[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie ścigał ich żadenokręt. Może wcale nas nie widzieli  powiedział Stig z nadzieją.Pozostali byli bardziejsceptyczni, nie odezwali się jednak.Hal już dawno zauważył, że kiedy wyrazi się głośno jakieśżyczenie, to nigdy się ono nie spełnia.Po kilku minutach Thorn stwierdził: Może masz rację.Kiedy ich zobaczyliśmy, było dość ciemno.A nawet jeśli oni naswidzieli i popłynęli za nami, to nie udało im się utrzymać kursu.Mieliby za bardzo pod wiatr.Płyniemy na południe, zepchnęłoby ich na południowy zachód.To była bardzo pocieszająca myśl.Jeśli będą dalej tak płynąć pod osłoną ciemności,każdy swoim kursem, przez kolejne osiem godzin, to świt powinien zastać  Czaplę samotną namorzu. Oczywiście, o ile nie siedli do wioseł  dodał Thorn i bańka mydlana pękła.Hal wiercił się przez chwilę w miejscu, zaciskając i otwierając palce na sterze.W końcupodjął decyzję  jedyną logiczną w tych okolicznościach. Płyniemy dalej.O świcie wszystko się okaże.Płynęli więc tak w ciemnościach,utrzymując kurs na południe.Po kilku godzinach Hal poczuł, że ucisk w żołądku zwalnia.Przekazał ster Stigowi, a sam się położył.Stefan zastąpił Jespera w roli czujki.Reszta drzemałana stanowiskach.Ale nikt nie spał głębokim snem.Każdemu towarzyszyła świadomość, żegdzieś tam w ciemnościach kryje się  Wilczy Wicher.Ingvar w ogóle nie spał.Siedział, wsparty plecami o maszt, z wyciągniętymi nogami.Chwilę po północy zobaczył, jak Edvin odrzuca koc, podchodzi do relingu i wpatruje sięw ciemność. Widzisz coś?  zapytał cicho Ingvar.Edvin odwrócił się do niego. Nic.Jest za ciemno.Widzę tylko rufę i nic więcej. Witaj w klubie  odparł Ingvar z uśmiechem.Również do Hala sen nie przychodził.Leżał na twardym pokładzie, całym ciałem odbierając każdy ruch  Czapli.Było to bardzokojące.Tak dobrze znane poskrzypywanie masztu i olinowania również napełniało goprzyjemnym uczuciem.Wciąż jednak towarzyszyła mu świadomość, że być może tuż za nimipłynie  Wilczy Wicher.Ogarniała go rozpacz na myśl, że być może tamci odnajdą ich i zmusządo powrotu do Hallasholm.Ta desperacka wyprawa była ich jedyną szansą.Zdecydowali się na nią natychmiast, bezzastanowienia, ponieważ to była ich jedyna nadzieja na godną przyszłość.Gdyby udało im siędogonić  Kruka i odzyskać Andomal, mogliby powrócić do Hallasholm z podniesionymigłowami.W ten sposób odkupiliby okropną zbrodnię  to przez ich niedbalstwo Zavac skradł najcenniejszy skarb Skandian.Ale gdyby  Wilczy Wicher dogonił ich teraz i zmusił do haniebnego powrotu, ichporażka byłaby jeszcze większa.Tak wielka, że już nigdy nie zdołaliby naprawić swego błędu.Zavac był gdzieś niedaleko.Hal to czuł.To była ich jedyna szansa, znalezć go i odebraćAndomal.Zastanawiał się, co zrobi, jeśli  Wilczy Wicher jednak ich dogoni.Przecież nie mogliwalczyć przeciw Erakowi i jego ludziom.Byli Skandianami.Ich rodakami.Chociaż nie jego, jak z goryczą dodał w myślach.Przez cały czas to podkreślali.W ichoczach był Aralueńczykiem.Przez jedną cudowną chwilę, kiedy go zaakceptowali i uznali zajednego z nich, miał poczucie przynależności, którego zawsze tak mocno pragnął.I które zarazpotem zostało zniszczone, przez Zavaca i przez własną głupotę.Gdyby tylko tamtej nocy nieopuścił stanowiska, to wszystko by się nie wydarzyło.Andomal nadal stałby bezpieczny naswoim miejscu.Mogli tylko dalej uciekać przed  Wilczym Wichrem , wykorzystać przewagę, jakądawały im trójkątne żagle.Tylko że w tym samym czasie Zavac mógł odpłynąć w siną dal.Aż doteraz dzięki kiepskiej pogodzie położenie  Kruka było dość łatwo określić, zapewne znajdowałsię on gdzieś u południowo-wschodnich brzegów Morza Białych Sztormów.Ale pogoda zaczęłasię zmieniać, nie potrafili przewidzieć, w którą stronę może popłynąć  Kruk.Praktyczniew każdą, mógł po prostu zniknąć, nie zostawiając za sobą żadnych śladów.Hal przekręcił się na plecy.Próbował rozluznić mięśnie, w nadziei, że ciągłe wznoszeniesię i opadanie łodzi ukołysze go do snu.Jednakże gorzka myśl o porażce nie dawała mu spokojui nie pozwalała popaść w słodkie zapomnienie.Tak mijały godziny. Wstaje świt. W jego świadomość wdarł się łagodny głos Stiga.Najwidoczniej jednakzasnął w którymś momencie, ale kiedy usiadł na posłaniu, półprzytomny i ledwo widząc na oczy,miał wrażenie, że musiało to nastąpić najwyżej kilka minut wcześniej.Podniósł się, rozciągnął obolałe członki i podszedł do Stiga.Oczy przyjaciela byłyczerwone ze zmęczenia. Stałeś na straży przez całą noc?Stig wzruszył ramionami. Potrzebowałeś snu.Hal z wdzięcznością dotknął jego ramienia. Niewiele go zaznałem  powiedział.Skierował wzrok na morze, Stig zrobił to samo. Ciągle za ciemno, żeby coś zobaczyć  stwierdził z westchnieniem. Kark mizesztywniał od tego gapienia się przez całą noc.Thorn siedział na swoim miejscu, owinięty nowiuteńkim kubrakiem.Pozostaliczłonkowie załogi spali na ławkach.Tylko Wulf czuwał.Kilka godzin wcześniej zastąpił Stefanana stanowisku obserwacyjnym.Hal zawołał go teraz. Obudz ich.Wulf zaczął chodzić między ławkami i potrząsać każdym z chłopców po kolei.Przeciągali się i ziewali, drżąc w chłodzie poranka, i rozglądali się dokoła, szukając wzrokiemprześladowców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl