[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wpadaj w panikę, staruszko zganiła się.Spróbuj troszkę pomyśleć.Po pierwsze, łączy was wspólna magia, możesz mieć dostęp do jego umysłu.Sprawdz, dokąd prowadzi ta droga.99Odnalazła cieniutką nitkę połączenia ich energii mówiącą Tylendel i podą-żyła za nią do miejsca, gdzie znajdował się sam chłopiec.Nie było to zbyt daleko,właściwie nawet w tym samym apartamencie.W pokoju Vanyela.W pokoju Vanyela?W pierwszej chwili chciała rzucić się do drzwi, otworzyć je i zażądać wyja-śnień.Ale już po chwili zaśmiała się z cicha, jakby chciała powiedzieć: A niemówiłam?Lecz.Vanyel? Bogowie, zlitujcie się.Nic nie wskazywało, że jestshay a chern.Ale biorąc pod uwagę uprzedzenia Withena, można by przypuszczać, że jużod dawna dręczyły go obawy, iż chłopiec różni się od większości swoich rówie-śników.A reakcją Withena na te obawy byłoby.Dokładnie to, co zrobił.Zatrzymał chłopca w domu, izolując go od prawdzi-wego życia, zamiast powierzyć jego wychowanie komuś z zewnątrz, i próbowałnarzucić mu zainteresowania, które sam uważał za właściwe.Usiłował ukształto-wać chłopca na sposób zupełnie niezgodny z jego naturą.Prawdopodobnie posta-rał się nawet, aby Vanyel nie dowiedział się, iż współżycie dwóch osób tej samejpłci jest możliwe.W konsekwencji tego, aż do momentu gdy dowiedział się o Ty-lendelu, Vanyel sam nie uzmysławiał sobie swych własnych skłonności.Wszystko to stanowiło odpowiedz na szereg pytań.Teraz jednak należało sięzastanowić, jak doszło do tego, co wydarzyło się dziś, i jaki będzie to miało wpływna przyszłość?Wciągnęła głęboko haust zimnego, wilgotnego powietrza i po omacku od-nalazła drogę do swego pokoju.Nie trzeba się śpieszyć.Można porozumieć sięz Tylendelem leżąc w łóżku.Zważywszy na jej obecny stan, będzie to nawet ła-twiejsze.Rozebrała się do naga, obiecując swemu umęczonemu ciału pózniejszą kąpieli nim wślizgnęła się pod kołdrę naciągnęła koszulę nocną.Czując ciepło po-ścieli, pobłogosławiła wspaniałomyślność Tylendela, który przed pójściem spaćpozostawił na jej łożu rozgrzewające zaklęcie.Usadowiła się wygodnie i uchwyciła cieniutką wstążkę myśloczucia.Jeśli tendiabełek nie śpi. Savil? Odebrała przytłumioną snem, lecz przesyconą, uczuciem spełnie-nia myśl. Miałem wrażenie, że słyszałem, jak weszłaś.Odnalazłaś mnie, co? No tak.I mam do ciebie mnóstwo pytań. Uniosła się nieco na posła-niu i poczuła, że ból w ramieniu stał się mniej dokuczliwy. Jedyne naprawdęistotne brzmi: Jak udało ci się go do tego namówić? Nie musiałem tego robić.To on tego chciał.Zdumienie niemal wytrąciło Savil ze stanu myślomowy, co sprawiło, że mu-siała na nowo odszukać płynącą ku niej wiązkę myśli Tylendela.100 Wygląda na to, że o czymś jeszcze nie wiem! Wielkie nieba, cóż to się wy-darzyło ostatniej nocy? Zbyt wiele, aby o tym teraz mówić. W tonie jego myśli pobrzmiewałofizyczne i psychiczne wyczerpanie. Nic mu nie będzie, Savil.Doszło międzynami nie tylko do fizycznego zbliżenia.Mam wrażenie, że przedtem i potem roz-mawialiśmy godzinami.Podarował mi klucz do swego serca i sam chciał, abymgo zatrzymał.Savil sardonicznie uniosła brwi. Lendelu, nie chciałabym burzyć twego szczęścia, ale czy mogę ci przypo-mnieć, co się wydarzyło poprzednio, gdy poranek zastał cię w cudzym łóżku? Wszystko w porządku, Savil.Naprawdę, tym razem wszystko jest