[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kiedy wyjeżdżasz? W piątek do Chicago.Do Pittsburgha w przyszłym tygodniu.Pojadę i wrócę& Czemupytasz? Chcesz pojechać ze mną?Uśmiechnęłam się. Chciałabym, ale& Nagle przypomniałam sobie, że Lucy zaprosiła mnie na ubieraniechoinki, i spytałam go, czy też tam będzie. Tak.Czemu? Chyba nie uważasz, że to dobry moment? Nie.Będzie miała aż nadto emocji. Wiedziałam, jak bardzo Lucy drżała na myślo Bożym Narodzeniu spędzanym bez Connie. Może lepiej pogadać z nią po świętach? I po meczu? Tak odparłam z ulgą. Może.A tymczasem musimy być bardzo ostrożni. Zgadzam się.Lucy musi się dowiedzieć od nas. Od nas obojga dodałam, myśląc, że nie byłoby w porządku, gdybym zrzuciła to naniego, a ja na pewno nie poradziłabym sobie sama. Tak.Zrobimy to, kiedy nadejdzie właściwy czas oznajmił Trener tonem, którymprzemawiał do swoich graczy. Wezmiemy się w garść i zrobimy to. Rozdział 38Dwa dni pózniej siedziałam w salonie Lucy, starając się za wszelką cenę unikać wzrokuTrenera.On również usiłował na mnie nie patrzeć.Nie widzieliśmy się od tamtego wieczoruw jego gabinecie, ale regularnie raz na kilka godzin rozmawialiśmy przez telefon.Zeszłej nocyzasnęłam nawet z komórką przyciśniętą do ucha. Och, ten jest piękny! To Błyskawiczny! zawołała Lucy, pokazując nam szklanegorenifera. Dziewczyno powiedział Lawton, gdy przekazała mu ozdobę z poleceniem, bypowiesił ją z przodu choinki. Skąd niby wiesz, że to Błyskawiczny? Mnie wygląda raczej naPyszałka. To na pewno nie Rudolf zawyrokowała Caroline z miną mędrca. Widzicie? Nie maczerwonego nosa. Racja zgodził się Lawton.Trener tymczasem biedził się, usiłując skleić pękniętąozdobę z logo naszej drużyny. Ale może to być każdy z nich poza Rudolfem.Skąd twoja mamawie, że to Błyskawiczny?Zadawałam sobie to samo pytanie, zastanawiając się, co mi umknęło z lekcji reniferologii.Lucy uśmiechnęła się blado. Mama powiedziała mi, że to Błyskawiczny.Dawno temu. A skąd ona mogła to wiedzieć? upierał się Lawton. Znała się na reniferach. Lucy przewróciła oczami. Zawieś go wreszcie.I jeszczeto. Wręczyła mu miniaturowe drewniane wiosło z wymalowanym pejzażem jeziora LBJi poleciła umieścić je z tyłu.Jedną po drugiej Lucy wyciągała ozdoby z tekturowych przegródek w dużych zielonychplastikowych pudłach i podawała je Caroline, Lawtonowi, Trenerowi i mnie, podczas gdy Neil,który wcześniej oplótł drzewko białymi lampkami, rozmieszczał na nim starannie czerwonei złote bombki.Lucy sprawiała wrażenie, jakby działała bez ustalonej koncepcji, znałam jąjednak i wiedziałam, że to nieprawda.Zauważyłam, że największe i najbardziej jaskrawe ozdobyprzekazuje Caroline, żeby mała ich nie potłukła i żeby zawisły nisko, tam gdzie będą najmniejwidoczne.Te z chłopackimi motywami (wędkarstwo, łódki, samoloty, pociągi i automobile,żołnierzyki, elfy oraz bałwanki i renifery o męskim wyglądzie) wręczała Lawtonowi.A wszystko, co związane z Walker i futbolem czyli niemal co drugą ozdobę zostawiała dlaTrenera i dla mnie.Poza tym Trener był odpowiedzialny za mikołajów tych zabawnych i tychstateczniejszych.Wszyscy poważnie podchodziliśmy do swoich zadań, z nadzieją, że naszestarania spotkają się z jej aprobatą.Na ogół była zadowolona, choć od czasu do czasu obrzucałachoinkę krytycznym spojrzeniem, marszczyła brwi i wskazywała miejsce, gdzie zapanowała zbytduża koncentracja jakiegoś motywu lub koloru. Lawton, proszę cię, rozwieś te elfy dalej odsiebie, strasznie się tam tłoczą mówiła, po czym przenosiła wzrok z powrotem na pudła,wyciągnięte z własnej piwnicy i ze strychu w domu rodziców.Trener zwierzył mi się wcześniej,że pozwoliła mu w tym roku zrezygnować z choinki nie dlatego że były to jego pierwsze świętabez Connie, ale dlatego że był bardzo zajęty pracą. Słuchajcie, całkiem niezle nam idzie! zawołała w pewnym momencie.Wszyscy zgodziliśmy się, że drzewko wygląda pięknie.Trudno było poznać, że jestsztuczne (z powodu alergii Neila na iglaki), choć oczywiście żadna prawdziwa choinka niebyłaby tak bujna ani tak idealnie symetryczna. Pamiętasz to? zapytała Lawtona, pokazując mu delikatną cynową ozdóbkę w kształciedziewczynki popychającej przed sobą wózek pełen zabawek.Ozdoba miała staroświeckicharakter, być może dlatego, że malowana postać przypominała Shirley Temple z jej dużymioczami, czerwonymi usteczkami i burzą gęstych loków. Tak odparł Lawton. Zawsze ją lubiłem& Tylko nigdy nie mogłem zrozumieć,czemu anioł ciągnie ze sobą zabawki. To nie jest anioł prychnęła Lucy z udawanym oburzeniem. To po prostudziewczynka.I jej wózek na zakupy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]