[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale takich jak w Badenii, to u nas niema.- I co on na to?- ZanotowaÅ‚.- Gdzie?- Na takim kawaÅ‚ku papieru.(Nie ma tego kawaÅ‚ka papieruwÅ›ród jego rzeczy, pomyÅ›laÅ‚ Dymitr.WyrzuciÅ‚ go zapewne).Potem spytaÅ‚, czy sÅ‚yszaÅ‚am o Towarzystwie SamopomocyObywatelskiej.- I co pani na to?- %7Å‚e sÅ‚yszaÅ‚am.MówiÄ…, że coÅ› takiego jest i bardzo o nas dba.WpadÅ‚ zziajany starszy pan we fraku, okrÄ…gÅ‚y na twarzyz falujÄ…cym brzuchem.- DziewczÄ™ta, avanti! - zasapaÅ‚.- Marta, Klara, Sonia, -andate! I pamiÄ™tajcie: uno, due, tre - i na quattro przytup.Uno, due, tre - bÄ™c! - woÅ‚aÅ‚ za wybiegajÄ…cymi dziewczÄ™tami.-%7Å‚eby estrada mi siÄ™ rozleciaÅ‚a!ChwilÄ™ jeszcze staÅ‚ próbujÄ…c uspokoić oddech, potem wybiegÅ‚z garderoby koÅ‚yszÄ…c siwÄ…, gÄ™stÄ… czuprynÄ….Znam go, pomyÅ›laÅ‚Dymitr, znam na pewno.I nagle sobie skojarzyÅ‚: gość, którydzisiaj rano mu siÄ™ kÅ‚aniaÅ‚! Gość z niemieckiego lokalu!Spokojnie, pomyÅ›laÅ‚, ukryj wzburzenie, przecież tamten niezapieraÅ‚ siÄ™ znajomoÅ›ci, przeciwnie, podkreÅ›laÅ‚ jÄ….Zostali w garderobie we czworo.Nina, Aldona, Dymitr -i w kÄ…cie milczÄ…ca, nieobecna jakby Å›piewaczka, wciąż zeszklankÄ… nie dopitej kawy w rÄ™ku.Nina zwróciÅ‚a ku niemubadawcze spojrzenie.Po chwili rozÅ›wietliÅ‚ je Å‚agodny uÅ›miech.- Boże, jaki elegancki.PowinieneÅ› siÄ™ wkrÄ™cić do dyplomacji.- DziÄ™kujÄ™, ale chyba siÄ™ nie nadajÄ™.To prawdziwy WÅ‚och,ten grubasek z lwiÄ… grzywÄ…, czy też taki jak obecna tu paniConti?- Pan Dorado? WÅ‚och.Spolszczony dokumentnie, to innasprawa.Ten zespół girls jest jego.WÄ™druje z nim po Polsce.-UÅ›miechnęła siÄ™.- Ma nieÅ‚atwe życie, żona go pilnuje.Girlsy -to jego konik i misja życiowa.Chce nas, Azjatów,zeuropeizować.PodciÄ…gnąć wzwyż przy pomocy zgrabnychnóg.SÅ‚owo dajÄ™, że on to traktuje jako powoÅ‚anie.Rytm, rytm,uno, due, tre - caÅ‚a jego filozofia.Cóż za pusta gÅ‚owa!- On to zawsze robiÅ‚? - spytaÅ‚ Dymitr.- Przed wojnÄ… też?- Zdaje siÄ™, że zaczÄ…Å‚ podczas okupacji - odezwaÅ‚a siÄ™ Conti.- W Bodedze - wtrÄ…ciÅ‚a Aldona.- Nie, w Tivoli.- W Tivoli i w Bodedze - powiedziaÅ‚ Nina.- Najlepsze lokale,nur für Deutsche.SÅ‚yszaÅ‚am, jak siÄ™ chwaliÅ‚.Nie, za gÅ‚upi na ZÅ‚owrogiego, pomyÅ›laÅ‚ Dymitr.Ale po chwili- albo udaje gÅ‚upiego.- A ty wciąż szukasz? - spytaÅ‚a Nina.- Taki mam chleb.- Podejrzewasz pana Dorado?- Nie - odparÅ‚ zdecydowanie.- Można panie prosić dostolika? Jestem z kolegÄ… - kusiÅ‚ AldonÄ™.- Ma pepeszÄ™, skoÅ›neoczy i dobrze taÅ„czy.MiedzianowÅ‚osa dziewczyna wycieraÅ‚a czystÄ… Å›ciereczkÄ…marmurowy blat pod lustrem.Zwietnie wyszkolona, pomyÅ›laÅ‚Dymitr z podziwem.- Jedna z nas musi tu zostać - powiedziaÅ‚a.- Niech szefowaidzie, ja podyżurujÄ™, niech pani posÅ‚ucha trochÄ™ muzyki,odpocznie pani sobie. Nina i Potok przywitali siÄ™ jak starzy znajomi - opowiadaÅ‚byÅ‚y Dymitr. Idz, idz, potaÅ„cz sobie - zwróciÅ‚ siÄ™ do córki.