[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obawiam się, że potem może pani odczuwać lekki ból.Maria siedziała w milczeniu, czekając, aż Kyristis i pielęgniarka przy-gotują potrzebne do zabiegu narzędzia.Skalpel był ostry jak brzytwa.Lekarzpobrał próbkę zmienionej tkanki na plecach, a potem pielęgniarkazdezynfekowała nacięcie maścią na bawełnianym waciku.Kiedy krwawienie ustało, pomogła Marii wstać z kozetki.Wrócili dogabinetu, gdzie czekał na nich Georgios.- No dobrze - powiedział lekarz.- Za kilka dni będę miał wyniki.Przy-jedzcie za tydzień, powiem wam wtedy, jak brzmi diagnoza.To był najdłuższy tydzień w życiu Marii.Zawiadomiła Manolego, że zlesię czuje i przez kilka dni nie będą mogli się widywać.Próbowała się skupićna pracach domowych, ale bez względu na to, co robiła, nie przestawałamyśleć o tym, co czeka ją w poniedziałek.W piątek zjawiła się Anna.Dopytywała się, czy Maria zrobiła badania.Jaka jest diagnoza? Czemu jeszcze nie wie? W całej tej indagacji Maria niewyczuwała ani śladu współczucia czy troski, raczej nutę mściwej satysfakcji.Odpowiadała siostrze monosylabami i wreszcie Anna sobie poszła.W końcu nadszedł poniedziałek i Maria z Georgiosem udali się w kolejnąpodróż do Iraklionu.Doktor Kyristis powitał ich, usiadł, otworzył leżącą nabiurku teczkę i zaraz zamknął, jakby coś sprawdzał.Oczywiście nie było topotrzebne.Lekarz doskonale wiedział, co ma do powiedzenia.Nie zwlekałdłużej.- Despineda Petrakis, niestety bakterie wykryte w pobranym materialewskazują na trąd.Przykro mi, że mam dla pani złe nowiny.Nienawidził takich chwil.Nie wiedział, czy diagnoza stanowi silniejszycios dla chorej, czy dla jej ojca.Siedząca przed nim dziewczyna była żywymobrazem zmarłej matki, co tym silniej uświadamiało mu okrutnąpowtarzalność losu.Maria i Georgios siedzieli bez słowa.Spełniły się ich najgorsze obawy.Kyristis starał się dodać im otuchy.- To bolesna wiadomość i przekazuję ją z prawdziwą przykrością.Musiciejednak wiedzieć, że w ostatnich latach poczyniono wielkie postępy wbadaniach nad trądem.Bardzo liczę na to, że pani z nich skorzysta,despineda Petrakis.Maria ledwie słyszała głos lekarza, jakby dobiegał z wielkiej odległości.Dopiero na dzwięk swego imienia uniosła głowę.- Może minąć osiem, może nawet dziesięć lat, nim objawy w pełni sięrozwiną.Pani choroba ma postać gruzlicopodobną i jeśli ogólny stan panizdrowia pozostanie dobry, to istnieje szansa na uniknięcie postacilepromatycznej.Co on mówi? - myślała Maria.%7łe jestem skazana na śmierć, ale długopotrwa, zanim umrę?- No i co dalej? - spytała niemal szeptem.Po raz pierwszy od wejścia do gabinetu spojrzała lekarzowi w twarz.Wjego spokojnym spojrzeniu widziała, że powie jej wszystko, co jest dopowiedzenia.Wiedziała też, że ze względu na ojca raczej niż na siebie musibyć dzielna.Nie wolno jej płakać.- Napiszę list do doktora Lapakisa, żeby go o wszystkim poinformować imniej więcej w ciągu tygodnia będzie pani musiała udać się do kolonii naSpinalondze.Radziłbym jak najmniej rozmawiać o tym z kimkolwiek pozanajbliższymi.Ludzie wciąż mają bardzo przestarzałe poglądy na temat trądui sądzą, że można się nim zarazić przez samo tylko przebywanie w jednympomieszczeniu z chorym.W tym momencie odezwał się Georgios.- Wiemy.Kiedy mieszka się długo koło Spinalongi, trudno nie wiedzieć,co większość ludzi myśli o trędowatych.- Wstał.- Pora iść, Mario.Doktorpowiedział nam wszystko, co powinniśmy wiedzieć.- Tak, dziękuję.- Maria odzyskała już w pełni panowanie nad sobą.Wiedziała, gdzie spędzi resztę życia.Nie z Manolim w pobliżu Eloundy, leczsamotnie na Spinalondze.Kyristis otworzył przed nimi drzwi.- Jeszcze jedno - powiedział.- Prowadzę korespondencję z doktoremLapakisem i zamierzam wznowić wizyty na Spinalondze.A to oznacza, żebędę uczestniczył w pani leczeniu.Oboje słuchali tych słów pociechy.Ujmujące było, że okazywał im takątroskę, ale w niczym to nie poprawiało sytuacji.Maria i Georgios wyszli ze szpitala w jaskrawe słońce.Wszędzie ludziekrzątali się wokół swoich spraw, niepomni smutku tych dwojga.Jakże imMaria zazdrościła banalnej rutyny codziennych zajęć, które już za kilka dnimiały przestać być jej udziałem.W ciągu godziny życie jej i ojca uległocałkowitej zmianie.KIEDY wrócili do Plaki, przed domem stał samochód Anny.Siostra byłaostatnią osobą, którą Maria chciała teraz widzieć.Anna miała jednak klucz iweszła do środka.Było już niemal ciemno, siedziała więc w półmroku,czekając, aż wrócą.Ich przygnębione miny mówiły dostatecznie dużo, leczAnna, jak zawsze niewrażliwa na cudze cierpienie, musiała się upewnić.- No i? Jakie są wyniki?- Pozytywne.Mam trąd.Brutalnie szczere słowa.Nawet Anna umilkła.Wszyscy troje doskonalewiedzieli, co to oznacza.- Pójdę porozmawiać z Manolim - oświadczył stanowczo Georgios.- Ajutro porozmawiam z Eleftheria i Alexandrosem.Trzeba im jak najprędzejwszystko powiedzieć.Po tych słowach wyszedł.Córki siedziały jeszcze przez chwilę razem,choć niewiele miały sobie do powiedzenia.Georgios wiedział, gdzie znajdzie Manolego.Wszedł do baru i powiedziałbez ogródek:- Musimy porozmawiać, Manoli.Na osobności.Udali się do stolika w kącie sali, gdzie nikt ich nie słyszał.- Mam złe nowiny.Maria nie będzie mogła za ciebie wyjść.- Co się stało? Dlaczego?! - wykrzyknął Manoli z niedowierzaniem wgłosie.Wiedział, że Maria od kilku dni zle się czuła, ale sądził, że to nicpoważnego.- Ma trąd.- Trąd!- Tak, trąd.Pojutrze zawiozę ją na Spinalongę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]