[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zatem zrobiłem to dla ciebie - rzucił lekkim tonem.- Poza tym naprawdę nie musisz czynić sobie wyrzutów.Mamy Harry'egoVan Dorna w garści.To zbyt poważne zadanie, żebyśmy mogli poprzestać najednym wariancie planu.Jeden z naszych ludzi jest przy nim.Zajmiemy sięHarrym we właściwym momencie, a ty potraktuj swoje niepowodzenie jakorodzaj nowego doświadczenia zawodowego.Peter miał ochotę prychnąć, ale nie zrobił tego.Madame Lambert nie byłaosobą, przy której wypadało prychać.- Uspokoiłaś mnie - stwierdził z przekąsem.- A teraz może wreszcie mipowiesz, co naprawdę cię tu sprowadza?Isobel uśmiechnęła się swoim pięknym uśmiechem kobiety pozbawionejwieku.Na jej idealnie gładkiej, porcelanowej twarzy nie było ani jednejzmarszczki, śladu przeżytych doświadczeń, żadnego piętna charakteru.Peterciekaw był, ile przeszła operacji plastycznych.Ale tak właśnie jest w naszymzawodzie, pomyślał.To twarz profesjonalistki, twarz, która nic nie ujawnia.Piękna, doskonała maska.- Przyjechałam powiedzieć ci, żebyś wziął sobie dwa miesiące wolnego.Od 2001 roku nie miałeś wolnego, powinieneś odpocząć.- Nie czuję szczególnej potrzeby.- %7łona od ciebie odeszła.- 153 -SR- To akurat wiem.Zostawiła mnie dwa lata temu.Nie pasowaliśmy dosiebie.Wyszła po raz drugi za mąż i pewnie jest szczęśliwa.- Nigdy się nie domyśliła, czym naprawdę się zajmujesz?Być może coś podejrzewała, ale wolał nie informować o tym madameLambert.Annabella była osobą całkowicie pozbawioną wyobrazni, ale miałaswój rozum.Odeszła od niego, zanim zdążyła poznać fakty, o których wolałanie wiedzieć.- Nie miała pojęcia.- Nawet gdyby się domyślała, to zapewniam cię, że nie zamierzamwydawać na nią wyroku śmierci, Peter - powiedziała madame Lambert z lekkąironią.- Nie jestem Harrym Thomasonem.Być może nie jesteś, pomyślał.Thomason był bezwzględnym,stetryczałym starcem, który miał na sumieniu wiele niepotrzebnych ofiar, ajednak odszedł na emeryturę ze wszystkimi honorami.Absolutna władzademoralizuje w sposób absolutny.To samo mogło dotyczyć madame Lambert.Peter wolał nie wystawiać na próbę bezpieczeństwa Annabelli.- Biedna dziewczyna - westchnęła madame Lambert.- Trzeba naprawdęsilnej kobiety, żeby potrafiła stawić ci czoła.Peter mimo woli pomyślał o Genevieve.Genevieve, która rzucała muwściekłe spojrzenia, piorunowała go wzrokiem i znęcała się nad nim w każdymwypowiedzianym zdaniu, chociaż wiedziała, że jest skazana, że nie wyjdzie ztego starcia cało.I co z tego zostało? Być może miałaby teraz poczucie satysfakcji,wiedząc, że on nie jest w stanie wymazać jej z pamięci.Ale chyba by z tegopowodu nie triumfowała.A może?- Ona żyje.Peter poderwał głowę i napotkał spokojne spojrzenie madame Lambert.- Oczywiście, że żyje.Wyszła za mąż za jakiegoś dentystę i mieszka terazw Dorking.- 154 -SR- Mówię o Genevieve Spenser.Razem z Renaudem pomagała Harry'emuVan Dornowi wydostać się z Little Fox Island.Van Dorn zabrał ją z sobą.Renaud miał znacznie mniej szczęścia.- Van Dorn ją dorwał? - Peter nie próbował udawać, że nie obchodzi golos Genevieve.- Z dwojga złego lepiej, żeby nie żyła.- Być może.Ale na to nie masz żadnego wpływu.To już nie twoja misja.Nawet ja mam ludzi, przed którymi muszę odpowiadać.Nie pozwolę ci niczrobić w tej sprawie.Osobiste zaangażowanie to pierwszy krok do katastrofy.Masz się trzymać z daleka od Genevieve.Dlatego wysyłam cię nadwumiesięczny urlop.Płatny, ma się rozumieć.- Pieprzę płatne urlopy - rzucił Peter ze złością.- Gdzie ona jest?- Chcesz ruszyć jej na ratunek, niby rycerz w lśniącej zbroi? Nie poznajęcię.Nigdy nie przejmowałeś się nikim ani niczym.Peter szybko się opanował.- Myślisz, że nagle obudziło się we mnie sumienie, Isobel.Muszę cięrozczarować.To kwestia dumy zawodowej i osobistej odpowiedzialności.Spenser miała umrzeć, to ja miałem ją zlikwidować, szybko i bezboleśnie.- Ach, i zapomniałeś?Peter puścił mimo uszu jawną kpinę.- Wiesz, jakim człowiekiem jest Harry Van Dorn.Nie mamy prawa pozostawiać nikogo w jego rękach, na jego łasce iniełasce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]