%7Å‚ona już krążyÅ‚a po parkiecie z pewnym starszym panemz pensjonatu.Przyćmione Å›wiatÅ‚a.Tango. To Potok byÅ‚naszym rajfurem i na widok jego nieodstÄ™pnej pepeszy NinauÅ›miechnęła siÄ™ do jakiegoÅ› swojego wspomnienia.A naestradzie pociÅ‚y siÄ™ dziewczÄ™ta pana Dorado.Uno, due, tre -przytup.DziewczÄ™ta w zgodnym rytmie europeizowaÅ‚y goÅ›ci.Im wyżej podnosiÅ‚y nogi, tym bardziej, czuÅ‚em to, stawaliÅ›mysiÄ™ europejscy.Pan Dorado, stojÄ…c obok fortepianu,przypatrywaÅ‚ im siÄ™ z wyrazem uduchowienia na twarzy.- ByÅ‚yDymitr pozwoliÅ‚ sobie na sarkastyczny uÅ›miech.- SwojÄ… drogÄ…,sÄ… ludzie, którzy przez caÅ‚e życie przemknÄ… siÄ™ bezkonfliktowo.Ich ideaÅ‚em jest blichtr.Lampion to dla nich coÅ› fajniejszegoniż półmrok, jedwab niż baweÅ‚na, zdjÄ™cie kolorowe niż czarno-biaÅ‚e.Naturalnie, mogÄ™ siÄ™ zgodzić, że wszyscy dążymy dokomfortu, wszyscy jesteÅ›my sybarytami, mówiÄ™ o tych, którzysÄ… w tym pensjonacie, na tej sali - rzecz jednak w tym, co ktouważa za komfort.I jakÄ… cenÄ™ jest gotów zapÅ‚acić.Czy pÅ‚aciz wÅ‚asnej kieszeni, czy też opÅ‚aca swoje wygody cudzymkosztem.Grozny jest czÅ‚owiek, który nagle sobie mówi: mamczterdzieÅ›ci lat, a nic jeszcze nie osiÄ…gnÄ…Å‚em.Liczba lat jestwymienna, zależy od usposobienia.JeÅ›li tak sobie powieczÅ‚owiek o wrażliwym sumieniu, czÅ‚owiek gÅ‚Ä™boko czujÄ…cy,może pan być spokojny, że nic w jego życiu siÄ™ nie zmieni,powiÄ™kszy siÄ™ tylko rozterka i niezadowolenie z siebie.Próbakonformizmu nie da rezultatu, bo nie zostanie doprowadzonado koÅ„ca.GdzieÅ› w momencie szczytowym, kiedy trzeba siÄ™bÄ™dzie zdobyć na bezwzglÄ™dność, czÅ‚owiek wrażliwy siÄ™ zaÅ‚amiei powie: nie.I być może, odzyska spokój ducha.No to nie,pomyÅ›li, taki już jestem i z tym mi lepiej.Co innego ten, którylubi szczerzyć zÄ™by do wÅ‚asnego odbicia w lustrze.Zrobi każdÄ…podÅ‚ość bez zastanowienia siÄ™.W chwili wÄ…tpliwoÅ›ci chwyci siÄ™pierwszej z brzegu podsuniÄ™tej sobie wersji, mogÄ…cej posÅ‚użyćza wymówkÄ™ i usprawiedliwienie.Pozwoli mu ona żyćw spokoju ducha, maÅ‚o tego, być dumnym z siebie - ze swojejzrÄ™cznoÅ›ci, prawoÅ›ci, lojalnoÅ›ci.Taki szczyci siÄ™ każdymorderem i każdym wyróżnieniem, niezależnie od tego, za coi od kogo je dostaÅ‚.Skoro dostaÅ‚, to znaczy, że ten, który muwyróżnienie daÅ‚, zna siÄ™ na rzeczy.Skoro go wyróżniono, toznaczy, że jest lepszy od innych.PrzypatrywaÅ‚em siÄ™rozjaÅ›nionemu obliczu pana Dorado, który doszukiwaÅ‚ siÄ™rozwiÄ…zania naszych problemów w zgodnym tupaniu siedmiupar zdrowych i zgrabnych nóg, i myÅ›laÅ‚em sobie: czemu nie on?Niezbyt lotny, owszem - ale niby dlaczego zbrodniarz ma byćmÄ…dry? WystÄ™powaÅ‚ w niemieckich lokalach, mógÅ‚ miećkontakty.Co wiÄ™cej, byÅ‚ i teraz bardzo na linii, karmiÅ‚ nasersatz-kulturÄ…, ogÅ‚upiaÅ‚, a przecież do tego wÅ‚aÅ›nie dążyÅ‚okupant: do ogÅ‚upienia.Dlaczego nie on? - myÅ›laÅ‚em.W notesie Justyniana byÅ‚a mowa o Alhambrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]