[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja chyba wariuję.*****Peter zatrzymał się na rogu, pomagając przyjaciółce rozpakowaćrzeczy.Następnie jęknął z odrazą na jej magiczne przebranie.- Kolczyki w języku.Nie kapuję, co w nich fajnego  powiedział,kręcąc z obrzydzeniem głową. Przejrzenie wszystkich zdjęć oraz nagrańzajmie mi nieco czasu.Ty, póki co, powinnaś zatrzymać się w domu tegonekromanty, nim nie odkryję, czy dysponujemy jakimś punktemzaczepienia. Nie to dokładnie Blackthorne planowała, ale może odczekaniekilku godzin faktycznie się opłaci.- Jak długo może to potrwać?- Nie mam pojęcia, póki nie wiem, czego szukać.Może jednak więcej niż parę godzin.- Jeśli nie znajdziemy niczego, by przekonać łowców, co wtedy?Peter ciężko westchnął.- Jeśli nie wpadniemy na żaden ślad, pomogę ci zabrać rzeczy zmieszkania i odwiozę cię do Chattanoogi, abyś złapała tam autobus.Wątpię, aby wysłannicy Watykanu szukali tak daleko na północ.- Twój tata zauważy wszystkie te dodatkowe kilometryzarejestrowane przez licznik.- Dam sobie radę.Pete zostanie wówczas uziemiony, a wtedy jego przerazliwie wręcznadopiekuńcza mamuśka zażąda, aby przeprowadził się do niej doIllinois i tam zamieszkał.Przyjaciel zamierzał popsuć sobie życie tylko zpowodu Riley.Nie mogę mu na to pozwolić.Po tym, gdy łowczyni podała mu adres na Enchanter's Way,chłopak milczał.Cisza została wreszcie przerwana, kiedy rozległ siędzwonek telefonu Blackthorne, płosząc ją.- Halo?  spytała na wstępie.- Jeśli jesteś jeszcze w mieście, musisz natychmiast wracać domnie do domu  odezwał się Mort, nie kłopocząc się nawet zbędnymprzedstawianiem się. - Jestem.Mój tata, czy on.?- Twojemu ojcu nic nie dolega.- Aowcy podnieśli stawkę w grze.Musimy to przedyskutować.Nie brzmi to zbyt dobrze.- Okej, właśnie do ciebie jedziemy.- Do zobaczenia wkrótce.Peter popatrzył na swoją koleżankę.- Co się dzieje?- Nie mam pojęcia, ale Mort wydawał się przerażony.Ma to cośwspólnego z myśliwymi.Kilka chwil pózniej chłopak zaparkował na ulicy naprzeciwkodomu Mortimera, zupełnie jakby był jej właścicielem.- Jak tego dokonałeś?  poskarżyła się łowczyni. Ja muszękrążyć wśród budynków przez całe wieki.Jej kumpel wzruszył ramionami.- Zawsze sprzyjało mi szczęście.Namyślając się przez moment, Riley wyciągnęła spod koszulkisrebrny łańcuszek.Uniósłszy go na wysokość wzroku, przyglądała sięzawieszce.Gruby splot biżuterii prowadził do długiego na trzy cale,czarnego demoniego szponu  tego samego, który lekarka Gildiiwyciągnęła z jej nogi po samotnej, łowieckiej klęsce.Blackthorne podałaprzedmiot przyjacielowi.- Wow, tylko na to spójrz.Koszmar  wymamrotał Pete. Skąd tomasz?- Beck go dla mnie zrobił. Chłopak potrząsnął dziwną biżuterią przed nosem Riley.- Nadal twierdzisz, że ten facet cię nie lubi? Wow.- Koniec z tym, jasne?  powiedziała łowczyni. Przechowaj godla mnie.Jeśli zostanę aresztowana, nie chcę, aby myśliwi go zobaczyli.Wysłannicy z Watykanu nigdy nie zrozumieliby, czemuBlackthorne go nosiła.Traktowała go jak medal, symbol normalnegożycia, które musiała za sobą zostawić.Tuż przed wygramoleniem się z auta Pete'a, złożyła pocałunek najego policzku.- Hej, dbaj o siebie, słyszysz?  powiedział drżącym głosem. Dajmi znać, jak to wszystko się potoczyło! Zadzwonię do ciebie, jak znajdęcoś przydatnego.Riley pomachała mu ręką, zostawiając go za sobą.Nie chciała, abyPeter widział formujące się pod jej powiekami łzy.Gdy tylko użyła bransoletki, aby otworzyć tylne drzwi wiodące dodomu Morta, nekromanta pojawił się w korytarzu.Wyglądał nastrapionego.- Co się dzieje?  zapytała dziewczyna.- Paul poprosił, abym zatelefonował do mistrza Stewarta.Niemam dobrych wieści.Jeśli nie oddasz się w ręce myśliwych przedwybiciem dziewiątej rano, wysłannicy Watykanu zabiorą Becka przedkamery i oskarżą go o służbę Lucyferowi.- Co?  wykrzyczała łowczyni. On nie ma z tym nic wspólnego!- Myśliwi świetnie o tym wiedzą.Używają go jako przynęty.Blackthorne osunęła się po powierzchni zamkniętych drzwi, poczym natychmiast się wyprostowała, kiedy magia ostra jak koci pazur ją do tego zmusiła.Może i pokłóciła się z Denverem, ale nie mogła pozwolićna to, aby nadstawiał dla niej karku.- Muszę porozmawiać z tatą.- Jest w ogrodzie.Paul Blackthorne siedział na kamiennej ławce umiejscowionejnaprzeciwko fontanny.Wyglądał tak, jakby wstąpiły w niego nowe siły.Kiedy córka usiadła obok niego, mocno ją przytulił.- O, Boże, sądziłem, że już wyjechałaś.- Peter nie dopuściłby do tego, abym opuściła miasto.A teraz,kiedy myśliwi oskarżają Becka.Dziewczyna opowiedziała ojcu o firmie recyklingującej buteleczkipo wodzie święconej oraz przedstawiła, co ona oraz jej przyjaciel robiliprzez całą noc.- Coś jest nie tak.Nie umiem rozgryzć, co dokładnie.Może Peterna coś wpadnie.- Dacie sobie radę  powiedział Paul. Oboje jesteście bardzomądrzy.Po prostu na siebie uważajcie. Mężczyzna zawahał się namoment, po czym spytał:  Co zamierzasz zrobić w kwestii myśliwych?- Beck nie może odpowiadać za moje winy.Z bardzo wielu przyczyn.Riley musiała wyznać swemu tacie całą prawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl