[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętaj otem.Karol opuścił ręce. Zastanów się mówił Bolek dalej po męzku staraj się zwyciężyćcierpienie i zapanować nad sobą.Pogrzeb odbędzie się jutro wieczorem w N.Zawiozę cię tam.Nie sądzę, aby cię kto mógł poznać, jeżeli się sam niewydasz zbyt jawną boleścią.Usłuchaj mnie.Karol padł na łóżko, przy którem stał. Dziecko nasze wyjąknął dziecko! Czyń ze mną co chcesz!! Tak, mamdla niego obowiązki.Będę posłusznym, ale zaklinam cię, błagam, proszę pozwól mi widzieć ją, pożegnać.rzucić garść ziemi na jej mogiłę.Bolku miejlitość. Pojedziemy jutro wieczorem odparł po namyśle Bolek.Okryjesz się o ilemożności tak, aby twarzy twojej nie widziano.Będziesz iść przy mnie.Wmięszamy się w tłum& Spodziewam się, że dla dziecka potrafisz sięposkromić.Karol nie mówił nic. Czekaj na mnie dodał Bolek przyjadę po ciebie.uczynię co możnabędzie, abyś spełnił smutny obowiązek nie narażając się.Aagodził o ile mógł rozpacz Karola, który jęczał, ręce łamał i zapominając coprzyrzekł, zrywał się jakby chciał lecieć do tej trumny, w której ją widziałzapłakanemi oczyma.Bolek pozostał dość długo w pustelni, zmusił Karola do dania słowa, iż na niegooczekiwać będzie, i pózno w nocy odjechał do domu, zalecając Jakóbowi pocichu, aby na krok pana nie odstępował.Noc to była bezsenna, straszna, spędzona w gorączce i widzeniach, we łzach ijękach.Jakób klęczał i modlił się.Płakał z nim razem.W końcu osłabiony Karol padłbezsilny na łoże i wśród łkania i łez usnął tym przerywanym, gorączkowymsnem, który zamiast siły powracać, wyczerpuje.Przebudzenie było nowymwybuchem boleści.Z południa nadjechał nareszcie Bolek zamkniętym powozem i zastał już Karolagotowym do tej żałobnej podróży.Blady był jak trup, lecz siłą jakąśnadzwyczajną ożywił się i niecierpliwił.Wszystko tak obrachowanem było, aby wprost na cmentarz i pogrzeb trafili omroku.W milczeniu odbyli całą drogę.Gdy się ukazał oświetlony kościół, na cmentarzu gorejące pochodnie, stojącykarawan, który miał trumnę przewiezć na miejsce ostatniego spoczynku, Karolpoczął się wyrywać i powstrzymać go nie było podobna.Bolek postrzegłdopiero że nie potrafi pokierować nim.Stracił przytomność i poczucie swojegopołożenia.Przyjaciel siłą musiał uchwycić go za rękę i trzymać przy sobie.Była to chwila, gdy wynoszono trumnę.Tłum obywateli z sąsiedztwa ją otaczał.Tuż za nią szła Bolesławowa, wiodąc córkę zmarłej zanoszącą się od płaczu.Przy niej szedł z chustką na oczach łkając Bogusław, którego jeden z przyjaciółprowadził.Zcisk był wielki i Bolek z osłonionym płaszczem Karolem mógł sięwmięszać w tłum nie zwracając oczów na siebie.Z wolna cały orszak pogrzebowy począł się od kościoła ku cmentarzowiposuwać.Karol rwał się naprzód, lecz przyjaciel jeszcze go potrafił pohamować.Jak długo trwało powolne przejście do przygotowanej mogiły, wśród śpiewówżałobnych, Karol nie wiedział.Zdało mu się ono wiekiem.Patrzył i nie widziałnic, oczyma szukał trumny.Dokoła grobu ustawili się wszyscy, Bolek trzymając z całych sił przyjaciela,wcisnął się tam gdzie jak najmniej było znajomych.coby o płaczącegonamiętnie zapytać mogli.Ostatni śpiew brzmiał i modlitwa.Karol upadł nakolana i twarzą na ziemię.Słychać było już sunięcie się trumny po sznurach dogrobu milczenia chwila i grudki ziemi posypały się głucho, odbijając odwieka.Gdy Bolek pochylił się aby dzwignąć z ziemi Karola, znalazł go omdlałym.Unikając zwrócenia uwagi na biednego przyjaciela starał się go ocucićprzygotowanemi zawczasu solami.Pomimo to ciekawe oczy zwracały się kunim ludzie szeptali pytając, kto to mógł być taki.Bogusław, mąż zmarłej, płakał także głośno, lecz żal jego objawiał się inaczej.Czuć było w nim raczej wrażenie śmierci i ludzką słabość niż serdecznerozbolenie.Z wolna tłum się rozpływać począł.Pani Bolesławowa odciągnęła córkę dopowozu, przyjaciele wzięli z sobą wdowca Bolek tylko nie mógł skłonićKarola, aby się dał oderwać od tego grobu.Szczęściem stali w miejscu, które wielki, stary świerk ocieniał spuszczonemi wdół gałęzmi, tak że cała ta scena w nocnych ginęła mrokach.Grabarze już tylko sami zostali, rzucając ziemię łopatami w grób otwarty; gdyKarol podniósł się jak obłąkany, obejrzał wkoło i padł znowu na kolana.Oburącz począł chwytać ziemię i przyczołgawszy się do grobu, sypać jąbezprzytomny.Składał ręce potem jak do modlitwy, padał płacząc na wilgotnypiasek, a Bolek nie wiedział już sam co z nim pocznie.i oglądał się bojazliwiedokoła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]