[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko by mu wyjaśniła, gdyby nie rozkazujący i wojowniczy ton, jakim zadał to pytanie.czytelniczkascandalous_ Oj, chyba będziesz musiał poczekać i sam się przekonać.Nie był chyba zachwycony tą odpowiedzią, jeśli się sugerować serią gniewnych spojrzeń rzuconych w jej kierunku.- Nie jestem szczególnie cierpliwym człowiekiem, dziewczyno.A te mizerne zapasy cierpliwości, jakimi w ogóle dysponowałem - tu ukłon w jej stronę - zostały ostatnimi czasy zużytedo cna.Skoro już to ustaliliśmy - dodał tonem wykluczającymwszelkie dyskusje - twój wujek może spokojnie zjeść śniadanie,a ja tymczasem skoczę po wasze rzeczy.- Oglądając się przezramię, spytał Jules: - Zajmiesz się naszym gościem, kiciu?- Naturalnie.- Czekaj no.- Protesty na nic się nie zdały; Nicholas złapał Sheridan za rękę i pociągnął za sobą.- Nie musisz mi dziękować.- Dziękować?! - fuknęła Sheridan.- A niech mnie.Przyciągnął ją bliżej i szepnął wprost do zaróżowionegoucha:- Na twoim miejscu trzymałbym buzię na kłódkę.Nie jesteśmy sami.Wpatrywała się w niego pałającymi gniewem oczami.Nicholas pokręcił głową.- Nie sądzisz, że pora zakopać topór wojenny? - spytałjuż na schodach.- Ano, pora.I zakopię, w twojej głowie!Skąd wiedział, że właśnie tak mu odpowie?- Emery, każ, proszę, podprowadzić powóz - polecił Nicholas, by sekundę pózniej dodać: - O, widzę, że jak zawszenadstawiasz ucha.Emery drzemał skulony w fotelu; zaniepokojony hałasem,kilka razy zachrapał donośnie, zamrugał powiekami i głowa zaczęła mu się trząść zgoła epileptycznie.Nicholas byłby przysiągł,że słyszy grzechot małego, skamieniałego mózgu, obijającego sięo przestronne wnętrze czaszki, gdy sędziwy kamerdyner usiłował strząsnąć zeń spowijające je od niemal stulecia pajęczyny.Podparł kościstą dłonią plecy i usiłował wyprostować się,czytelniczkascandalousaż zatrzeszczały wszystkie bez wyjątku kręgi w jego wysłużonym kręgosłupie.- Co jaśnie pan mówił? - wychrypiał.- Jaśnie pan znalazłrozdeptanego karalucha? Każę go sprzątnąć w te pędy.Skurczony jak kilkusetletni kawałek lukrecji, podniósł sięi popędził" z prędkością, przy której dotarcie do kwaterochmistrzyni zajęłoby mu parę dni.- Mniejsza z tym.- Nicholas westchnął.- Zawsze zostajeKdansk.- Dansing.? - spytał Emery kłótliwym tonem, podnoszącna niego wodniste oczy.- Czy aby nie za wcześnie na tańce? - Zanim Nicholas zdążył dostać wewnętrznego napaduhisterii, Emery całkowicie stracił zainteresowanie jego osobą i przeniósł wzrok na Sheridan.- Pięknie panienka wygląda.Jaśnie pan ma wielkie szczęście.Nicholas zerknął na Sheridan.Spodziewał się, że będziewściekła, a jej oczy będą ciskały błyskawice, tym razem pod adresem biednego, przygłupiego Emery'ego.Ale niech go diabli,jeśli nie uśmiechała się do jego kamerdynera! Uśmiechała się!Widocznie zauważyła zbaraniałą minę Nicholasa, kiedybowiem podniosła na niego wzrok, wyraz jej oczu ponownie stał się morderczy.Spojrzała znacząco na jego palce, nadal zaciśnięte na jej przedramieniu, i wycedziła:- Przestań mnie obłapiać albo narobię takiego krzyku, żecały dom się zawali.Boże, niezłe z niej było ziółko, kiedy się złościła.- Zmiało.Intuicja mi podpowiada, że dzięki obecnym lokatorom ten dom i tak niedługo postoi w jednym kawałku.Pożałował tych słów, zanim jeszcze skończył mówić.Przeklął się w duchu, widząc przelotny błysk bólu w jejoczach, nim pojawiła się w nich wystudiowana obojętność.- Jest na to rada - stwierdziła sucho, usiłując wyrwać rękę.- Przepraszam.Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.- Owszem, chciałeś.- Nie.czytelniczkascandalous- Chciałeś.- Do ciężkiej cholery! Wcale że nie! - warknął doprowadzony do furii Nicholas.Widząc, że wokół nich gromadzi się coraz większa widownia,popchnął ją w stronę drzwi i ciągnął za sobą, dopóki nie znalezli się przy Kdansku.Sheridan ważyła na oko nie więcej niż czterdzieści kilo, ale tych czterdzieści parę kilogramów potrafiło gozirytować, ale też i podniecić jak nic innego pod słońcem.Na widok pana ogier Kdansk, uwiązany przed domem poporannej przejażdżce po Hyde Parku, zarżał radośnie.Sheridan obejrzała się na Nicholasa z miną wyrażającąnajświętsze zdziwienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]