[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciążnie mogłam oddychać i czułam się trochę oszołomiona.Rozejrzałam się wokół.Znalazłyśmy się w eleganckim pokoju z kolumnami.Wokół stały obitejedwabiem sofy i małe stoliczki na pajęczych złotych nóżkach.Fairfax Hall.Ztrudem uświadamiałam sobie, co się stało.Jeszcze przed chwilą stałam przystajniach, a teraz znalazłam się tu, w domu Sebastiana.Helen skinęła na nas, żebyśmy poszły jej śladem.Z eleganckiego salonuprzeszłyśmy do mrocznego korytarza.- Jeśli ktokolwiek nas tu znajdzie, to nawet sobie nie wyobrażam, co sięstanie - oznajmiła Sara.- Jeszcze nigdy nie włamałam się do muzeum.- Teraz nie ma sensu zawracać - odparła Helen.- Chodzcie za mną.- Dokąd idziemy? - spytałam, starając się panować nad głosem.- Panna Scratton powiedziała mi, że wszystkie wnętrza zostały zachowanew dawnym kształcie.Tak jak wyglądały, gdy mieszkała tu rodzina Sebastiana.Jest tu biblioteka pełna starych książek.Może to zbyt oczywiste, ale dlaczegonie zacząć od niej? Wiesz, jak wygląda ta Księga?- Wiem tylko tyle, że Sebastian znalazł ją gdzieś na targu w Maroku ipodarował Agnes - odparłam.- W dzienniku napisane jest, że Księga jest stara,mocno używana i ma zieloną skórzaną okładkę.- W takim razie ruszajmy - zarządziła Helen.- Poszukajmy biblioteki.Poszłyśmy za nią pogrążonym w ciemnościach korytarzem.Latarkawychwytywała tylko skrawki białych jak duchy posągów i oprawionych wzłote ramy obrazów.Poczułam się, jakby te ciemne ściany były czymś żywym imogły widzieć, jak przechodzimy wzdłuż nich.Wciąż powtarzałam sobie, żemieszkał tu Sebastian.Znał te obrazy, wiele razy pokonywał korytarze, a jakodziecko biegał między pokojami.Wszystkie te drogie antyki były dla niegorównie swojskie jak dla mnie mój skromny domek nad morzem.Szłam napalcach, po ciemku, jak złodziej, ale czułam się szczęśliwa.Byłam w domuSebastiana, to mi na razie wystarczało.Nagle usłyszałam echo czyjegoś głosu,mąciło ciszę domu. Jesteś znużona, Evie.droga jest za trudna.znalazł sięktoś inny.Odwróciłam się, zdziwiona, ale Sara popędziła mnie do przodu, bo Helenwłaśnie otworzyła podwójne, rzezbione drzwi.- O rany! - westchnęła Sara.- Spójrzcie tylko.Zobaczyłyśmy wnętrze wielkiego, przepastnego pokoju.Był pogrążony wciemności, ale i tak wypatrzyłam wysokie regały i skórzane sofy, a także dwaogromne biurka.Panowała tu niewiarygodna cisza, jak gdyby całepomieszczenie spało zaczarowanym snem i czekało, aż znajdzie się ktoś, ktootworzy książki i znów tchnie życie w ich zakurzone stronice.Weszłyśmy dośrodka, a Helen omiotła półki światłem latarki.Stały tam powieści, wiersze,francuskie sztuki, nie brakowało książek o prawie i historii, poradnikówłowieckich i ogrodniczych, a także podręczników dotyczących niemalwszystkich zagadnień, jakie kiedykolwiek interesowały rodzinę Fairfaksów.Serce mi zamarło.Nie starczy nam życia, żeby przejrzeć te wszystkie tomy.Tobyło niewykonalne zadanie.- Nie znajdziemy jej - stwierdziłam żałośnie.Po czym zmartwiałam, boHelen skierowała światło na dwa portrety wiszące nad kominkiem.Sir EdwardFairfax.Lady Rosalind Fairfax - głosiły drukowane wywieszki.Postaci zportretów patrzyły na nas ze spokojem i błogością, uwięzione w czasie.Fairfaksowie nie wiedzieli jeszcze, że stracą jedynego syna i że śmierć ta nastąpiw atmosferze skandalu; pojawią się plotki o samobójstwie, a ciało nigdy niezostanie odnalezione.Sir Edward był tłusty, rumiany i nieciekawy, ale ladyRosalind olśniewała urodą.Jej oczy, błękitne jak chabry, pełne energii i życiabyły takie same jak Sebastiana.Ten wzrok mnie przyzywał.Błagał o pomoc,zanim będzie za pózno. Oddycha powietrzem żyjących.Młody mężczyzna o brązowych oczach.u Twego boku.- Przestań! Zrozumiem.Nigdy nie będę Cię winił.- Co się stało, Evie? - spytała Helen.- Słyszę głosy.W głowie.Nie, Sebastianie, nie, to nie tak! Nie ma nikogoinnego! Musisz mi uwierzyć!Wyrwałam Helen latarkę i, kuśtykając, wybiegłam z biblioteki.Ruszyłam wstronę okrytych miękkim dywanem schodów.Helen i Sara rzuciły się za mną.Wspinałam się, zmuszałam nogi do nadludzkiego wysiłku.Nie miałam pojęcia,dokąd idę.Prowadził mnie głos w głowie. Cierpię z tęsknoty za Tobą.Pragnę Twojego dotyku.Jeśli postanowisz obdarzyć uczuciem innego,zrozumiem.- Nie, pragnę tylko ciebie! Sebastianie! - Akałam, walcząc o oddech.- Nigdynie chciałam nikogo innego.Był blisko, wiedziałam to.Tu mieszkał i teraz pewnie właśnie tutaj znalazłsobie kryjówkę.Wymyślałam sobie w duchu za to, że wcześniej nie przyszłomi do głowy, by go poszukać w tym starym dworze.Biegałam jak szalona, odpokoju do pokoju, z trzaskiem otwierałam kolejne drzwi, za którymi kryły sięeleganckie, ale puste sypialnie.- Gdzie jesteś? Gdzie jesteś?! - krzyczałam w udręce.Ale dom nie chciał odkryć przede mną swoich tajemnic.Wszystko wokółbyło staromodne, wyzute z życia, martwe.jak w muzeum.Nie widziałamśladu dawnych ani obecnych mieszkańców.- Nic z tego - wysapałam i opadłam ze zmęczenia na niski fotel.- Nie ma gotu.I wtedy właśnie usłyszałyśmy cichy dzwięk, jakby coś ruszało się nadnaszymi głowami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]