[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej dłonie zaczęły się poruszać, ugniatała jego ramiona wnieświadomym rytmie.Nie przestawała ssać.Dante czuł, jak z każdąminutą wracają jej siły.Oddychała teraz głębiej, już nie tak płytko iszybko.Jej ożywienie był najsilniejszym afrodyzjakiem, jakikiedykolwiek przyjął.Nadludzką siłą powstrzymał się odzaspokojenia własnej żądzy.- Pij dalej - mruknął, czując w ustach nacisk wysuniętych kłów.Język miał spuchnięty z pragnienia.- Nie przestawaj Tess.Towszystko dla ciebie.Tylko dla ciebie.Przysunęła się bliżej, przycisnęła piersi do jego torsu, a jejbiodra.Jej biodra ocierały się o jego miednicę w instynktownym,szybkim rytmie.Przekręcił się na wznak i leżał całkiem nieruchomo.Zamknął oczy, zatopił się w rozkosznej torturze, serce mu waliło.- 213 -Szkarłat północyNie przywykł do narzucania sobie ograniczeń, ale dla Tess byłgotów znieść wszystko, jeśli będzie trzeba.Rozkoszował się nią, miałwrażenie, że pożądanie zaraz rozerwie go na kawałki.Leżał skupionyna ruchu jej ciała, na jej cichym popiskiwaniu i jękach.Może wytrzymałby dłużej, gdyby Tess nie wpełzła na niego, anina chwilę nie odrywając ust od jego szyi, a jej włosy nie opadły mu napierś.Jego plecy same wygięły się w łuk, podrywając się z łóżka.Ssała teraz mocniej, jej skóra zrobiła się gorąca, poruszała się na nimpowoli, bez chwili przerwy.Nagle dosiadła go, objęła udami jego biodra i zaczęła pocieraćsromem o jego członek, jakby byli nadzy.Przez ubranie wyczuwał jejżar.Majtki miała wilgotne z pożądania.Oszołomił go słodki zapachjej podniecenia.- Jezu - wyjęczał, a kiedy zaczęła poruszać się coraz szybciej,złapał się za wezgłowie łóżka.Kołysała się na nim coraz gwałtowniej i mocniej, jej tępe ludzkiezęby wbijały się w jego szyję.Nie przestawała ssać.Czuł jak zbliżasię jej orgazm, jak wybucha.Jego własny też zbliżał się nieubłaganie,jego członek pulsował, gotów wystrzelić.Kiedy Tess doszła, poddałsię tej potrzebie.Orgazm ogarnął go potężną falą, wycisnął gozupełnie, obezwładnił.Zatracił się w nim, nie mógł opanowaćdzikiego pulsowania, które trwało bez końca.Tess zasnęła nagle na jego piersi.Po długiej chwili puścił wezgłowie łóżka i delikatnie dotknął jejbezwładnego ciała.Chciał w nią wejść, potrzebował tego równiemocno, jak powietrza, ale była w tej chwili taka bezbronna, że niemógł jej wykorzystać.Teraz, kiedy niebezpieczeństwo minęło, będąinne takie okazje, lepsze okazje.Musiały być.- 214 -Szkarłat północyROZDZIAA 31ROZDZIAA 31Tess budziła się powoli.Miała wrażenie, że jej twarz wynurza sięna powierzchnię mrocznej fali, na której unosiło się jej ciało.Dotarłado bezpiecznego wybrzeża.Odetchnęła głęboko i poczuła, jak jejpłuca wypełnia chłodne, świeże powietrze.Zamrugała raz, drugi.Powieki miała ciężkie, jakby spała wiele dni.- Cześć, aniele - powiedział głęboki, znajomy głos gdzieś bardzoblisko jej twarzy.Uniosła powieki i wtedy go zobaczyła.Patrzył na nią z góry, jegooczy były poważne, ale na ustach miał uśmiech.Pogładził jej czoło,odsuwając z twarzy kosmyki włosów.- Jak się czujesz?- Dobrze.- Czuła się lepiej niż dobrze.Jej ciało spoczywało namiękkim materacu, otulone w czarne, jedwabne prześcieradła.Dantezamykał ją w objęciach.- Gdzie jesteśmy?- W bezpiecznym miejscu.Tutaj mieszkam.Tu nikt cię nieskrzywdzi.Poczuła zmieszanie, obudziło się w niej coś mrocznego izimnego, co trwało tuż na skraju świadomości.Strach.Nie czuła goteraz, nie w jego obecności, ale zalegał w niej jak lodowata mgła.Niedawno się bała.Była śmiertelnie przerażona.Uniosła rękę do szyi.Palce natrafiły na wrażliwą, gorącą skórę.Nagły przebłysk pamięci przeszył jej umysł: straszliwa twarz o oczachjasnych jak płonące węgle, usta otwarte w okropnym syku, odsłoniętewielkie zęby.- Ktoś mnie napadł - wypowiedziała te słowa, nim wspomnienieuformowało się do końca.- Na ulicy.zaatakowali mnie.Dwóch,zaciągnęli mnie gdzieś i.- Wiem - powiedział Dante, delikatnie odrywając jej rękę od szyi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]