[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na nadgarstkach miała mnóstwosrebrnych krążków, które po-dzwaniały leciutko, gdypodawała napój.Zapach chińskiej herbaty mieszał się zesłodkawą wonią jej perfum.- Szanowny nasz gościu i czcigodny przyjacielu.Ty, który cieszysz się zaufaniem króla i łaską bogów.dziękujemy ci raz jeszcze za honor, który nam czynisz, odwiedzając nasz dom.Dhermia wiedziała, że czas uprzejmości zaraz sięskończy, gościowi wypadało jednak trochę zwlekać zprzedłożeniem prawdziwego interesu, jaki go tu sprowadził.Puchar.Nie wypowiedział więcej niż parę zdań, popił trochęherbaty, oparł się wygodnie na miękkich poduszkach izwrócił się do Dhermii.- Słyszałaś moją propozycję.Teraz musisz mi pokazać puchar, żebym wiedział, że niepotrzebnie nietracę czasu.To była gra.Dhermia powiedziała mu przecież o zdradzie siostry, otym, że Haliza ukryła puchar.I że ani prośbą, ani grozbą niemożna jej nakłonić do uległości.Niczego się nie boi i jestniewiarygodnie uparta w swoich żądaniach: jedna trzeciaczęść wartości pucharu ma należeć do niej, jedna trzecia doFilii.Dhermia chrząknęła i popatrzyła na Halizę.Egipcjanin mógłby ją przestraszyć tymi swoimi małymi,dziwnymi oczkami.Cała nieduża postać przybyszadosłownie rozsiewała wokół siebie niepo-93 kój.Miał spiczasty, prosty nos, który upodabniał go dodrapieżnego ptaka.Pod płaszczem na tle jedwabnejkoszuli mieniły się amulety z obcymi znakami.Byłkapłanem, Chaldejczykiem, jednym z tych, którzymają władzę nad duchami.Haliza powinna chybazrozumieć, że nie zdoła się przeciwstawić jego woli.- Tak się złożyło, że to ja mam puchar pod opieką.Jest zakopany w pewnym miejscu na pustyni,w miejscu, które tylko ja znam.Sami nigdy go nieznajdziecie.Zrobiłam to, żeby moja siostra nie ukradła jeszcze więcej spadku po rodzicach.Słowa padały jasne i stanowcze.Dhermia czuła, jakją pieką.Powinna była udusić tę idiotkę o kurzymmóżdżku wtedy, kiedy miała do tego okazję.Oczy Egipcjanina zmieniły się w wąskie szparki.Zuwagą wsłuchiwał się w słowa Halizy.- Tak więc nie widzę innej rady.zapłatę dasz mnie,a ja zaprowadzę cię do miejsca, w którym znajduje siępuchar.Zapłatę muszę dostać w złocie i muszę miećświadków na to, że obie moje siostry zgadzają się natakie rozwiązanie.- Nigdy! - syknęła Dhermia.W tym momencie wykonana z paciorków zasłonaprzy wejściu zachrzęściła.- Nigdy - oznajmiła Filia i weszła do pokoju.Obie starsze siostry jęknęły, zacięta twarz Filii wydawała się obca.Usiadła obok Egipcjanina.Potem mówiła już tylkodo niego, na siostry nie zwracając najmniejszej uwagi.- Puchar należy do mnie, a poza tym on nie jestna sprzedaż.Siostra mi go ukradła, ale on do mniewróci.Bo ja jestem jego prawowitą właścicielką.94 Egipcjanin patrzył na nią.Długo.- Czy to ty byłaś wtedy na rynku? To ty wywołałaś deszcz?Filia uśmiechnęła się leciutko.- Tak, to ja.Gość spokojnie skinął głową.Wyciągnął rękę, prosząc owięcej herbaty.Jedna z niewolnic natychmiast nalała ichciała też nalać Filii, ale Dhermia uderzeniem odtrąciła jejrękę.- A czy wy znacie historię pucharu? - zapytał Egipcjanin.%7ładna z sióstr nie odpowiedziała.Filiawpatrywała się w podłogę.- Moja matka dała go mnie - rzekła w końcu.- Odciotki wiem, że to święty przedmiot.Stary pucharegipskich bogów z czasów faraonów.Wargi gościa drgnęły.- Więc wiecie o tym?- A czy to nieprawda? - spytała Filia.On głęboko wciągnął powietrze i popił trochę herbaty.- Prawda, ale powinnaś się dowiedzieć jeszcze więcej.Dużo więcej.Ten przedmiot nie może zaginąć.Gwałtownie wstał z miejsca i wbił spojrzenie w Ha-lizę.- Jeśli to prawda, że zakopałaś go na pustyni, tojest tam bezpieczny.I jeśli to prawda, że ty jesteś prawowitą właścicielką pucharu, Filio, to też jest bezpieczny.Gdyby się jednak okazało, że jest tak jak mówisz ty, Dhermio, że puchar należy do ciebie, to bądzpewna, że do ciebie wróci.Filia czuła ogarniający jej ciało niepokój.Mężczyznawygładził płaszcz, umył ręce w miseczce i szyko-95 wał się do wyjścia.- Poczekaj! - krzyknęła Dhermia.- Czy to znaczy,że nie chcesz go kupić mimo wszystko?Egipcjanin długo na nią patrzył.Potem skłonił sięwszystkim trzem kobietom i rzekł:-Jak powiedziałem, puchar odnajdzie drogę do domu.Haliza zerwała się na równe nogi, zaczęła go szarpać zapłaszcz.- Zaczekaj! Powiedz nam coś więcej! Nie odchodz!Egipcjanin uśmiechnął się blado [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl