[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a jeszcze i barzej ciskały się nanią w złości, że nikto nie wiedział, co się z Jagną dzieje, bo staraodpędzała ciekawych od proga kieby tych psów naprzykrzonych.Ale jedno, co zgodnie i jednako wszyscy czuli, to głębokie współ-czucie dla Hanki, nad którą się szczerze litowano i żałowano ser-decznie, a nawet Kłębowa i Sikorowa zaraz z wieczora poszły do niejz dobrym słowem wziąwszy coś niecoś w węzełki.220 Chłopi - część 2- ZimaTak ano przeszedł on dzień na długo pamiętliwy, nazajutrz zaśwszystko powróciło do dawnego, ciekawość przygasła, gniewyostygły, wzburzenie się uciszyło i opadło, kużden znowu wrócił doswojej koleiny, pochylił głowę pod jarzmem i niósł dolę, jak Pan Bógprzykazał, bez szemrania i z cierpliwością.Juścić, że gadano tu i owdzie o tych zdarzeniach, ale coraz rzadzieji płoniej, boć każdemu bliższe są i pierwsze własne troski a frasun-ki, jakie dzień każdy z osobna przynosi.Przyszedł marzec i nastały czasy zgoła nie do wytrzymania, dniebyły ciemne, smutne i tak przejęte pluchą, deszczami, to śniegiemmokrym, że trudno się było wychylić za chałupę, słońce jakby sięgdziesik zatraciło w tych niskich, zielonawych topielach chmur, żenawet i na to oczów mgnienie nie rozbłyskało - śniegi z wolna top-niały albo podmiękłe, sflażone zieleniły się od pluchy kiej pleśniąobrosłe, woda stała w bruzdach i zatapiała niziny i obejścia, nocamizaś brały przymrozki, że trudno się było utrzymać na olodowacia-łych drogach i przejściach.Przez taki psi czas prędzej i zapomniano o pożarze, ile że ni Bory-na, ni Antek, ni Jagna nie drażnili sobą ludzkich oczów, to wpadliw niepamięć jako ten kamień na dno, że jeno woda czasami zgur-bi się nad nim, zmarszczy, połamie, rozkolesi, zaszemrze i znowupłynie spokojnie.Tak przeszło dni parę aż do ostatniego, zapustnego wtorku.%7łe zaśostatki były półświątkiem, więc już od samego rana niemały ruchuczynił się po chałupach, bo przyogarniano nieco izby, a z każdegoprawie domu ktosik pojechał do miasteczka za różnościami, głów-nie zaś po mięso albo choćby po ten kawał kiełbasy lub sperki, jenobiedota musiała się kuntentować śledziem, wziętym na bórg od%7łyda, i ziemniakami ze solą.U bogaczy to już od samego południa smażono pączki, że mimopluchy po całej wsi rozwłóczyły się zapachy przepalonego szmalcu,prażonych mięsiw i jensze, barzej jeszcze jątrzące ślinę smaki.221 Władysław Stanisław ReymontNiedzwiedniki włóczyły się znowu od chałupy do chałupy ze swo-imi cudakami, że wciąż a coraz w innej stronie buchały wrzawliwegłosy chłopaków.Wieczorem zaś po kolacji zrobili muzykę w karczmie, na którą, ktożyw i ruchał nogami, pospieszył, nie bacząc na dezscz ze śniegiem,jaki zaraz od zmierzchu padał.Zabawiano się ze wszystkiego serca,ile że to ostatni raz przed Wielkim Postem.Mateusz grał na skrzy-picy, od wtóru mu przebierał na fleciku Pietrek, Borynów parobek,a przybębniał Jasiek Przewrotny.Hulano ochotnie jak mało kiedy i do pózna, do tela, póki dzwon nakościele nie uderzył na znak, że to już północ i zapustom koniec;wnet zmilkły muzyckie głosy, zaprzestano tańców, dopito spiesznieflach i kieliszków, i naród się cicho rozchodził.że ostał jeno Jamb-roży, niezgorzej napity, bo swoim zwyczajem jął przed karczmąwyśpiewywać.Tylko w chałupie Dominikowej błyszczało światło do pózna,powiadali, że do drugich kurówv, bo siedział tam ano wójt zesołtysem i zgodę czynili między Jagną a Boryną.Wieś już dawnospała, cichość objęła świat, bo deszcz jakoś z północka ustał, a onijeszcze radzili.Jeno w Antkowym domu nie było cichości ni spokojnego śpiku, niwesołych ostatków.Co się tam działo w Hanczynej duszy przez te długie dni i noce, odtej minuty gdy ją w czas pożaru spotkał przed chałupą i siłą przy-niewolił do powrotu, to chyba jeden Pan Bóg wie, ale tego żadneludzkie słowo nie wypomni.Juści, że jeszcze tej samej nocy dowiedziała się wszystkiego odWeronki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl