[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No? - pyta.Jest drobna, ale tak pewna siebie, że zdaje się wypełniaćsobą przestrzeń.- Co ty na to?- Cudownie - mówię.Biuro jest umeblowane, a właściciel GraniteInvestment Strategies ma najwyrazniej doskonały gust.Biurko jest nietylko dość duże, by można na nim rozłożyć tuzin projektów, ale teżnowoczesne i odrobinę ekstrawaganckie, a mimo to wygląda bardzoprofesjonalnie.Zciany są gołe, ale to akurat łatwo można zmienić.Mała sofa jest bonusem.Pomieszczenie jest tak małe, żenajsensowniej byłoby tu wstawić dwa gięte plastikowe krzesełka.Alepierwszy najemca zdołał świetnie rozplanowaćprzestrzeń i mała kanapa pod przeciwległą ścianą pięknie klamrujewnętrze, zamiast je przytłaczać.- Dostępne od zaraz - mówi Lisa.- Klientowi bardzo zależy.Przesuwam palcem po blacie biurka.Kusi mnie to.Od jakiegoś czasuchciałam wynająć biuro, ale teraz naprawdę stoję w pomieszczeniu, któremogłoby mieć na drzwiach moje nazwisko i muszę przyznać, że taświadomość uderza do głowy.Wsuwam rękę do kieszeni i muskam palcem krawędz jednej zwizytówek, które sprezentował mi tego ranka Damien. Nikki L.Fairchild, Prezes, Fairchild Development".Roześmiałam się, kiedyotworzyłam pudełeczko, ale były też łzy.Nie tylko dlatego, że wreszcie,wreszcie to robię, ale dlatego, że zobaczyłam w oczach Damiena dumę.Zdaje się, że zaczynam mniej więcej tak samo jak on; w końcuDamien nie wyskoczył z głowy Zeusa z rakietą tenisową w jednej ręce iStark Tower w drugiej.Nie, zaczynał skromnie i powoli pracował naswoje miliardy.Uśmiecham się; ta myśl dziwnie dodaje mi otuchy.- To świetna okazja - kusi Lisa.- Wiem - mówię szczerze.Ze względu na okoliczności warunkipodnajmu są wyjątkowo korzystne.Poza tym w budynku jest doskonałaochrona - o czym Damien przekonał się ubiegłego wieczoru, kiedywykonał już kilka telefonów po odjezdzie policji.Najemcy muszą miećkartę, żeby wejść do budynku, a klientów musi wpuścić recepcjonistka,która odgrywa też rolę portiera, oddzielającego dwunastu najemców odświata zewnętrznego.Co więcej, do Sherman Oaks Galleria można stąd dojść pieszo.Jeślizdarzy mi się kiepski dzień w pracy, będę mogła się pocieszyć zakupami.A jeśli dzień będzie dobry, mogę to zakupami uczcić.Kołyszę się lekko na piętach, usiłując podjąć decyzję.Nie, tonieprawda.Chcę tego.Ale też przeraża mnie to - jakskok z samolotu bez spadochronu.Tylko że ja mam spadochron.Spadochron nazywa się Damien i wiem, że zawsze mnie złapie.- Mogę pracować w domu - mówię słabo.- Na pewno - kiwa głową Lisa.- Mam wielu klientów, którzy to robią.Większość firm zaczyna się w domu.Patrzę na nią, zaskoczona.Nie spodziewałam się solidarności.- Ale co z twoją współlokatorką? - pyta.- Jamie, tak? Mówiłaś, że jestaktorką.Ma jakąś stałą pracę? Gra w czymś regularnie?- Nie, ale co to ma do.och, no tak.- Jamie jest bardzo wspierająca,ale jest też moją najlepszą przyjaciółką i lubi gadać.Jeśli zechcę sięskupić na pracy, a ona zacznie nadawać o facetach albo ubraniach, alboczy zrobić sobie tatuaż na tyłku, będę miała problem.A tutaj czynsz jestnaprawdę niski.- Przygotowałam dla ciebie plan - mówi Lisa, wyciągając z teczkiskórzane portfolio.Widzę na nim moje inicjały - NLF - a ona staje obok,kiedy je otwieram, trochę wystraszona tym wszystkim, co dla mniezrobiła.W środku znajduję plan sieci skoncentrowanej na kobietach wtechnologii i rozrywce.- Są przynajmniej dwa tuziny organizacji w tym mieście, któreskupiają się na kobietach w branżach związanych z technologią -wyjaśnia.- Nie ma lepszego sposobu na spotkanie potencjalnychpartnerów biznesowych czy klientów.Jeśli chodzi o kontakty wprzemyśle rozrywkowym, to trochę mniej pewne, ale teraz jesteś naświeczniku, czy ci się to podoba, czy nie.Równie dobrze możesz towykorzystać.Nie jestem pewna, czy chcę korzystać ze swojego niechcianegostatusu celebrytki, ale trudno nie zgodzić się z jej oceną sytuacji.Lisa przerzuca kilka kartek i pokazuje ogólnikowe zestawieniezysków i strat, wynikające z kosztów najmu orazprzychody prognozowane w oparciu o jej badania rynku aplikacji.Cieszy mnie, że kilka moich aplikacji, które są już na rynku, wychodziponad średnią.- To ostrożne podejście - mówi Lisa.- Ale, jak widzisz, spodziewamsię, że w ciągu sześciu miesięcy wyjdziesz na zero i kapitał zakładowy,który włożysz w to ze swoich oszczędności, zwróci się w całości.Ciągle przewracam kartki, trochę przerażona.- Lisa, to jest fantastyczne.Ale musiałaś poświęcić na to mnóstwoczasu, a ja.Urywam z wahaniem.Chcę powiedzieć, że nie jestem klientką, a tozabrzmiałoby szorstko.Lisa chyba rozumie, do czego zmierzam, bo zaczyna się śmiać.- Cieszę się, że mogę pomóc przyjaciółce.Nawet takiej, której prawienie znam, bo poznałyśmy się w tak zwariowany sposób.Nie mogę powstrzymać uśmiechu.Ma rację.Właściwie prawie się nieznamy.Ale ona należy do ludzi, którzy po prostu mi pasują i jestem jejwdzięczna, że zaczęła ze mną rozmawiać, kiedy pracowałam dla Bruce'a inie wystraszyła się, kiedy mnie zwolnił, a paparazzi wywlekli wszystkona światło dzienne.- Nie, żeby było to całkowicie altruistyczne - mówi z błyskiem w oku.- Oczekuję w zamian wspaniałych referencji.- Jej komórka zaczynadzwonić.Lisa podnosi palec, spoglądając na ekranik.- Muszę odebrać.Przejrzyj resztę i daj mi sekundę.Kiwam głową, a potem zabieram portfolio do jedynego okna wbocznej ścianie pokoju.Jest duże i wpada przez nie tyle światła, żepomieszczenie wydaje się jasne i przestronne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]