[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachował tak wiele z tego, coDayan i ja straciliśmy.Kiedy Savon zaatakował Syndil, Barack stał się potworem niepodobnymdo niczego, nad czym kiedykolwiek próbowałem zapanować.Szalał całymi tygodniami, takbardzo, że Dayan musiał użyczyć mi swojej siły, żebym mógł go kontrolować.- Nie zdawałam sobie z tego sprawy - powiedziała cicho Desari.- Utrzymywaliśmy to przed tobą w tajemnicy, ponieważ był tak wściekły i agresywny, żeobawialiśmy się o jego zdrowie psychiczne.Po tym, jak straciliśmy Savona, nie chcieliśmy cięmartwić tym, że moglibyśmy stracić też Baracka.Zdałem sobie sprawę, że on odczuwa nietylko męską potrzebę zapewnienia opieki, ale także żal i gniew, zdradę i ból, którychdoświadczała Syndil.- Położył się w ziemi na jakiś czas - przypomniała sobie Desari.- Wysłałem go spać, żeby zapewnić bezpieczeństwo nie tylko śmiertelnikom, ale inieśmiertelnym.Był tak zrozpaczony, tak bardzo cierpiał, że nie mogłem zrobić nic innego.Syndil potrzebowała czasu, żeby jej wspomnienie strasznych przeżyć zatarło się na tyle, byBarack mógł sobie poradzić z jej bólem.- To dlatego był taki spokojny, tak niepodobny do siebie przez ostatnie tygodnie.- Desariszturchnęła Juliana.- Dlaczego czekał tak długo, żeby się o nią upomnieć?Julian wzruszył ramionami z typową dla siebie, swobodną gracją.- Już od dawna nie zdarzyło się nam mieć kobiet urodzonych tak blisko swoichtowarzyszy.Nie znam ani jednego takiego przypadku, więc nie potrafię ci odpowiedzieć.Może taka bliskość daje mężczyznie więcej lat wolności.- Wolności! - Desari zmierzyła go piorunującym wzrokiem.- Nie mów mi o męskiejwolności.Ty skradłeś mi wolność, tak samo jak Barack skradł ją Syndil.Tempest poruszyła się, zaintrygowana tą rozmową.- Przecież ona może mu odmówić, prawda? Chodzi mi o to, że żyjemy w XXI wieku.Mężczyzni nie mogą tak po prostu porywać kobiet wbrew ich woli?- Kiedy karpatiański mężczyzna wypowie rytualne słowa przed swoją prawdziwątowarzyszką, ich dusze zostają połączone.A wtedy nie może przed nim uciec - odparł cichoJulian.- Dlaczego? - spytała Tempest, odwracając głowę i prezentując Dariusowi w całej okazałościoskarżycielskie spojrzenie swoich zielonych oczu.Na jego twarzy nie drgnął nawet mięsień, nie pojawił się choćby cień skruchy.Nie był teżłaskaw jej odpowiedzieć.Miał wręcz czelność wyglądać na rozbawionego.- Prawdziwa towarzyszka jest brakującą drugą połówką duszy.Rytualne słowa scalająduszę na powrót.Odtąd jedno nie może istnieć bez drugiego.To bardzo.- Julian przez chwilęszukał najbardziej odpowiedniego słowa.- To bardzo niewygodne, być oddzielonym odswojego prawdziwego partnera.- I mężczyzna może postanowić, że zwiąże ze sobą kobietę, nawet jeśli ona sobie tego nieżyczy? - Tempest kipiała z oburzenia.Nie była całkiem pewna, czy może mu wierzyć, ale jeślitak, to ten zwyczaj jest barbarzyński.Absolutnie barbarzyński.Darius objął jej ramiona zdrową ręką.- Tylko praktyczny, kochanie.Kobiety rzadko naprawdę wiedzą, czego chcą.Ale kobietarównież nie może uciec przed pragnieniem swojego towarzysza.Widzisz, on także dla niej jestbrakującą połową.Nie zważając na jego zranioną rękę, Tempest odepchnęła go od siebie.Nie ustąpił nawet namilimetr.Wiedziała, że tylko się z nią drażni, że śmieje się z niej, choć jego twarz nadal nic niewyrażała.- Ha, i tak w to nie wierzę.Ja nie jestem Karpatianką, więc mnie to nie dotyczy.Izamierzam porozmawiać z Syndil o tych bzdurach.Darius pocałował ją w szyję.To nie było krótkie, przelotne cmoknięcie, lecz długipocałunek, który przyprawił ją o dreszcz i sprawił, że ogień zatańczył w jej żyłach.Zmierzyłago wzrokiem.- Myślałam, że porozumieliśmy się w tej sprawie.Nic z tego.Czyż nie odbyliśmy długiejrozmowy na ten temat?Jego zęby drapnęły jej obojczyk, podbródkiem odsunął kołnierzyk jej bluzki odsłaniającskórę.- Naprawdę? Chyba nie mogę sobie przypomnieć.- Pamiętasz wszystko inne.- Tempest usilnie się starała nadać swojemu głosowi surowebrzmienie, ale z trudem jej to przychodziło, kiedy aż iskrzyło między nimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]