[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odda mudobrowolnie nawet łyżeczki do herbaty.Co on może zrobić? Nie będzie się przecież z nią bić.Działał teraz pod wpływememocji, ale doskonale wiedział, co robi. Nie mam innegowyjścia  powtarzał do siebie.Kiedy znalazł się przy jedynym w okolicy bankomacie,wypłacił tysiąc złotych, w setkach.Potem maszyna odmówiławspółpracy.Skontaktuj się z właścicielem karty  informowałauparcie.Wszedł do banku i czarującym głosem poprosiłkierowniczkę.Wyszła wąsata baba w białym koronkowymkołnierzyku nakładanym na sweter z dzianiny.Z dalekaśmierdziała potem.Zmusił się do uśmiechania oraz władczegotonu.Pomagał mu wizerunek: płaszcz, teczka.Szkoda, żeakurat dziś nie założył garnituru. Chciałbym zrealizować czek.To pilne.Na blankiecie złożył dwa podpisy: swój i Anki.Wpisał kwotę: cztery i pół tysiąca złotych.Dokładnie tyle jeszcze mogła udzwignąć ich linia kredytowa,którą dostali dzięki jego stałym dochodom.Siedział z godzinę,czekając na potwierdzenie wzoru podpisu, patrzył nabeznadziejnie ubrane pracownice banku.W końcu wypłaconomu gotówkę.Zwinął pieniądze i związał je gumką, którą znalazłw kieszeni. Chcesz walki? Dobrze.Dopiero teraz mnie zdenerwowałaś!Oko za oko.Będziesz płaciła nasze długi  powiedziałwychodząc z budynku.Nie myślał już o tym, co się stanie, gdyna jaw wyjdzie, że policjant podrobił podpis i zdefraudowałpieniądze.Musi przecież z czegoś żyć.Za trzy dni wraca doKatowic.Zajmie się swoimi sprawami.Anką, rozwodem i sobą.Przez całą drogę do białostockiego aresztu słuchał RollingStonesów.Gwizdał i palił.Nabuzowany złością wbiegł poschodach do pokoju Aysego. Witam pana psychologa! Może się pan szykować do domu Aysy aż rozpływał się w uśmiechach.Hubert Meyer pierwszyraz w życiu widział łaszącą się łasicę w ludzkiej skórze. Wiem, wiem.Macie kolejny strzał w dziesiątkę, który niechce się przyznać  zakpił.  Cóż, przyznanie się do winy to w tym przypadku kwestiaczasu. Tak samo mówił pan poprzednio.Z tego, co wiem, czas niepłynie na waszą korzyść.Chyba działa pan po omacku, panie.Czupryna  dodał Meyer i spojrzał na łysą czaszkę gliniarza.Ten oczywiście dostrzegł szyderstwo i wzburzonyodpowiedział: A cóż pan nowego znalazł, hę? O ile wiem, jeszcze pannarobił kłopotów i wszczęto przeciwko panu postępowaniedyscyplinarne. To się jeszcze okaże, czy słusznie  odpowiedział Meyer iostentacyjnie zapalił papierosa.Aysy nie wytrzymał:  W tym gabinecie się nie pali! Jak się miewa nasz podejrzany?  Meyer jakby nie słyszał.Spokojnie podszedł do drzwi, otworzył je i stanął w progu.Rękę z dymiącym papierosem wystawił na zewnątrz. Oczywiście.Nie wiedziałem.Teraz palę w palarni.Aysy rzucił na profilera wściekłe spojrzenie i tak zacisnąłzęby, że aż przegryzł wykałaczkę. Proszę się wynosić.Niemam czasu na teatr.Ani na rozgrywki z panem. Tak? Nawet jeśli wiem, jak przycisnąć podejrzanego, byprzyznał się do winy?Aysy zacisnął pięści. Gratuluję.Nie potrzeba nam magii i wróżenia z fusów.Atym bardziej pańskich porad.Sami dobrze wiemy, jakpracować.Meyer zgasił papierosa w popielniczce na korytarzu izamknął drzwi.Oparł się o blat biurka i niemal zetknął siętwarzą z Aysym.Zdawał sobie sprawę, że tamten czuje jegooddech i robi mu się słabo.Być może ma ochotę nawet zapalić.Albo brzydzi się nim.Nieważne.Meyer chciał złamać Aysego iczuł, że ten coraz bardziej mięknie. Doskonale znam podejrzanego.I wiem też, że pańskiemuszefowi bardzo zależy na jego wyjaśnieniach.Mogę pomóc.Więc raz jeszcze zapytuję: Jak się miewa nasz podejrzany?Aysy odjechał z krzesłem na kółkach pod ścianę i udał, żeszuka czegoś w segregatorze.Wydymał przy tym wąskie wargi.  Ma się świetnie.Brak alibi, mikroślady, odciski.I widzianojego auto pod posesją aktorki. A któż je widział? Sąsiadka. Z jakiej odległości? Z naprzeciwka. Widziała auto.Ale nie jego! I zapewniam, że nawet ja niezobaczyłbym z kilometra osoby wchodzącej do mieszkaniaaktorki, a tym bardziej staruszka w wieku 84 lat, bo o GabrieliJózwiakowej pan mówi. Zobaczymy, zobaczymy. Słaby dowód.Adwokat pana wyśmieje.A biegli obalązeznania ślepej jak kura sąsiadki.Możemy się założyć. Mamy też kolczyk Niny Frank, który morderca wyrwał zpępka.Znaleziony podczas przeszukania u podejrzanego.Ha! Ico pan na to? Może to nie jej.Kobiety mają mnóstwo biżuterii.A częstojest ona podobna. Należał do Frank.Jest widoczny na kilku jej starychfotografiach.Specyficzny: szafirowy, szlifowany w Wiedniu.Mamy też ekspertyzę wykonawcy  Aysy pokiwał głową iwykrzywił usta w grymas, który miał być zapewne uśmiechem. Skąd wiadomo, że miała go na sobie w dzień zabójstwa? Mąż potwierdził.Meyer roześmiał się gromko. Przecież on jest podejrzany  powiedział. Ale jeśli panjest zadowolony z przebiegu śledztwa, to moje gratulacje dodał profiler. A nowy podejrzany wyjaśnił coś na tęokoliczność?Aysy zamyślił się. Odmawia składania wyjaśnień.I nie przyznaje się,oczywiście. Czeka na adwokata? Nie, ma już adwokata z urzędu.Stary pijak.Zresztąpodejrzany z nim też nie chce gadać. Aha.Czyli niezły klops.W grę wchodzi tylko procesposzlakowy.A prokurator nęka pana dwa razy dziennie: rano i po południu pytaniem, czy już się przyznał?  uśmiechnął sięMeyer. Nie jest najgorzej  bronił się Aysy. Panie Czupryna, zarówno ja, jak i pan, wiemy, że po dwóchfalstartach nie możemy znów dać się ugotować.Najpierwpewniak listonosz, potem mąż, a teraz ten ochroniarz. W razie czego męża też zatrzymaliśmy.Meyer znów wybuchnął śmiechem. Jest pan naprawdę zabawny.I co pan teraz wybierze wteleturnieju: pół na pół czy telefon do przyjaciela? A możebędziemy ciągnąć zapałki i losowo wskażemy, kto zabił.Aysy podrapał się po głowie. Dobra, co pan ma na tegoochroniarza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl