnienie, gdysię głębiej ku granicom posunęli.Niejednemu zatęskniło się do domu, i nowawyprawa zdawała się szaleństwem.Sobieski tylko, który bywał sam za młoduw Konstantynopolu, a naturę Turków znał wiedział, iż im łatwiej zzahartowanym na zimno żołnierzem podoła, niżeli w innej porze.Rozeszła sięteż była wieść straszna, iż Rzeczpospolitą uważając po budżackich traktatach zahołdowniczą, Sułtan wysłał agę do króla z firmanem pańskim i kaftanem wpodarku, który toż znaczył co kajdany.Kaftan ten miał być szatą Dejaniry dla nieszczęśliwego Michała ostatnimciosem co go miał dobić.Hetman wolał wojnę nieszczęśliwą i ofiarę rycerstwaa krwi, niż owo poddaństwo niewiernym, i śpieszył, aby się pomścić sromoty,nimby nadeszła.Ale w wojsku nie wszyscy tak myśleli, a potęga tureckatrwożyła wielu.Na wojennej radzie odezwał się hetman ze słowem, któreprzeważyło: Czyja łaska za mną, pójdziemy choćby ginąć; czyja wola do domu, z PanemBogiem.my pójdziemy na tureckich trupach położyć głowy.Zrodziły się też między Pacem a Sobieskim spory; bo koronni przodem idąc,kraj ogłodzali, tamtym zostawały pustki i wymiecione spichlerze.Załatano i toprzecież, i przeszedłszy Dniestr, cała siła weszła na Bukowinę.Tu sprawdziłysię przepowiednie hetmana: zajechał im drogę aga ze Stambułu do króla zlistami wyprawiony, który się o haracz miał upomnieć.Chciał go hetmanzatrzymać i okutego wieść z sobą, ale ostrożność puścić kazała.Tak ponad Prutem jakiś czas się ciągnąc, podeszli pod twierdzę chocimską.Dobrą wróżbą dla hetmana było wspomnienie ojca i pierwszej owej wojnychocimskiej.Gdy na prawym brzegu Dniestru pokazało sią nędzne owomiasteczko i śpiczaste wieże a mury twierdzy.całe rycerstwo jakby jedenczłowiek je powitało.Serca urosły.Położono się obozem na widokuzameczku.Listopad był, czas mrozny, pora śnieżysta, żywności skąpo.a Sobieskiemulaurów ojcowskich się chciało.postanowił zdobyć Chocim.Pac się sprzeciwił na radzie.Była już pózna godzina w noc, gdy dworzanin hetmana począł szukać Pełki wobozie się rozbijając, i ledwie go znalazłszy, z sobą do Sobieskiego prosił.Koniom jeszcze obroków nie miano czasu zasypać, a Pełka zbroi z siebie niezdjął, i dopiero mu Gabryk rzemienie odpinał, gdy Gałka, pokojowiecSobieskiego, wpadł pod szałas z gałęzi narzucony, domagając się Pełki, aby gowziąć z sobą.Nie było co rozmyślać, bo powinność żołnierska, posłuszeństwo.Właśnie oowej chocimskiej rozprawiali z Kryszkowskim, gdy się Gałka ukazał.Kazał panMedard na nowo rzemienie pospinać i ruszył nie zwlekając.Hetmański namiotbył już rozbity, choć on tam pod nim mało mieszkał, bo rycerstwu sercadodając, ciągle z nim potrzeba było być, a nie tulić się od szarugi za płótno.Lecz tylko co się narada kończyła i Pac wyszedł był konia dosiąść.a hetmanjeszcze po namiocie się błąkał trąc czoło i wąsa kręcąc, gdy Pełka stanął uwnijścia i powitał wodza.%7ływo zbliżył się ku niemu Sobieski, uderzając po ramieniu. Bóg zapłać, żeście mi się tak rychło zjawili pójdzcie bliżej Waszmość,bobym nierad, aby nasza rozmowa uszu ciekawych doszła, a jest tu ich nadpotrzebę.Na twarzy hetmana nie frasunek lub niepokój, jak przed bitwą, ale się jakbyradość malowała i spokój wielki.Zatarł ręce. Mówiliście mi Waszmość niegdy, żeście u króla Jmości mieli dosyćzachowania, i że mu dobrze życzycie. O pierwszym nie wiem, bo to nie moja rzecz sądzić, a drugiego się niewypieram, rzekł Pełka. Powiem wam więc rzecz smutną, odezwał się hetman
[ Pobierz całość w formacie PDF ]