X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć Stella była zdystansowana, ograniczona własną niemocą,jej słowa mimo wszystko zawierały zmysłową agresję.Tak jak inne kobiety upajały sięplotkami, tak ona dokonywała wirtualnych morderstw.Pociągały ją nie komedie, aleokropieństwo tragedii; z sonetów - nie te miłosne, melodyjne i słodkie, ale te, któretraktowały o przerażającym, niszczącym działaniu czasu.Miała obsesję na punkcie cofaniaczasu i stwarzania nieistniejących bytów.Perdita pamięta, że to był dzień jak każdy inny, ani trochę niezwykły.Doktor Obłowmiał na sobie Wykrochmalona białą koszulę i szarą kamizelkę w prążki.Na jego szyi tkwiłazawadiacko czarna muszka.Gdy Perdita weszła do gabinetu, wstał i uśmiechnął się ciepło.Zakażdym razem sprawiał, że wierzyła, iż należy do jego ulubionych pacjentów.- Kochana Perdita - wyciągnął do niej rękę.Zawsze bardzo lubiła rytuał ich powitania; nadawał on spotkaniu aurę uroczystości,obdarzał ją dojrzałością, wprowadzał atmosferę uprzejmego dialogu.%7ładen inny dorosły naświecie nigdy nie uścisnął jej dłoni.Doktor Obłow podał Perdicie turkusową kopułkę zkwiatem i wziął swoją ze statkiem, obracając ją z czułością w szczupłych dłoniach.Ich spotkania często zaczynały się od czytania Szekspira; to  rozwiązywało język ,jak mówił doktor Obłow; dzięki temu Perdita zaczynała z pewnością siebie, wiedząc, żenaśladowanie matki zaskakująco jej pomaga, dzięki niemu wróciła do swobodnego rytmu zdania.Jak zwykle to Perdita wybrała fragment.Otworzyła na chybił trafił należący dodoktora Obłowa egzemplarz Dzieł zebranych i natknęła się na tragedię Makbet.Gdykartkowała bibułkowate strony koloru kości słoniowej, jej wzrok padł, jakby to było z góryprzesądzone, na coś bardzo znajomego:Słabeusz! Daj mi te sztylety.W śpiącychCzy w zmarłych - tyle grozy, co w obrazku;Malowanego diabła tylko dzieciMogą się strachać".Słowa te przeniosły ją nagle do chwili, gdy ostatnio recytowała je matka nad ojcem, zktórego uchodziło życie.Przerażona tym, co zaczynało w niej wzbierać - jakiś ciemnynapierający kształt, jakieś złowieszcze pęcznienie - odwróciła kartkę, uczepiła się skwapliwieinnego swojsko wyglądającego monologu, i żeby się uspokoić, zaczęła wolno czytać na głos:Cóż to majaczy przede mną? To sztylet?Sam niemal wkłada mi się w dłoń.uchwycę.Nie da się złapać - a przecież widoczny"*�.Perdita przerwała i spojrzała na doktora Obłowa.Opierał brodę na dłoni.Skinąłgłową, więc kontynuowała.Zjawo złowieszcza, czy tylko wzrok możeObjąć cię, a już dotyk dłoni - nie?A może jesteś sztyletem wykutymW mózgu, ułudnym tworem owej kuzni,W której gorączka - to żar paleniska?Widzę cię nadal, wciąż tak namacalnyJak ten, którego dobywam w tej chwili"*�*�.Jak żelazna brama rozpływająca się w czołówce Rebeki zniknęła jakaś wykuta wumyśle przeszkoda w pamięci.Czy to było wtargnięcie na cudzy teren, czy odebranie swojej*�W.Szekspir, Makbet, Akt II Scena I, przeł.S.Barańczak."*�Ibidem.""*�Ibidem. własności? Nagły przypływ lęku, iluminacja, i Perdita ujrzała przed sobą kompletną filmowąsekwencję, rekonstrukcję śmierci swojego ojca.- Co się stało? - zapytał doktor Obłow.Jego głos dochodził jak echo, z bardzo daleka.*Tamtego dnia powietrze było ciężkie i rozpalone, niebo kruche, złote.Stella i Perditawracały z wizyty u Trevorów; Perdita biegła przodem, a Stella szła trochę z tyłu, z Billym,który pomagał jej coś nieść.Z oddali dobiegło skrzypnięcie zardzewiałego wiatraka, któryprzekręcił się pod wpływem pojedynczego podmuchu wiatru.Horatio leżał na boku w cieniupod zbiornikiem wody; zastrzygł uszami i uderzył raz ogonem o ziemię, ale było mu zagorąco i był zbyt senny, żeby się ruszać.Gdy Perdita zbliżała się do domu, wszystkowydawało się normalne.Ale przy drzwiach się zatrzymała.Usłyszała zza drzwi sapanie istękanie Nicholasa, i cichszy, dziecięcy, płytki jęk.Perdita pchnęła drzwi, tak cicho, jak tylko potrafiła, i zobaczyła Nicholasa napodłodze, wciskającego się brutalnie w Mary.Spodnie miał opuszczone do kostek, a brązoweuda Mary były rozłożone szeroko pod nim.Perdita nie postanowiła wtedy zabić swojego ojca;nie zastanawiała się ani nie podjęła decyzji.Po prostu schwyciła nóż do krojenia mięsa leżącyna stole i podeszła do niego równym krokiem, oślepiona zamętem w umyśle, przerażeniem,być może tępym impulsem zemsty, ogłuszona szumem krwi cisnącej się jej do głowy,pobudzającej ją do czynu, tak że porwała ze stołu nóż i sama porwana jakąś siłą, widziałaprzed sobą jeden cel i miała jedną intencję.Mary spotkała jej wzrok i zdecydowanie potrząsnęła głową, a Perdita zauważyławtedy, że jej oczy błyszczą strachem.Patrzyła, jak plecy Nicholasa wznoszą się i opadają wspazmatycznym wysiłku, a pośladki drgają rytmicznie.Nie było odrazy ani niesmaku, tylkowszechogarniająca nicość.Perdita ujęła nóż w obie ręce i zatopiła go w plecach Nicholasa.Uderzył w coś metalicznego i nie przeniknął głęboko.Gdy ojciec odwrócił głowę, wyjęła nóżi, wzmocniona uczuciem paniki, zatopiła go jeszcze raz, w karku.Nicholas spojrzał na córkęz wyrazem niemego zaskoczenia.Potem skrzywił się i sięgnął niepewnie, żeby dotknąć noża,ale upadł na wznak na Mary, z wyciągniętym prawym ramieniem.To, co się stało, wydawało się tak naturalne, tak kategoryczne i jednoznaczne.Wszystko było oderwane i bezosobowe.Ale wtedy skądś pojawił się Billy, klęknął iwyciągnął nóż, i krew zaczęła tryskać pulsującą strugą.Mary wygramoliła się niezgrabniespod Nicholasa, odrzuciła ciężkie ciało, które właśnie umierało na niej, a gdy wstała - o Boże- była zachlapana krwią.Jej niebieska sukienka zmieniła barwę na fioletową. To był ten nieusuwalny straszny obraz: Mary trze gorączkowo klatkę piersiową, jakbyskalana mogła usunąć koszmarne piętno tego, co się stało.Obok Billy buczy do siebie itrzepocze rękami.Rzuca na ziemię nóż, który leży, połyskując obok ciała.Horatio drapie wdrzwi, wali w nie głową i skowyczy.I wtedy nagle usłyszeli Stellę deklamującą Makbeta.Był to tak pompatycznyzwycięski monolog, że Perditę ogarnęło przerażenie.Wydawało się, że Stella triumfuje.Byłabezwzględna, okrutna.Stała przy drzwiach z oficjalną powagą, jak aktorka na środku sceny.Perdita przestąpiła ciało ojca i objęła ciasno Mary.- Nie mów im - szepnęła Mary.Tylko tyle.- Nie mów im.- Trzymały się w uścisku izaczęły płakać.Ich rodzina uległa zniszczeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl

  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.