[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może były nawet prezenty? Czyżby udawała, że nie zna mojego numerudo domu i do pracy? Jakimż to despotycznym potworem stała się mojasiostra!- Powiedz mi tylko, że mogę przyjść do was.Chciałabym się z tobązobaczyć.- Przeciągłe westchnienie ojca wyjaśniło wszystko.- Oczywiście, że możesz.Tęskniłem za tobą, córeczko.Całymsercem.Myślałem, że.że przestałaś mnie kochać.- Tato! Nigdy! To ja myślałam, że o mnie zapomniałeś!- W żadnym wypadku.Moje życie odmieniło się w mgnieniu oka.Odzyskałam miłość ojca.Jednak odzyskanie zaufania i przywiązania będzie wymagało czasu.Niewidzieliśmy się tyle lat.Czy kiedykolwiek próbował mnie odszukać?Może przerwał starania, gdy nie przyniosły rezultatu.Teraz musieliśmystawić czoło Joanie.Tata niewątpliwie kochał swą młodszą córkę, jednakw trakcie naszej rozmowy czułam narastający w nim gniew.- Czy jesteś w Charlestonie? - zapytał.Odpowiedziałam twierdząco i powiedziałam, że zostaję na dwamiesiące, a może nawet dłużej.Tym razem westchnął z nadzieją i zapytał,167RS gdzie możemy się spotkać.Zaproponowałam kolację następnego dnia uO'Farrellów.Umówiliśmy się na szóstą i ojciec rozkleił się na dobre.Wtedy dotarło do mnie, że podejrzewał moją przyjaciółkę, iż utrzymywałaze mną kontakt, a mimo to nie szukał mnie przez Selę.A do tego pozwoliłJoanie sterować swoim życiem.Ponieważ o wielu rzeczach niewiedziałam, przemilczałam to odkrycie.Jakikolwiek komentarz nie miałbysensu.- Sądziłem, że przez tych zarozumiałych Langleyów i wyrządzoneprzez nich zło straciłem cię na zawsze.Mam nadzieję, że kiedyś dostanąza swoje.- Bez skrupułów zwalił na nich winę, a ja znów nic niepowiedziałam.Przecież dojdziemy prawdy.Za jakiś czas.Odchrząknęłami wzdychając głęboko, odpowiedziałam:- No cóż, tato, mam nadzieję, że nie wszyscy z nich wylądują wpiekle.Mam własną listę kandydatów, jeśli już o tym rozmawiamy.Tata też westchnął i zaśmiał się cichutko.- Na początek wyślemy tam złą Louisę, co ty na to?- Tak jest.Sam diabeł nie da sobie z nią rady.Tato? Nie mogę siędoczekać spotkania z tobą.- Ja też, kochanie.Ja też.- Czy chcesz przyprowadzić Joanie? - spytałam z ciężkim sercem.- Zapytam ją i zobaczymy.- Rozłączyliśmy się i zaczęłamzastanawiać się nad tym, jak bardzo ojciec stał się zależny od mojejsiostry.Nawet nie zapytał Seli, gdzie jestem.Cóż mogło nim kierować,pytałam samą siebie, ale wszelkie rozważania postanowiłam odłożyć napózniej.168RS Następnego wieczoru powiem tacie, jak bardzo go kocham i chcę,aby rodzina była znów razem.Właściwie to nie wiedziałam, co jutrozrobię, ale z pewnością nie obejdzie się bez trudnych tematów.Nieoczekiwałam, że podczas naszej rozmowy tata okaże jakiekolwiek emocjelub przychylność.Kiedy jednak usłyszałam, jak łamie mu się głos, awłaściwie kiedy go usłyszałam po tylu latach, omal nie zemdlałam zewzruszenia.Niech szlag trafi Joanie.Tylko ojciec mi pozostał.I tylko onstanowił ostatnie ogniwo, które łączyło mnie z matką.Zachodziłam wgłowę, jak mogliśmy dopuścić do tak długotrwałej izolacji.Czyżbyprzeżyta tragedia nie pozwała nam otrząsnąć się z bólu? Sama przecież teżstałam się jej ofiarą.Nie rozumiałam jednak, dlaczego pozwalałam, byprzez tyle lat rządziły mną głupie lęki i uprzedzenia.To wszystko niemiało już znaczenia, dlatego że zdecydowałam się na najważniejszy krokw moim życiu: rozpoczęłam batalię o spokój.Ojciec na zawsze pozostaniemoim ojcem, bez względu na to, co zrobią Joanie i Langleyowie.Niemusimy nikogo pytać o pozwolenie, by odbudować łączące nas więzi.Teraz i ja wybuchnęłam płaczem i opadłam na okropne, obce łóżko, którez pewnością nie utuli mnie do snu.Szlochałam bez przerwy, a spływającepo twarzy łzy przynosiły mi ulgę.Pierwsza przeszkoda została pokonana.Postanowiłam wziąć się w garść i na nowo podjęłam trudrozpakowania bagaży.Przerwałam, gdy doleciał do mnie z szafy zapachpiżma.Tak może pachnąć świeca aromatyczna, ale na pewno nie mojabielizna.Muszę kupić papier do wyłożenia półek.Opróżniłam tylewalizek, ile się dało, zanim brzuch głośnym burczeniem dał mi znać, żeczas na posiłek.Byłam głodna jak wilk.Ustawiłam kosmetyki i przybory169RS toaletowe w łazience i spojrzałam w lustro.Przede mną długa droga, alewarta poświęceń.Umyłam twarz i nałożyłam lekki makijaż.Chwyciłam zkuchni jabłko i wyszłam.Powinnam czuć zmęczenie, ale rozpierała mnie energia, zupełniejakbym złapała nowy wiatr w żagle.Postanowienie o uporządkowaniuwłasnego życia wprawiło mnie w lepszy nastrój.Uznałam, że zacznę odpodstawowych zakupów.Przeszłam przez most i dotarłam do tutejszegocentrum handlowego.W ciągu godziny załadowałam samochód Seli pobrzegi i znów poczułam, że umieram z głodu.Skierowałam się więc RifleRange Road w stronę Coleman Boulevard, by dostać się na WyspęSullivana.Jechałam w stronę znanych z młodości, bezpiecznych okolic.W poniedziałkowe wieczory wyspę wypełniał letni spokój.Bez truduznalazłam miejsce parkingowe przed restauracją  Station Twentytwo".Zamknęłam drzwi i weszłam do lokalu.Tutaj samochody nie ginęły.Automiało alarm, ale który złodziej naraziłby na szwank swoją reputację,kradnąc różowe prześcieradła i ręczniki?Chociaż zamykano już kuchnię, musiałam wyglądać żałośnie, gdyżznalazło się dla mnie miejsce.Jessie, niezwykle atrakcyjna szefowa, odrazu wiedziała, że nie jestem stąd.- Co podać? - spytała życzliwie.- Poproszę wodę z lodem i kieliszek Sauvignon Blanc.- Miała pani ciężki dzień?- Okropny, a poza tym nie jadłam tu od dwudziestu lat.Ostatni razbyłam w tym lokalu na jego otwarciu.170RS - Już niosę drinki.Niestety, kraby w cieście się skończyły, za toflądra jest wyśmienita.Za chwilkę wracam.- Podała mi kartę dań i odeszław stronę baru.Przejrzałam menu.Kraby w cieście a la ciotka Mattie, ChrupiącaFlądra, Rajski Hamburger, smażone owoce morza - hmm, to wyglądałozachęcająco i wiedziałam, że na pewno na deser wybiorę rujnujące dietęciasto z budyniem wuja Williama.- Czy mogę już przyjąć zamówienie? - zapytała Jessie, stawiającprzede mną kieliszek z winem.- Wszystko zapewne jest smakowite, zdecydowałam się jednak naflądrę.Nie jadłam jej od wieków.- Na pewno się pani nie rozczaruje - odparła uprzejmie i odeszła.Patrząc za nią, zauważyłam, że wspaniale wygląda i pewnie w wiekusiedemdziesięciu lat będzie wyglądać jak pięćdziesięciolatka.Szczęściara!Pochłonęłam rybę i warzywa, dwa kawałki chleba i ciasto wujaWilliama, zapłaciłam i wytoczyłam się na zewnątrz.Czułam się cudownie.Wróciłam do Dziewiczych Wydm.Wrzuciłam do pralki noweprześcieradła i kapę na łóżko.Dochodziła dziesiąta, było zbyt wcześnie nadrzemkę na kanapie, a nie zamierzałam oglądać telewizji, bo tego nielubiłam.Zadzwoniłam do Adriana, ale syn właśnie się uczył i spytał, czymoże do mnie oddzwonić następnego dnia.Powiedział tylko, że wszystkow porządku i żebym się nie martwiła.Wyszłam na balkon zaczerpnąćświeżego powietrza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl