[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przednia kanapa równie dobrze mogłaby się nazywać kanapąmiłości.Kayla i Lucas ciągle uśmiechali się do siebie i gdy tylkobyło to możliwe, trzymali się za ręce.Cieszyłam się, że mieli siebienawzajem, ale patrzenie na nich przypominało mi, że ja o takimszczęściu mogłam jedynie pomarzyć.Dlatego głównie wyglądałamprzez okno, podziwiając przesuwający się krajobraz.W końcu zapytałam:- I jak poszło spotkanie z tym facetem od wysadzaniabudynków?Lucas napotkał moje spojrzenie we wstecznym lusterku.- Podsunął różne propozycje.Ale nie wiem, czy skorzystamy.Potrzebuje plany budynku.Skoro to tajny obiekt, to raczej nieznajdziemy ich w publicznych archiwach.- Co w takim razie zamierzasz?- Może wyślę szpiega.Nie wiem.Porozmawiam z ojcem.Jego ojciec był kiedyś przywódcą Strażników Nocy.Potemprzekazał stanowisko swojemu starszemu synowi, który naszdradził, wyjawiając nasze istnienie Bio - Chrome.Odnosiłamwrażenie, że Lucas musi czegoś dowieść, pokazać wszystkim, żejest zupełnie inny od swojego brata.Kayla obejrzała się przezramię.- Wczoraj.Na filmie.Ty i Connor.Mów.- To nie była randka.Po prostu przyszliśmy w tym samymczasie.- Wzruszyłam ramionami, jakby nie było to nic wielkiego.-Więc usiedliśmy razem.- I wyszliście razem.Westchnęłam.- Coś sugerujesz?- Po prostu jestem ciekawa, czy coś do niego czujesz.- Sama nie wiem.- Nie zamierzałam zwierzać się, jak bardzomi na nim zależało, nie przy Lucasie.Już wystarczająco dużorzeczy w moim życiu wyszło inaczej, niż planowałam.Wolałam sięzatem zabezpieczyć i nie wydłużać listy spraw, z powodu którychludzie mogliby mi współczuć.- Cóż, uważam, że ładnie razem wyglądacie - stwierdziła poprostu Kayla.Zawsze miło usłyszeć słowa aprobaty.- Będę pamiętać - uśmiechnęłam się szeroko.Potem Kayla skupiła się na Lucasie, a ja z powrotem naprzesuwającym się za oknem krajobrazie.Była połowa lata,promienie słońca przebijające się przez gęste listowie tworzyłymozaikę światła i cienia.Było naprawdę pięknie.Nagle coś mi mignęło.Ciemna włochata kula? Działo się tozbyt szybko, żebym była pewna.- Czekaj, Lucas, zatrzymaj się! - krzyknęłam.- Co jest? - zapytał.- Po prostu się zatrzymaj.Coś zobaczyłam.Jeszcze zanim dżip całkiem się zatrzymał, wyskoczyłam nazewnątrz i rzuciłam się biegiem w kierunku, z któregoprzyjechaliśmy.Przeskoczyłam przez wąski rów.Suche liście igałązki chrzęściły pod moimi butami, kiedy gorączkowo szukałamtego, co zobaczyłam z okna samochodu.Gdzie to było?A kiedy w końcu znalazłam, ścisnęło mnie w gardle.Uklękłam przy leżącym nieruchomo wilku.Jedynie jego klatkapiersiowa lekko się unosiła przy każdym płytkim oddechu.- Co z nim? Umiera? - zapytała Kayla, kiedy oboje z Lucasemprzykucnęli obok mnie.- Nie wiem - szepnęłam.Głaskałam go delikatnie, zanurzającdłonie w jego czarnej sierści, aż wreszcie moje palce natknęły sięna coś twardego.Ostrożnie rozchyliłam sierść.- Strzałka usypiająca - rzucił gniewnie Lucas, wyciągając ją.Odchylając do tyłu głowę, wciągnął powietrze.- Bio - Chrome.Czuję Masona.Gość śmierdzi, jak nie wiem co.Wszyscy troje rozejrzeliśmy się powoli.Nie wyczuwałamżadnego zapachu, ale zdecydowanie w pobliżu czaiło sięniebezpieczeństwo.- Dlaczego to zrobili? - zapytała Kayla.- Może myśleli, że to Zmiennokształtny - powiedziałam.- To dlaczego go zostawili? - spytała.Na to nie miałam odpowiedzi.Lucas też nie.- Ciągle mogą się tu kręcić.- Kayla się przestraszyła.Lucas zaprzeczył.- Nie, zapach nie jest dość silny.- Zdaje się, że jeszcze wiele muszę się nauczyć - stwierdziłaKayla.Lucas ujął jej dłoń.- Zwietnie ci idzie.Ta cała sytuacja z Bio - Chrome - zwyklenie jest tak hardkorowo.- Co zrobimy z wilkiem? - zapytałam.- Nie możemy gozostawić, bezbronnego na pastwę drapieżników.- Przemienię się i posiedzę przy nim - odparł Lucas.- Potemrozejrzę się po okolicy.Może coś jeszcze znajdę.Wy wracajcie dodżipa.Jedzcie do miasta.Wieczorem spotkamy się w Sly Fox.- Nie chcę zostawiać cię samego - sprzeciwiła się Kayla.- Nic mi nie będzie - zapewnił ją Lucas.Gdybym mogła sięprzemieniać, zaproponowałabym, że ja zostanę z wilkiem.A tak,po prostu się podniosłam.Musiałam odejść, żeby Lucas mógł sięprzemienić.Poza tym chciałam, by mogli swobodnie się pożegnać.- Będę w samochodzie.Uważaj na siebie - poprosiłam.Lucas uśmiechnął się.- Będę.Zrobiłam krok i usłyszałam jakieś dziwne trzaśniecie podbutem.Schyliłam się i podniosłam złamane szkiełkomikroskopowe z próbką krwi.Okej, nie co dzień znajduje się wlesie coś takiego.Pokazałam swoje znalezisko Lucasowi i Kayli.- Hm - zastanawiał się Lucas.- Wygląda na to, że wożą zesobą sprzęt, żeby na miejscu zbadać krew.To dlatego zostawiliwilka.Przekonali się, że to nie jest Zmiennokształtny.- I po prostu go porzucili, całkiem bezbronnego.- Niemogłam pohamować złości.Uganianie się za nami to jedno, aleteraz zagrażają także niewinnym wilkom.Wilk poruszył się.- Nie będzie zadowolony, kiedy odzyska przytomność - dodałszybko Lucas.- Idzcie już.- Uważaj na siebie - przypomniałam mu i odeszłam.Parę minut pózniej przy samochodzie zjawiła się Kayla,ściskając w ramionach ubranie Lucasa.- Nie mogę uwierzyć, że uważałam Masona za fajnego faceta -powiedziała.- Ja też go za takiego miałam - przyznałam.- I może byłbytaki, gdyby nie ta obsesja.Usiadła za kółkiem, a ja zajęłam miejsce pasażera.Rzuciłaciuchy Lucasa na tylną kanapę, odpaliła silnik i ruszyłyśmy.- Są coraz bliżej - szepnęłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]