[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drugie - czy puszczę Tosiędo tej Szwecji, bo to okazja i niedaleko, i żebym się nie wygłupiała, bo on bardzoby nie chciał, żeby tak bardzo nie mieć do niego zaufania, gdyby był na miejscuTosi.I niech nie będę uzależnionym rodzicem.Tak jestem zdenerwowanapierwszym pytaniem, że zgadzam się, żeby Tosia jechała do Szwecji.Nie wiem,jak mu powiedzieć, że my nigdzie nie pojedziemy.Wczoraj po drodze z redakcji wpadłam do Kasi po kasetę z callaneticsem.Dzisiaj jest czwartek.Kaseta leży na wideo i czeka.Strasznie mnie boli głowa.Wypiłam już dzisiaj dwa soki pomarańczowe, jedną aspirynę z witaminą C, jedenalkazelcer czy inne świństwo, trzy herbaty z cytryną i butelkę wody mineralnej.Wdalszym ciągu mnie suszy.Zadzwonił Adaśko i ubolewał, że nie widzi mojegokaca.Myśli, że się będę wstydzić! Niedoczekanie, socjologu jakiś!Wszystko dlatego, że wczoraj zaczęłyśmy od resztek koniaku z urodzin Kasi.Niepije się koniaku najpierw.Przed resztką wina do kolacji.I przed kieliszkiemajerkoniaku na deser.Wzięłam również magnez i wapno.Nic mi nie lepiej.Patrzęna książki na parapecie, które będę musiała pilnie uprzątnąć, ponieważ nie3 otwiera się okno.Myślę sobie, że trzeba będzie jutro schować swetry, bo o nichzapomniałam i ciągle leżą na kupie koło szafy.Choć legginsiki i tiszercik wpogotowiu.Ale kaseta by do mnie sama nie przyszła, jak sądzę, więc trochęjestem usprawiedliwiona.O rany, jak mi się chce pić.O rany, jak mnie boli głowa.Ale pojutrze na pewno wcześniej wstanę i zacznę ćwiczyć, skoro już, niestety,mam kasetę.Chyba że zadzwoni Moja Mama i powie, żebym przyjechała nażeberka.Moja Mama robi świetne żeberka.4 Stanę na głowieDzisiaj prosto z redakcji pojechałam do Ostapko.Bez telefonu, bez uprzedzenia.Musi mi oddać pieniądze.Dość tego.Ostapko otworzyła mi drzwi w szlafroku.Cofnęła się na mój widok, ale nie zwracałam uwagi na jej wygląd.Koszmarny.Wepchnęłam się prosto w otwarte drzwi, usunęła się z wyrazną niechęcią.- Judyta?- Słuchaj - stanęłam w przedpokoju w pozycji bojowej.- Od miesiąca nie mogę sięz tobą skontaktować.Oddaj mi moje pieniądze! Co z naszym cudownyminteresem? Mów! - byłam zła jak diabli i wszystkiego miałam dosyć.- Wejdz - Ewa otworzyła drzwi do małego pokoju, w którym piętrzyły się jakieśdokumenty, telewizor stał tyłem do ściany, a na telewizorze ustawione były jakieśpudła.- Przepraszam za bałagan, ale się pakuję.Głos miała jakiś nieswój, co dopiero teraz zauważyłam.- Chcesz kawy, herbaty?- Chcę, żebyś mi oddała moje pieniądze.Nie wchodzę z tobą w żadne interesy!Wtedy Ewa Ostapko, wspaniała Ewa Ostapko, która miała odmienić moje życie idzięki której miałam zarobić dwadzieścia tysięcy bez kiwnięcia palcem, siadła, takjak stała, na jakimś krześle i rozpłakała się.- Nie mogę ci oddać - łkała - nie mam.Serce mi powoli ruszyło do gardła, a potemwolno opadło na swoje miejsce.- Nie masz? Jak to, nie masz? - Siadłam ciężko na drugim krześle, a mój głos byłcichy.- Jak to, nie masz? - powtórzyłam tępo.Nie wiem, jak mogłam choćbyprzez moment pomyśleć, że jest silna i przebojowa.Otarła oczy.- Oszukali nas.- Ewa - kulka w gardle znowu urosła - rozumiem, że coś ci nie wyszło, ale nie staćmnie na takie prezenty.Ewa stanęła nade mną jak kat.5 - Nie oddam ci, bo nie mam.Myślałam, że obie zarobimy.Ja też na tym sporostraciłam.Pełno jest oszustów, dziennika nie oglądasz?Owszem, nie oglądam.Czy to, że nie oglądam dziennika, zrujnuje moje życie? Amój związek, który opiera się na zaufaniu i szczerości? Dlaczego nieporozmawiałam wcześniej z Adamem?- Nie mówiłaś mi o tym, jak brałaś ode mnie pieniądze, mówiłaś, że to pewnyinteres!  chciałam krzyknąć, ale z moich ust wydobył się tylko szept.Poczułam,jak strach łapie mnie za gardło, i było to uczucie podobne do tego, kiedy Ten odJoli powiedział mi, że zakochał się w innej.- Oddaj mi pożyczkę.- A masz dowód, że pożyczałaś? - Ostapko podniosła głowę, i zobaczyłam jejtwarz zmrożoną wściekłością.- Masz dowód? Przestań mnie nachodzić, bez tegomam dosyć kłopotów!Zobaczyłam dno swojej głupoty w jej niebieskich oczach.- Muszę się stąd wyprowadzić! Nie stać mnie nawet na wynajmowaniemieszkania! Muszę wrócić do Szczecinka, do domu! Jestem w znacznie gorszejsytuacji niż ty!Szłam Alejami w stronę dworca kolejki WKD jak pijana.Nogi miałam miękkie,ludzie, którzy mnie mijali, wyglądali jak senne cienie.Nie widziałam rysów ichtwarzy, wszystko było plamą.Domy i tramwaje, samochody i ludzie, wszystko tobyło jak za mgłą.Był początek lipca, miałam trzydzieści osiem lat i moje życieległo w gruzach.Niczym było odejście Tego od Joli do Joli.Niczym było spanie w zimnym pokoju ibrak orgazmu lata całe.Niczym było powiedzenie Naczelnemu trzy dni temu, że itak będę sobie szukać lepszej pracy.Oto zachowałam się jak niedojrzała,nieodpowiedzialna kretynka, niszcząc świetlaną przyszłość.Adam odejdzie, kiedysię dowie, co zrobiłam.Nie miałam prawa ruszać naszych wspólnych pieniędzy.Zawiodłam na całej linii.Dowlokłam się do kolejki i usiadłam w ostatnim wagonie.Patrzyłam bezmyślnie w okno.Krajobraz przesuwał się szybko.RUTEK JEST WCI%7łY Z SADOSIEM - mignął napis na murze.OPACZ MIASTO SEKSU I6 BIZNESU.Biznes! Dlaczego skupiłam się na biznesie zamiast na seksie?Patrzyłam, jak ludzie wchodzili i wchodzili, aż zrobiło się ciasno.Koło mnie jakiśmłody człowiek wyciągnął walkmana i wsadził sobie w uszy słuchawki, po czympuścił jakąś muzykę tak głośno, że moje myśli przestały się poruszać.Muszę sięjakoś ratować.Adam nie może się o niczym dowiedzieć.Stanę na głowie.Wrócępokornie do Naczelnego i go przeproszę za idiotyczne dowcipy.Będę pisać czteryrazy więcej listów.Będę sprzątać.Będę myć gary.Nie wiem, co zrobię, aleAdaśko się o niczym nie dowie.W połowie drogi plany na najbliższe miesiącemiałam gotowe.Pożyczę skądś te dziesięć tysięcy i włożę z powrotem na konto.Potem pomyślę, jak spłacać długi.Adam czekał na mnie z kolacją.Zrobił michęsałaty z sardynkami i olbrzymią ilością ziół, postawił lampę naftową na stole wogrodzie i szerokim gestem zaprosił mnie do stołu.Myłam ręce i byłam pełnapoczucia winy.A potem przybrałam twarz w uśmiech numer pięć i radosnawyszłam do ogrodu.Sałata była pyszna.Zaraz siedział na drugim końcu stołu iprzyglądał nam się niby dość spokojnie, ale podejrzanie szeroko otwartymioczyma.Adam zrobił ruch, jakby go chciał strącić, ale spojrzał na mnie ipowiedział:- A niech tam.Przecież są wakacje.Siedzieliśmy do dwunastej w ogrodzie.Obejmowaliśmy się i patrzyliśmy w niebo.A ja wiedziałam, że nie pozwolę nam się rozstać.Ala pożyczy mi na miesiąc pieniądze! Zwiat nie jest taki okrutny i tak piękniepachnie! Co roku szukam zbóż różnego rodzaju, żeby ściąć je tuż przed żniwami.Podobno takie zboża postawione w rogu pokoju przynoszą przez cały rokobfitość.Nie wiem, czy to nie czczy zabobon, ale od czasu, kiedy o tymusłyszałam, stoją u mnie i owies, i pszenica, i żyto.Szkoda, że Ostapko o tym niewiedziała.Uniknęłabym kłopotów.Lato w pełni - nie będę się dzisiaj zajmowaćupływem czasu i martwieniem się, że niedługo przecież jesień.Pojechałam do Warszawy na spotkanie z Alą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl