[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marcus pozostawał lekko w tle, rzucając od czasudo czasu jakąś uwagę, choć najwyraźniej nie prze-szkadzało mu to, Ŝe rozmowa odbywała się poza nim.W przeciwieństwie do Ann Jane Simons nie komen-towała kawalerskiego stanu swego syna, choć Diananie miała wątpliwości, Ŝe nie naleŜała ona do tejkategorii wymagających i władczych kobiet, które nieznoszą myśli, iŜ ich syn mógłby się związać z innąkobietą.Kiedy wstawali od stołu, okazało się, ku zdumieniuDiany, Ŝe minęła właśnie dziewiąta.- Muszę wracać do óomu.- Diana spojrzała naMarcusa.- Czy mogę skorzystać z telefonu, Ŝebyzamówić taksówkę.Zmarszczył brwi.- Nie ma potrzeby.Zawiozę cię do domu.CóŜ miała odpowiedzieć? Wykręcanie się byłobyśmieszne, ale znów poczuła niepokój, który pozostawałuśpiony podczas obiadu.Dlaczego nie mógł zaakceptować tego, Ŝe ona niechce się z nim w Ŝaden sposób wiązać? I dlaczego wogóle mu na tym zaleŜało? PoniewaŜ byłaby dogodnąpartnerką do łóŜka?W połowie drogi do gospody Marcus zatrzymałnagle samochód i odwrócił się do niej twarzą.- Teraz - powiedział chłodno - moŜemy bezprzeszkód porozmawiać.Powiedz mi, Diano, dlaczegomam takie wraŜenie, jak byś chciała, abym został dlaciebie obcym człowiekiem?- Dlaczego miałoby być inaczej? - odparowałazmieszana.- Kiedy się tu przeprowadziłam, zarzuciłeśNA JEDNĄ NOC67mi, Ŝe się tu zjawiłam z twojego powodu.Ty niechciałeś mnie wtedy znać.- Byłem w szoku - stwierdził smutno Marcus.- Nie jestem przyzwyczajony do tego, aby mojemarzenia urzeczywistniały się w moim biurze.Uśmiechał się do niej w taki sposób, Ŝe sercezaczęło jej mocniej uderzać.Przebiegł ją dreszczpodniecenia.Musiała to zlikwidować w zarodku, w jejsytuacji nie mogła pozwolić sobie na zainteresowanietym człowiekiem.A przecieŜ była nim zainteresowana,przyznała sama przed sobą, przestraszona tymodkryciem.- Wiem, Ŝe od niedawna jesteś wdową - dodałMarcus - ale.- Ale tylko dlatego, Ŝe się raz przespaliśmy,oczekujesz, Ŝe powtórzę mój błąd?Jej głos zabrzmiał dziwnie piskliwie i obco.Dianabliska była poddania się całkowitej panice.Z jakiegośpowodu to, Ŝe Marcus uwaŜał ją za wdowę, powięk-szało jej poczucie winy.Nie znosiła takich kłamstw,lecz on ją do nich zmuszał.To przez niego znalazła sięw sieci kłamstw i uników.Gdyby zostawił ją wspokoju.Doprowadziła się do tego, Ŝe była na niegoporządnie wściekła, wiedząc, iŜ jest to jej jedynaobrona przed emocjami, jakie zaczynała odczuwać.- Błąd? Tak to określasz? Wtedy wszystko wyglądało zupełnie inaczej.- Humor i czułość znikłyz jego oczu, które pozostawały teraz twarde i nieprzyjemne.- Chciałabyś udawać, Ŝe tamtej nocynigdy nie było, prawda, Diano? Ale to ci się nie uda.Włączył silnik i bez słowa odwiózł ją do domu.Kiedy Diana wysiadała z samochodu, wciąŜ jeszczedrŜała, poruszając się pośpiesznie i niezgrabnie, ŜebyMarcus nie zdąŜył wysiąść z samochodu.- Szanuję twoją Ŝałobę po męŜu, Diano, choć.- Proszę! Nie chcę o tym mówić! Czy nie rozumiesz,68NA JEDNĄ NOCŜe przyjechałam tu przede wszystkim po to, Ŝebyuciec od przeszłości? Chciałam zacząć nowe Ŝycie.