[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tegosapiący Kuryłko przestał na chwilę sapać i popatrzył na nią zza grubej szyby.Ażktoś w końcu puknął w ladę i powiedział: Szefie, amory z żoną po pracy.A ona  nie wiedzieć czemu  zaczerwieniła się, aż szminka straciłaintensywną barwę na tle spurpurowiałych policzków, co tylko wywołało ogólnąwesołość i zachęciło ludzi do dalszych żartów. W którą stronę na Gdańsk?  spytał ktoś głośno, a Maria nie zrozumiała,co tak wszystkich rozśmieszyło w tym niewinnym pytaniu.Wiedziała, że wygląda zabawnie.Wymuskana, pachnąca, uczesana, niepasowała do N.Narastała w niej złość, przecież to nie dla nich się wyszykowała.ToMariusz miał się pojawić i ocalić ją przed jej własnym skrępowaniem.Był jedynąprzyjazną duszą w tym nowym miejscu.Wyobraznia zaczęła podsuwać jej obrazy,o jakich by nigdy nie pomyślała jeszcze chwilę temu, w samochodzie, pewnaswego.Kierownik poczty ze swoim przaśnym podziwem nie miał dla niej znaczenia,liczył się ten listonosz, z dzikim wyrazem oczu, jak samotny wilk skradający się podjej okna.Pragnęła go, chciała, żeby wziął ją z zaskoczenia gdzieś na zapleczu, naworku rozsypanych przesyłek.Chciała, żeby listy do urzędów, kartki świątecznei mnóstwo nieważnych słów pokryły ślady ich wyuzdania.To by jej dało siłę, żebyzmierzyć się z marazmem małego miasteczka.W takim nastroju opuściła pocztę,licząc na to, że płomieniem, jaki w niej zaiskrzył, rozpali, rozgrzeje zaraz męża.I udało jej się.Kiedy wróciła, Misiek pracował.Maria zamknęła biuro.Przyjrzała sięMiśkowi.Wyraznie wyrzezbione ramiona, mocno osadzona szyja z widocznym naniej jabłkiem Adama, atletyczne łydki.Był niewątpliwie pięknym mężczyzną.Dlaczego nigdy mu o tym nie mówiła? Nie przypominała sobie, żeby gokomplementowała.Byłoby to doprawdy niezwykłe po tylu latach małżeństwa.Misiekzauważył całą jej charakteryzację. Mamy jakieś święto? Nie.To taka spózniona walentynka. Ale ja jestem w pracy. Tak szybko.Przerwa na rozprostowanie pleców. To dawaj. Złapał ją i położył jej ręce na biurku.Po chwili pomału sięw niej poruszał.Maria nie widziała jego twarzy.Wyobrażała sobie, że to Wójcik,Mariusz i Misiek na zmianę podchodzą i z niej korzystają.Na myśl o tym całazaczęła pulsować, a Misiek nie dał rady powstrzymać wytrysku. Przepraszam  szepnął. Dawno się nie kochaliśmy. Było bardzo dobrze  zapewniła go zupełnie szczerze.I pożałowała, że nie będzie mógł jej zobaczyć, kiedy wieczorem rozbierze siędla Wójcika. * * *Wizyta Marii B.na poczcie nie była tak nieudana, jak sobie to wyobrażała.Mariusz K.dowiedział się o niej następnego dnia.Kuryłko przy porannymrozdzielaniu poczty podzielił się z nim tym, jakie poruszenie wywołała wśródklientów wizyta wyfiokowanej damy.Niby pokpiwając, robił erotyczne aluzje doczerwonych ust tejże, pominąwszy oczywiście milczeniem, jakie wrażenie zrobiła nanim samym.Mariusz K.miał ochotę walnąć go w mordę.Widywał czasem Marię B.Nawet do kościoła nie chodziła tak wystrojona.W pierwszej chwili był zły na siebie,że przegapił taką okazję.Zaraz potem ucieszył się, że nie zastała go tu w służbowymubraniu, za przybrudzonym okienkiem pocztowym.Miał dla niej niespodziankę.Postanowił oddać jej obrączkę.Wójcika i tak spławił.Zagadka rozwiązana, a ilemoże zyskać tym drobnym gestem, zdołała mu pokazać wtedy w kościelnej ławie.Chciał wyjść natychmiast.Sortował przesyłki jak opętany, szef znowu sapałjak lokomotywa, a on czuł, jak wstępują w niego nowe siły.Wyobraznia pracowałana najwyższych obrotach.Jak mu się odwdzięczy? Czy będzie miała usta w kolorzedojrzałych owoców wiśni, czy po domu chodzi w szlafroku, którego poły na jegowidok rozjadą się w dwie strony? Już ją posiadł w głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl