[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przeżyłabym tego po raz drugi.Nie mam dość siły.Poraz pierwszy od wybuchu rewolucji czuję, że znowu trzymam życie we własnych rękach.Nieoddam tego wszystkiego nikomu, nawet tobie.Wtedy Esko powtórzył swoje wcześniejsze pytanie.Nie chciał się poddać, nie zamierzałrezygnować z walki. Kochasz go?Lecz zanim Katerina zdążyła odpowiedzieć, rozległ się tupot biegnących stóp i z mrokuwyłonił się zdyszany, pijany i całkowicie przytomny Bo. Esko, dzięki Bogu, że cię znalazłem! wyrzucił z siebie.Oparł dłonie na kolanach inachylił się.Zgubił kapelusz i jego gęste włosy okrył szron. Ta kobieta w czerwonejsukience, z czerwonymi ustami& Jak ona się nazywa? Nie teraz, Bo& zaczął Esko. Wbiła jakiemuś gościowi widelec w nogę dyszał Bo. Doszło do bójki i ktoś kogośpostrzelił w klatkę piersiową, ale ona nie miała z tym nic wspólnego&W tej samej chwili otoczył ich gwar podniesionych, podekscytowanych głosów i obok Bozatrzymało się kilka osób, z których każda usiłowała opowiedzieć własną wersję wydarzenia. Pistolet& & i nazwał ją& Wbiła mu widelec na półtora centymetra, słowo honoru& Ten facet& Krew& Uciekła z klubu wyjaśnił Bo. To trochę szalona dziewczyna, ale mnie się podobała.Myślę, że ja też wpadłem jej w oko.Jak uważasz, Esko? Nazywa się Marion Bennett rzucił Esko, bez powodzenia usiłując złowić spojrzenieKateriny. Pracuje dla magazynu Vanity Fair.Idz jutro do redakcji, na pewno jąznajdziesz.Bo podziękował mu i zniknął, lecz kiedy Esko odwrócił się do Kateriny, obok niej stał jużRobert i zapalał jej papierosa.Nie wydawała się szczególnie nieszczęśliwa z powoduprzerwanej rozmowy z Esko, wręcz odwrotnie, na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi.Wszystko wskazywało na to, że trubadur slumsów uratował ją z opresji. Katerino& zaczął Esko. Nie przejmuj się, Robert odwiezie mnie do domu.Dzięki za miły wieczór.Esko długo nie ruszał się z miejsca.Zaczekał, aż wszyscy odejdą i zapadnie cisza.Wiedział, że Katerina nie wróci, ale nie chciał opuścić parku, wyobrażając sobie, iż nadalczuje jej perfumy, ten zapach, który został stworzony chyba specjalnie dla niego.Patrzył naopadające powoli płatki śniegu i wspominał, jak wtedy, przed laty, po pierwszym spotkaniu zKateriną przez cały następny miesiąc codziennie stał po kilka godzin przy oknie w swoimpokoju na plebanii Kalliokoskiego.Wpatrywał się w korony drzew i czuł, że całe jego ciałosię rozluznia, opuszcza świat rzeczywistości w oczekiwaniu na coś, co miało nastąpić.Czekałna wizję, która nawiedziła go na zamarzniętym jeziorze, na kluczowy moment swojego życia.I podobnie jak nigdy nie stracił tej wizji z oczu, tak zawsze czuł, że dokładnie wie, kim jestKaterina.Wiedział to wtedy i wiedział w Helsinkach w 1918 roku, jakby jej wewnętrzne jalśniło blaskiem, który tylko on potrafił dostrzec.Nigdy nie był w stanie przewidzieć, czyKaterina pozwoli mu zbliżyć się do zródła owego blasku, ale zawsze go widział.Zawsze, ażdo tej chwili, bo teraz światło znikło.Być może zgasło na dobre.Zawsze uważał, że śnieg ma właściwości hipnotyczne.Prawie godzinę stał w CentralParku, nie widząc wieżowców Manhattanu, jakby wyspa została zaczarowana, a on byłjedynym człowiekiem, który nie poddał się czarom.Aagodna ciemność wokół niego pełnabyła opadających cicho płatków śniegu.10Następnego ranka wstał wcześnie, jak zwykle zjadł śniadanie w swoim barze i pieszodotarł na Broadway.Wszedł do kamienicy na Czterdziestej Siódmej i nie czekając na windę,wbiegł na górę, zaskakując Lazarusa w jego gabinecie. Joe, wiem, że opowiadasz ludziom, iż to ty jesteś autorem mojego projektu powiedziałbez ogródek.Lazarus podniósł przekrwione, załzawione oczy.Jego twarz przesłonił rzadki obłoczekpary, unoszący się znad stojącej przed nim filiżanki kawy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]