- A ja wszystko popsułem, tak?Jego oczy zarejestrowały zdradzieckie uŜycie słowa„uciec", ale nic na to nie powiedział.Nie ośmielił się- zbyt mocno był sfrustrowany, zarówno emocjonalnie,jak i fizycznie, aby ryzykować dalszą presję na Dianę.Chciał.Chciał tylko wziąć ją w ramiona i sprawić,aby przyznała, Ŝe coś między nimi istnieje, wiedziałjednak, iŜ takie działanie powiększyłoby jedynie jejpanikę i chęć ucieczki.Jej widok, tak niespodziewany, w biurze, był szokiemi przez moment pomyślał.ale tylko przez moment;zaraz przypomniał sobie, jak często ją wspominał odczasu ich spotkania w hotelu i ile razy budził się wnocy, jeszcze na półśpiący, szukając ciepła jej ciałaobok siebie, chociaŜ jej tam nie było.W milczeniu patrzył, jak odchodzi.Celowo sięprzed nim barykadowała.Dlaczego? Bo czuła sięwinna, Ŝe poszła z nim do łóŜka tuŜ po śmierci męŜa.KaŜdy głupi by to zrozumiał.Musiał ją przekonać, Ŝenie ma powodów do poczucia winy, tylko jak?Wrócił do domu zamyślony.To dziwne, dokładniepamiętał wraŜenie, jakie odebrał, kiedy w nią wchodził.Wydawała mu się tak ciasna, jakby była dziewicą.Wówczas odnotował to przelotnie, zbyt podnieconypoŜądaniem, jakie w nim wzbudziła, lecz miał wtedyprawie pewność, Ŝe od bardzo dawna z nikim się niekochała.Co oznaczałoby, iŜ jej wdowieństwo trwałood dłuŜszego czasu.Oczywiście mogłoby być i tak, Ŝejej mąŜ cięŜko chorował i nie mógł z nią spać, a ona- z lojalności i miłości do niego - nie miała Ŝadnegokochanka.To wyjaśniałoby niemal oszalały sposób,w jaki na niego reagowała - jakby mogła nawetumrzeć za to, Ŝe będzie go miała w sobie.Cholera! Zaklął nagle, zmuszony do hamowaniaNA JEDNĄ NOC69z powodu jakiejś przeszkody na drodze.Jeśli nieprzestanie o niej myśleć i nie skupi się na tym, co robi,moŜe zginąć i juŜ jej nigdy nie zobaczyć, a co dopieronamówić ją, aby go wpuściła do swego Ŝycia.I dokonatego! Nie miał Ŝadnych wątpliwości.ROZDZIAŁ PIĄTYDiana stawała się dla mieszkańców miasteczka kimśznajomym.Po długim mieszkaniu w Londynie nadaldziwiło ją to, Ŝe obcy ludzie mówią jej „dzień dobry"na ulicy, ale stopniowo nauczyła się ich rozpoznawać.Gorycz i Ŝal po śmierci Leslie teŜ jakby trochęprzyblakły.Oczywiście nigdy nie pogodzi się Z tym,Ŝe jej przyjaciółka umarła tak młodo i nie-sprawiedliwie, lecz teraz jej ból się zmniejszył i łatwiejbyło go znieść.Nadszedł dzień, kiedy Bill Hobbs powiedział jej, ŜemoŜe się wprowadzić do swego nowego domu.Powyjściu robotników Diana długo jeszcze chodziła popustych pokojach, wciągając z rozkoszą w płucacapach drewna i tynku, nie przejmując się tym, Ŝe kurzosiada jej na ubraniu.To było jej królestwo.Tylko i wyłącznie jej.Napawała się tą myślą, obejmując rękami swe ciało.Odczuwała miłe poczucie bezpieczeństwa, tak przeciw-nego samotności i rozpaczy, jakie czuła po śmierciLeslie.Bała się dopuścić innego człowieka do dzielenia inią Ŝycia i znalazła sobie dom w zastępstwie.śadnaśmierć nie mogła go jej zabrać.Będzie do niej naleŜałtak długo, jak ona sama zechce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]