w najlep-szym porządku. Poczuł się nawet lekko zaskoczony tą pewnością. Zawszez przymrużeniem oka traktowałaś moje miłostki.ale.wiem, że tym razem toco innego.Savil parsknęła. Prawda.Za każdym razem tak jest i lepiej nie pozwalaj starej, cynicznejkobiecie zakłócać tej idylli. Nauczycielko.myślę, że to będzie coś więcej.Myślę, że on mnie potrze-buje. O nieba.Zgoda, jeśli twoim zdaniem to wszystko zmierza w tym kierun-ku.Daj mi znać rano, jeżeli zechcesz przeprowadzić się do niego, albo on dociebie.Chociaż.jego pokój jest ładniejszy.Wolny moglibyśmy przeznaczyć dlagości.Dobiegł ją ton dzwięcznego śmiechu Tylendela. Chciałabyś odzyskać mójpokój. Jeżeli z niego nie korzystasz.a mówiąc poważnie, Tylendelu, gdy tylkowstanę, chcę uciąć sobie z nim długą pogawędką i pragną, abyś i ty był przy niejobecny.On naprawdę powinien się dowiedzieć, co go czeka jako shay a chern.Nie sądzę, abyśmy mogli sobie pozwolić na zaniedbanie uświadomienia mu te-go.W tej sprawie jeszcze są z tobą porozumiem.Hm.odwalaj wszystkie swojeprzedpołudniowe zajęcia.Jestem zbyt zmęczona i odnoszę wrażenie, że i ty niezasnąłeś dziś zbyt wcześnie.Ponownie Savil poczuła łagodny śmiech Tylendela i ich myśli zatraciły kon-takt.Savil poddała się zupełnie swemu wyczerpaniu i zapadła w sen, na który taknaprawdę straciła już ochotę.Ale nim zasnęła, przez głowę przemknęła jej ostatnia myśl.Co ja powiem Withenowi?Uniósłszy głowę, Tylendel oparł ją na łokciu i popatrzył na drzemiącego u je-go boku chłopca.Odpoczynek załagodził już ślady wielu godzin rozdzierającego101serce płaczu.Zrelaksowany, uwolniony od swej maski, Vanyel wyglądał teraz ni-czym niewinne, śpiące dziecko.którym zresztą wcale nie był, o czym Tylendel miał okazję przekonać sięw dość intymnych okolicznościach.Nie był nim w najmniejszym stopniu, pomi-jając może jego bezbronność. Van szepnął, kładąc rękę na ramieniu chłopca.Mimo zapewnień przeka-zanych swej mentorce, Tylendel czuł lekki dreszcz niepewności. Czy mógłbyśsię przebudzić?Vanyel poruszył się, zmarszczył nos i lekko uchylił powieki, a kiedy zobaczył,kto leży obok niego, jego twarz rozpromienił serdeczny uśmiech.Pozbawionyswej pozy obojętności, stał się równie czarujący jak piękny. Hm? odezwał się mrużąc oczy, a Tylendel poczuł w sobie wzbierają-cą falę wdzięczności i ulgę, że jednak nie powtórzy się to, co zakończyło jegoniesławny romans z Nevisem. Chciałbyś mieć sublokatora? Ciebie.dlaczegóż to?Uśmiechnął się.Wiedział już, że trzeba Vanyelowi dawać do zrozumienia,jeśli coś jest tylko żartem, bo inaczej brał wszystko zbyt poważnie. Wygląda na to, że Savil chciałaby odzyskać swój pokój.Mówi, że dla gości.Poza tym lubię twoje towarzystwo.Odpowiedz Vanyela, choć nie wyrażona słowami, była stanowcza i bez-sprzecznie oznaczała zgodę. Mamy rzekła surowo Savil kilka problemów.Podczas porannej toalety odbyła już w myśli zapowiedzianą naradę z Tylende-lem.Myślomowa to przyjemna rzecz, pozwala zająć się kilkoma sprawami naraz.Gruntownie rozważywszy całą sprawę zadecydowała, że jej rozmowa z Vanyelempowinna mieć miejsce w jego pokoju.Przy odrobinie szczęścia, może tam będziesię czuł bardziej pewnie.Savil wybrała sobie najwygodniejsze krzesło w całej izbie.To przywilej wie-ku tłumaczyła sobie, czekając, aż obydwaj młodzieńcy sami zajmą miejsca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]