[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze pod moją opieką.Nie mogę zrobić nic innego, jak tylko zapewnićci to, czego potrzebujesz.Wolno potrząsnęła głową.- I co ja mam z tobą zrobić? Potrzebujesz każdej kropli krwi którą mamy w posiadaniu.Jestemprzyzwyczajona do niewielkich ilości.- To nie jest dobre dla ciebie.- warknął, patrząc błyszczącymi, czarnymi oczami.Shea wzniosła oczy donieba.- Ostatecznie mógłbyś chociaż udawać winnego, tak dla przyzwoitości.Nie musisz być taki zdowolony zsiebie i wkurzajacy.- odnalazła palcami plątaninę jego włosów i odgarnęła je z czoła.- Martwię się ociebie, Jacques.Gdzie jest twoja rodzina?Zmieszanie odbijało się w jego oczach, czarna próżnia wypełniła się rozdrabiniającym bólem.Chwyciła goza rękę, zataczając się pod wpływem przewijających się myśli, przez sekundę towarzysząc jego agonii.- Przestań, Jacques! Nie obciążaj pamięci inaczej powrócisz do tamtego piekła.Spokojnie.Umyję twojerany i włosy.To cię uspokoi.Dotyk jej palców na skórze był kojący, przesyłał chłód do rozpalonego umysłu.Jego ciało odpowiedziało,napięte mięśnie rozluzniły się zmniejszając trochę przeszywajacy go bólu.Dotyk dawał mu światło, zaktórym mógł podążać, nadzieję że pewnego dnia ból zniknie.Zamknął oczy i całkowicie poddał się jejdłoniom.Delikatne dzwięki jakie towarzyszyły jej poruszaniu się dookoła domu były kojące.Jej delikatnyzapach płynący ze skóry i włosów połączony z wonią ziół i kwiatów wydawał się go otaczać, niczymramiona, zamykał go w sobie.Shea dotykała go delikatnie badajac rany.Gąbka ślizgała się po żywym uszkodzonym ciele, pozostawiającdelikatne mrowienie.Wylewając ciepłą wodę na jego włosy tuliła jego głowę w swych ramionach.Czuł siędobrze, to było niemal zmysłowe.Kiedy palcami wmasowywała ziołowy szampon w jego włosy,skoncentrował się na uczuciach i na kilka chwil udało mu się wypchnąć ból z ciała.- Masz piękne włosy.- Powiedziała cicho, spłukując mydliny kolejną porcją ciepłej wody.Jej ramię byłoobolałe od trzymania jego głowy nad plastikową miską, ale czuła że przynosi mu to ulgę i ukojenie.Wyniosła miskę, rozłożyła ręcznik na poduszcze i pomogła mu połozyć się w poprzedniej pozycji.Kiedy suszyła mu włosy, jej ręce cały czas dotykały jego głowy; cieszyła się mogąc go dotykać.- Jesteś bardzo zmęczony.Prześpij się.- Więcej krwi.- chrapliwy i senny głos odezwał się w jej umyśle, rozgrzewając ją od środka.Bez wahania przelała porcję do szklanki i zajęła się zmywaniem rozlanej wody i środków do mycia włosówz podłogi.Kiedy przechodziła obok łóżka, chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął bliżej.- Co? - Shea przysiadła na brzegu łóżka z lekkim uśmiechem na twarzy.W jej oczach było ciepło i tkliwośćchociaż sama nie zdawała sobie z tego sprawy.Dłonią ześlizgnął się w dół jej ramienia masują silnymi palcami obolałe miejsca.- Dziękuję, Wiewióreczko.Przywróciłaś mi życie.- %7łyjesz, Jacques.- Uspokajała go, gładząc po włosach.- Nonszalancki ale absolutnie żywy.I nie znamżadnego innego lekarza, którego pacjent nazywałby wiewiórką.Shea otworzyła drzwi dzielące ich od ciemnoszarej nocy i zaciągnęła się świeżym powietrzem.Natłokszokujących informacji zalewał ją.Dziwne stworzenia włóczyły się po lesie, Shea znała dokładnąlokalizację każdego ze zwierząt, począwszy od stada wilków trzy kilometry dalej po szurające w pobliskichkrzewach trzy myszy.Słyszała wodę spływającą kaskadą i delikatnie przelewającą się nad kamieniami.Wiatr pląsał pomiędzy drzewami i zaroślami, szarpał grubą pokrywę liści leżącą na ziemi.Gwiazdybłyszczały nad jej głową niczym miliony kryształów promieniujących wszystkimi odcieniami srebra.Zachwycona, Shea wyszła z chaty, zostawiając drzwi szeroko otwarte by zapach krwi i słodki ciężar bólumogły ulecieć i by zastąpiło je świeże, czyste powietrze.Mogła słyszeć soki krążące w drzewach niczymkrew.Każda roślina miała swój zapach i żywe kolory.Miała wrażenie jakby urodziła się po raz drugi, ale wzupełnie innym świecie.Podniosła twarz ku gwiazdom, wciągając powietrze w płuca i naprawdę po razpierwszy od czterdziestu ośmiu godzin, zrelaksowała się.Sowa cicho przemykała po niebie, rozpiętość jej skrzydeł była wprost niewiarygodna a każde piórkoopalizowało kolorem co rejestrował jej doskonały wzrok.Jakieś dziwna potrzeba sprawiła, że zwróciła sięw stronę głębokiego lasu.Krople wody rozbłyskiwały niczym diamenty na omszałych kamieniach.Mechwyglądał jak szmaragdy rozproszone wzdłuż wijącego się potoku i przyklejone do pni drzew.Nigdy wżyciu nie widziała nic piękniejszego.Jej umysł, jak zwykle, przetwarzał dane przelewające się przez jej mózg.To było niczym ogromne puzzle,ale elementy dopasowywały się do siebie.Chciała urodzić się jako zwykła kobieta, taka która je normalnejedzenie i chodzi w promieniach słońca.Jednak ona - i inni - przejawiali ogromne różnice we wrażliwościzmysłów, metabolizmie i wymaganiach żywieniowych.Nie mogła uwierzyć, że legendy o wampirach byłyprawdziwe.Ale czy mogli być inną rasą ludzi, ze wspaniałymi darami, którzy potrzebują krwi doprzeżycia? Czy mogli żyć nieprawdopodobnie długo, przetrwać coś, co innych ludzi mogło zabić i móckontrolować swoje serce i płuca? Wszystkie procesy zachodzące w ich ciałach były inne.Ich organywewnętrzne mogły być inne? Wszystko mogło być inne.Shea potrząsnęła włosami.Językiem przesunęła po wargach i zagryzła nerwowo zęby.To wszystko byłojak z bajki.Lub raczej z horroru.Nieprawdopodobne.Czy nie tak? Człowiek nie powinien przeżyć, będąctak strasznie poraniony i zamknięty siedem lat pod ziemią.Nie ma takiej możliwości.To się nie mogłozdarzyć.Ale znalazła go.To była prawda.Odnalazła go sama.Więc jak ktos mógł pozostawać zdrowy naumyśle po siedmiu latach zamknięcia żywcem pod ziemią, umierając z bólu w każdej sekundzie.Te pytaniasprawiły, że poczuła się okropnie.Nie chciała się nawet nad tym zastanawiać.I co działo się z jej ciałem? Była inna.Zmiany zaczęły się już siedem lat temu, kiedy nagły ból doprowadziłją do utraty przytomności.Tego się nie da racjonalnie wyjaśnić.Potem przyszły koszmary, tak trwałe inieustające, nie dające nawet chwili spokoju.Jacques.Zawsze Jacques.To zdjęcie, które oprawcy pokazalijej dwa lata temu.Numer siedem.Jacques.Coś poganiało ją, przyzywało ciągle do tego strasznego miejscapełnego tortur i okrucieństwa.Do Jacques'a.Musieli zostać połączeni.W jakiś sposób.Logicznie to byłoniemożliwe.Ale każda jej cząstka mówiła, że to jest możliwe.Czy to nie czyniło jej życia dziwnym? Jejpotrzeba przetaczania krwi nie była jedynie psychosomatycznym uczuciem; próbowała wszystkiego bytego uniknąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]