[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Naprawdę.Żałuję, że matka donas przyjeżdża.Będzie cały czas mówiła o Richardzie i o tym, jaka byłamgłupia, pozwalając mu odejść.— Dlaczego pozwoliłaś mu odejść?Nie spodziewała się takiego pytania.Zawsze odpowiadała, że zdradzał jąz jej przyjaciółką, ale teraz zdała sobie sprawę, że to nie jest właściwaodpowiedź.— Myślę, że po prostu dorosłam, a on nie.To prawdziwy powód.Niechodziło o Gretchen, nic z tych rzeczy.To było małżeństwo z nadąsanym,zgryźliwym małym chłopcem, i znudziło mi się.Dlatego kiedy zaproponował,że odejdzie, skwapliwie się zgodziłam po pierwszym szoku.Stwierdziłam, żelepiej mi będzie samej.Nadal go kocham i czasami za nim tęsknię, ale niemożna całego życia spędzić w piaskownicy.Mam trzydzieści siedem lati muszę coś ze sobą zrobić.Nie wiązać się z kolejnym mężczyzną, któryszuka darmowej gosposi.Chcę zrobić coś dla siebie.— Przerwała, słysząckurczaka.— O, nie, Janinę, co one zamierzają zrobić?— Obetną mu głowę i skropią krwią koło, podczas gdy Julia.A zresztą,sama zobaczysz.111— Nie będę oglądać, jak obcinają biedakowi łeb.Wyjdę na zewnątrz, zawołaj mnie, jak skończą.Przyjdę zobaczyć resztę.Stała przed jaskinią.Dokładnie zakryła uszy i patrzyła na swoją ulubionągwiazdę.Gdzieś tam był Richard ze swoimi przyjaciółmi, a jeszcze gdzieindziej Ben polujący z Octo na rekiny.A jutro znów będzie się uczyćnurkowania.— Możesz już wejść.— Janinę wzięła ją za rękę i wciągnęła do jaskini.Pozbawione głowy ciało kurczaka leżało jak pierzasta szczotka do kurzuw samym środku koła.Julia kończyła właśnie rysować okrąg dziobem,trzymała w dłoniach dwie małe, miękkie skórki.— Wzywam cię, Wielka Matko Ciemności.Ja, Julia z Haiti, z plemieniaHorus, wołam do ciebie.Odpowiedz na nasze modlitwy.Obok koła Jane trzymała parę białych bębnów ze skóry kozy.Kiedy Juliazaczynała mówić głośniej, bębny zawibrowały.— Popatrz — powiedziała Janinę.— Wielka Matka słucha.— Wielka Malko, pozdrawiamy cię, my trzy siostry, i prosimy o pomoc.Bębny zaczęły brzęczeć.Pandora czuła na przemian ciepło i gorąco,włosy stanęły jej na głowie.Julia uniosła dwie małe skórki i położyła je na oczach martwego koguta.— Niech te skórki nietoperzy oślepią J^eonę na dwa dni jako ostrzeżenie,że siostra nie niszczy siostry.Bęben dudnił sam z siebie.— Połóż rękę na bębnie, Pandoro.— powiedziała cicho Janinę.Pandoraposłusznie podeszła do Jane, która podniosła lewy bęben, i wyciągnęłaostrożnie rękę, nie wiedząc, czego dotknie.Pod palcami tętniło ciepłe,słodkie, uparte bicie i w całym zbolałym ciele poczuła, że część jej pustejduszy zaczyna pulsować.Ześliznęła się na piasek, przytulając bęben do serca,łkała.Trzy kobiety siedziały przy niej do świtu.Ben czekał na tarasie przed domkiem.Droga w dół góry była długa, ale kiedy szły w ciszy obok siebie, Pandora czuła taki spokój wewnętrzny jak nigdy dotąd.Janinę dała jej małe jagody i owoce.— Co to jest?— To owoce sączyńca.Na chwilę rozbiły szyki, bo Julia sięgała laską do największych jagód naszczycie drzewa.Owoce spadły i kobiety zbierały je na wyścigi z mrówkami.Więc tak smakuje spokój wewnętrzny, rozmyślała Pandora, jedząc brązowe,słodkie owoce.Jane niosła bębny w swoim koszu.— To bębny naszej matki, są dla nas święte od dzieciństwa.Matkamówiła, że zanim zaczął się świat, była Wielka Matka, która urodziławszystkie stworzenia.Potem jeden z jej synów próbował zagarnąć jej pozycję112i rzucił na nią urok, tak że stała się śmiertelna.Zanim opuściła swoje ciało, poprosiła najstarszą córkę, żeby wyjęła jej serce i podzieliła na kilka części, a potem włożyła je w bębny, po jednym dla każdej z córek.Nasza rodzinama te bębny od pokoleń.Bijemy w nie, kiedy szukamy rady, i słyszymyw nich miłość Matki Ziemi.Czułaś to, prawda?Pandora pokiwała głową.— Czułam taki dziwny spokój.Byłam jakby w kawałkach; dziuryzrobione przez ojca, głębokie zadrapania Normana, ohydne bagna Marcusai potem ten jadowity atrament matki.No i oczywiście szara, rozlazła,nieruchawa osoba, zwana Pandorą.Zeszłej nocy i nawet teraz wszystko tostało się o wiele bardziej jasne.Po prostu idziemy sobie we cztery w góry,wszystko wokół nas jest czyste i przyzwoite.— Oprócz oczu Leony — powiedziała Jane.Wszystkie się roześmiały.U podnóża góry pożegnały się i Pandora poszła drogą, rozmarzona.Drogawiodła obok ślicznych małych baseników z morską wodą.Wierciło się w nichmnóstwo maleńkich, kolorowych rybek.Jestem podobna do małej rybki,pomyślała Pandora.Wkrótce będę w stanie ruszyć w morze i pływać z dużymirybami, a potem z delfinami.Kierowcy proponowali, że ją podwiozą, ale odmawiała.Wolała iść pieszo,słysząc, jak woda uderza o brzeg, widząc słońce na piasku i małe krabyuciekające spod jej stóp.Kury gdakały pod szkołą, obwieszczając zniesieniejaja.Trujące drzewo ackee.„Ach tak, to drzewo obwieszone jaskrawoczer-wonymi owocami w kształcie gruszek".To była jedna z pierwszych opowieściBena.„Jeżeli zjesz niedojrzały owoc, umrzesz.Jest w nich śmiertelnatrucizna.Ale jest sposób na to drzewo.Musi myśleć, że robi z ciebie głupca.Którejś nocy, kiedy owoce są już słodkie i dojrzałe, stajesz pod drzewemi wyśmiewasz się z niego.»Och, ty głupie, stare drzewo, ha ha!« Zapinaszsię pod szyję jak kobiety na cmentarzu.Potem idziesz sobie.Następnego dniadrzewo śmieje się z ciebie, a jego owoce są otwarte i dojrzałe, gotowe dozbioru".— To prawdziwa historia? — zapytała, kiedy szli po schodkach dodomku.— Ta o drzewie ackee?— Tę historię zawsze opowiada moja babcia.Ale ona dużo lepiej mówipatois niż ja.— Objął delikatnie Pandorę.— Jak było tam, na górze,w porządku? Martwiłem się o ciebie.Pandora przytuliła go.— Ja się o ciebie martwiłam.Widziałyśmy sokoła z rybą dla matki Octo.Wiedziałam, że polujecie na rekiny.Pokiwał głową.— Złapaliśmy cztery.Wielkie sztuki.Pójdą na rynek do Tampy naFlorydę.Co tam robiłaś z tymi głupimi kobietami?— Nic takiego, tak przynajmniej mi się wydaje.Możemy sprawdzić, czysamochód Leony stoi pod szpitalem.Mogła się trochę przestraszyć dziś rano.8 — Wy«pa Snów113Czułam, jak bije bęben.niczym wielkie, kochające serce człowieka.Czy możesz to sobie wyobrazić? Tak pewnie musi odczuwać bicie serca matkidziecko karmione jej piersią.Dźwięk, który wlewa w maleńkie ciało szczęście.Czy to ma sens?— Tak — powiedział.— Dla mężczyzny ma to nawet podwójny sens.Najpierw w ramionach matki, potem kobiety, którą kocha.Te dwa dźwięki sąjego siłą do końca życia.Stali mrużąc oczy od słońca, trzymali się za ręce i uśmiechali.Pandorawiedziała, że to nie jej pierś jest dla Bena, choć ta myśl ją raniła.Ben ze swej strony także wiedział, że ich wspólny czas jest ograniczony.Ale teraz byliszczęśliwi.— Zrobię ci coś na śniadanie.Potem musimy iść na lekcję nurkowania.E wa czekała przy basenie.Grupa nurków poznawała się właśnie.Tego dnia Pandora i Ewa uczyły się podstawowych zasad systemu partnerskiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl