[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy zawsze musisz odganiać je kijem?- Przesadzasz, Maggie - powiedział łagodnie, siadając w swoim ulubionym, dużymfotelu.- Trochę.- Ha! Ominęła cię wątpliwa przyjemność wysłuchiwania opowieści Celeste o twoimwspaniałym ciele i umiejętnościach kochanka.- Jakie to musiało być dla ciebie nudne, księżno.Oczywiście nie wierzysz jej.Wkońcu nigdy nie zauważyłem, żebyś się za mną uganiała.Zapomniałem nawet, że mam kij,kiedy przyszłaś.Bardzo dołujące dla człowieka o mojej.wielkości.Jej policzki zaróżowiły się lekko i przez moment nie patrzyła w jego ciemne,szydercze oczy.Uniósł brew.- Zachowujesz się bezsensownie, wiesz?- Tak - westchnęła.- Chyba tak.Wiesz, Brent, ty i ja jesteśmy parą powściągliwychludzi.Myślę, że można nas nazwać samotnikami.A przynajmniej ciebie.Nikogo niepotrzebujesz, prawda?Brent ostrożnie wyciągnął przed siebie nogi i skrzyżował je.- Potrzebuję ludzi -powiedział.- Ale zawsze trzymasz się na dystans, jakbyś nie chciał, żeby ktoś się do ciebie zbliżył.Jeśli znam się na czymkolwiek, Brent - ciągnęła, gdy on milczał - to właśnie na mężczyznach.- Maggie, nie ma się na czym znać.Wszyscy jesteśmy bardzo prości.- Seks, jedzenie i pieniądze.- W takiej kolejności? Nie bądz krótkowzroczna.Zapominasz o dobrej whisky iwygodnym łóżku.- Och, Brent, czy ty nigdy nie jesteś poważny? A może się boisz, że za bardzo się dociebie zbliżę i dlatego błaznujesz i odpychasz mnie od siebie?- Maggie - powiedział bardzo cicho - daj spokój, dobrze? To, kim ty jesteś i kim jajestem, nie powinno nikogo obchodzić.Wiem na pewno, że sypiasz sama.Czy to upoważniamnie, żeby pytać o powody? Naprawdę uważam, że użalanie się nad przeszłością, której niemożna zmienić, nie ma sensu.- Nie wychowałeś się w biedzie, Brent, więc twoja przeszłość nie może być taka zła.Trochę mi powiedziałeś o Wakehurst.Chyba powinnam być wniebowzięta, że zaufałeś mnie,kobiecie.Twoje oczy mają teraz taki niedobry wyraz! Wiem, że to kobieta zrobiła z ciebiesamotnika!Była z siebie tak zadowolona, że Brent pohamował swoją złość na to okropnewścibstwo.- Czyż kobiety nie są przyczyną wszystkich męskich problemów? - zapytał, cedzącsłowa, aż Maggie zamrugała.- No cóż, w moim przypadku to był mężczyzna, a ściśle mówiąc, mój ojciec - dodałaszczerze.- Napalony, cnotliwy kołtun! Boże, nienawidziłam go! - Wzięła się w garść,zaskoczona swoim wybuchem, i powiedziała dobitnie: - Ty jesteś twardzielem, BrencieHammond, prawda? Wybacz mi.Już nie będę, skoro nie chcesz, żebym wypłakiwała się natwoim ramieniu.- Nie bądz głupia, Maggie.- Wstał, przeciągnął się i z wdziękiem podszedł do okna.Opanowanym, chłodnym głosem rzucił przez ramię: - Jeśli chcesz, to mu dołożę.Chciałabyś?Roześmiała się, na początku niepewnie, a pózniej głośno i z całego serca.- Och, nie!Bóg raczy wiedzieć, ile osób musi teraz utrzymać.Nie chciałabym, żeby te maleństwa zostałysierotami.- Umilkła na chwilę, przyglądając się jego szerokim plecom.- Czy kiedykolwiekchciałeś mieć żonę i rodzinę, Brent?Jego ciało nagle zesztywniało, ale gdy w końcu odpowiedział, głos miał spokojny, anawet rozbawiony:- Czy widzisz mnie kołyszącego dzieciaki na kolanach? - Odwrócił się do niej i uniósłrękę.- Nie, księżno, nie odpowiadaj.Jeśli chcesz znać prawdę, raz była jedna dziewczyna.Słodka, piękna i łagodna.Ale oczywiście wszystko okazało się kłamstwem, grą.Jesteśzadowolona?- Raz, Brent? Wieki temu czy niedawno?- Niedawno - odpowiedział sucho, potem wymownie wzruszył ramionami, co wcalejej nie zwiodło.- Ona jest, jaka jest, a ja byłem na tyle głupi, że pomyślałem.Wystarczy.Wszyscysię uczymy, prawda Maggie? A tak przy okazji, nie masz żadnych kłopotów z Jamesem Corą?Wyraz twarzy Maggie nie zmienił się.Pomyślała, że to rozgoryczenie było tylkoczubkiem góry lodowej.Musiałby się bardzo upić, żeby powiedzieć więcej.Przystała nazmianę tematu, chociaż w duchu zastanawiała się, którą kobietę miał na myśli.- Jestprzystojny - powiedziała wymijająco.- Muszę ci to przyznać, ale nie chcę go.Zdradzieckiłajdak i Belle o tym wie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]