[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakże otwierała się przed nią i Eve musiała jej pomóc.Usiadła na kanapie i potarła oczy.Za dużo miała spraw na głowie.Za wiele potrzeb, którymmusiała sprostać.Ach, nie powinna się użalać.Przynajmniej sprawy posuwały się do przodu. Zpisz?Otworzyła oczy.Przed nią stała Jane z tacą. Nie, oszczędzam oczy.W nocy mało spałam.Jane postawiła tacę na stoliku. Przyniosłam też moją kanapkę, ale nie masz chyba ochoty na towarzystwo.To Jane nigdy nie chciała się przyznać, że pragnie czyjegoś towarzystwa. Właśnie pomyślałam, że jakoś smutno mi samej.Siadaj.Jane usiadła z podwiniętymi nogami na końcu kanapy. Nie będziesz jadła?  spytała Eve. Będę. Jane wzięła kanapkę i uskubała kawałek bułki. Często jesteś sama, prawda? Zdarza się. Ale masz matkę i Joego, i pana Logana. To prawda. Eve ugryzła kanapkę. Czujesz się czasem samotna, Jane?Dziewczynka podniosła brodę do góry. Nie, na pewno nie. Tak się zastanawiałam.Ostatnio w ogóle nie pytasz o Mike a.  Mówiłaś, że twoja matka chce go odebrać ojcu.Jeśli jej się uda, to fajnie. Spojrzałapodejrzliwie na Eve. Dlaczego się tym interesujesz? Czy coś się stało? Czy ten facet gowyrzucił i. Nie, mama mówi, że się zakolegowali.Nic się nie stało. Coraz bardziej upewniała się, żecoś jednak stało się Jane. Czasem ciężko jest być z dala od przyjaciół, a wiem, że lubiszMike a.Przekonałam się, że samotność często się zaczaja i atakuje człowieka. Mnie nie.Musiała spróbować innej drogi. Dziwię się, że nie jesteś z Montym.Jestem pewna, że cię potrzebuje.Cisza. Nie.Sarah powiedziała, że moja obecność trochę pomaga, ale tak naprawdę on potrzebujetylko jej.Nawet nie zauważa, że jestem przy nim.A więc o to chodziło. Jestem pewna, że Monty wie, iż przy nim jesteś.Jane potrząsnęła głową. To jej pies.Należy do niej. Nie patrzyła na Eve. Chciałam, aby był mój.Myślałam, żejeśli będę go dość kochała, pokocha mnie bardziej niż Sarah.Chciałam go jej odebrać  dodałazaczepnie. Rozumiem. Nie mówisz, że nie powinnam tak robić? Nie. To było złe.Ja.lubię Sarah.Ale kocham Monty ego.Chciałam, żeby był mój. Zacisnęłapięści. Chciałam, żeby coś było moje.Tylko moje. Monty należy do ciebie.I trochę bardziej do Sarah.To naturalne.Była pierwsza w jegożyciu. Tak jak Bonnie była pierwsza w twoim?Eve poczuła wstrząs. Myślałam, że rozmawiamy o psie.Skąd się wzięła Bonnie? Należała do ciebie.Dlatego mi pomagasz, prawda? Robisz to dla Bonnie, nie dla mnie. Bonnie nie żyje, Jane. Ale wciąż należy do ciebie.Nadal jest pierwsza. Ugryzła kanapkę. Wcale mi niezależy.Dlaczego miałoby zależeć? Nic mnie to nie obchodzi.Pomyślałam tylko, że to śmieszne.Mój Boże, w jej oczach błyszczały łzy. Posłuchaj, Jane. Nie zależy mi.Nie zależy. Ale mnie zależy. Eve przesunęła się na kanapie i objęła Jane. Pomagam ci, bo jesteś szczególną osobą, i to jest jedyny powód.Jane siedziała sztywno w jej objęciach. I lubisz mnie? Tak. Boże, już prawie zapomniała, jak małe i drogie jest ciałko dziecka. Bardzo cięlubię. Ja.ciebie też lubię. Jane rozluzniła się powoli. Niech tak będzie.Wiem, że nie mogębyć pierwsza, ale może zostaniemy przyjaciółkami.Ty nie należysz do nikogo tak jak Monty.Chciałabym. Urwała. Być może  powiedziała Eve.Jane niesłychanie ją rozczuliła.Starała się być obojętnai odpychająca, a tak bardzo jej potrzebowała. Dlaczego nie? Możemy zostać przyjaciółkami,prawda? Masz coś przeciwko temu? Nie. Jane siedziała przez chwilę nieruchomo, a potem odepchnęła Eve. Dobrze.Załatwione. Wstała i szybko podeszła do drzwi. Zaniosę Monty emu coś do jedzenia i pójdęspać.Chwila słabości najwyrazniej minęła.Teraz Jane chciała jak najszybciej wycofać sięz sytuacji, która musiała ją krępować.Eve była równie skrępowana.W ciągu ostatnich paru minut czuła się tak samo niezręczniejak Jane.Niezła z nas para  pomyślała ponuro. Mówiłaś, że Monty cię nie potrzebuje. Musi coś zjeść.Sarah musiałaby go zostawić, żeby pójść po jedzenie, i wtedy byłoby musmutno.To nie jego wina, że nie kocha mnie najbardziej  dodała, wychodząc z pokoju.Kompromis, przystosowanie się i akceptacja tego, co nieuchronne.Do tego sprowadzało siędotychczasowe życie Jane i bała się prosić o coś więcej  pomyślała Eve, podnosząc sięz kanapy.Teraz jednak ten system został po raz pierwszy przełamany.Jane niechętnie przyznała,iż potrzebuje kogoś bliskiego, i wybrała do tej roli Eve.Wchodząc po schodach, Eve uśmiechała się do siebie.Nie tylko Jane zmuszona była dokompromisów.W jej uczuciach Eve zajmowała drugie miejsce po psie.Dopiero kiedy znalazła się w łóżku i zgasiła światło, zrozumiała nagle znaczenie tegowszystkiego, co zaszło.Don osiągnął swój cel.Jane pokonała wszelkie zabezpieczenia, jakimi obstawiła się Eve, i stała się dla niej kimśważnym.Uspokój się  zgromiła się w myślach.Nic takiego się nie stało.Jane nie została drugąBonnie.Uczucia, jakie Eve żywiła do Jane, były zupełnie inne.Jane była bardziej przyjaciółkąniż córką.Ale tego rodzaju bliskość zapewne wystarczała, aby Don zaatakował. Nagle zaczęła panikować.Nie było jeszcze za pózno.Mogła odepchnąć od siebie Janei udawać, że tych chwil szczerości w ogóle nie było.Nie, to było niemożliwe.Nie potrafiłaby tak jej skrzywdzić.Don nie miał pojęcia, że coś się między nimi zmieniło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl