[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedynie rudziejÄ…ce liÅ›cie dÄ™bów przypominaÅ‚y o jesieni i możechÅ‚odnawy północny wietrzyk, który poruszaÅ‚ gaÅ‚Ä™zie wiecznie zielonych iglaków.WsparÅ‚am siÄ™ o pieÅ„ sosny i stanęłam.Moje wÅ‚osy poruszaÅ‚ wiatr.Jego dotyk kojarzyÅ‚mi siÄ™ z zimnym granitem, kamiennÄ… ziemiÄ…; bladÄ… twarzÄ…, na poÅ‚y skrytÄ… wÅ›ród Å›wieżychliÅ›ci.OtrzÄ…snęłam siÄ™ jednak z tej melancholii i spojrzaÅ‚am prosto na zachód, ku rzece, czujÄ…cna sobie ostatnie promienie sÅ‚oÅ„ca.Ten widok nie przestawaÅ‚ mnie poruszać, mimo że znalazÅ‚am siÄ™ tutaj dwa miesiÄ…cetemu.Miasto Drzew, opuszczona stolica Senatorów, zapomniane Miasto nad rzekÄ….Wychodzenie na scenÄ™ sprawiaÅ‚o mi wielkÄ… radość; byÅ‚a to jednak radość pomieszana z rozpaczÄ… i tÄ™sknotÄ…, gdy czuÅ‚am, jak omywajÄ… mnie fale pożądania, które rozbijajÄ… siÄ™ owidowniÄ™ i powracajÄ….Po przedstawieniach nie tryumfowaÅ‚am tak jak Toby; nie sprawiaÅ‚o mizwykÅ‚ej przyjemnoÅ›ci, jak Gitanie, Mehitabel i caÅ‚ej reszcie, spÄ™dzanie wieczoru namiÅ‚osnych zapasach.Nie potrafiÅ‚am też upodobnić siÄ™ do Panny Scarlet i traktować teatru jakÅ›wiÄ…tyni czy laboratorium.Dla niej aktorstwo stanowiÅ‚o pewnÄ… odmianÄ™ alchemii, tygiel, wktórym oczyszczenia doznawaÅ‚y brutalne żądze, miÅ‚ość i codzienna gorÄ…czka ludzkoÅ›ci, którestygÅ‚y nastÄ™pnie podczas peÅ‚nych dystansu prób, tak że na koniec wstÄ™powaÅ‚am na scenÄ™posilona eliksirem ludzkiej pamiÄ™ci.Dla mnie radość teatru polegaÅ‚a na tÄ™sknocie za czÅ‚owieczeÅ„stwem, które mogÅ‚amnaÅ›ladować, lecz którego nigdy nie posiÄ…dÄ™ ani nie zrozumiem.Wtedy jeszcze niewiedziaÅ‚am, że tÄ™sknota i poczucie straty równie dobrze czyniÄ… kogoÅ› prawdziwymczÅ‚owiekiem.Takie spojrzenie na Miasto Drzew dawaÅ‚o pewien wglÄ…d w naturÄ™ mężczyzn i kobiet,w ich dawny sposób życia, gdy aleje byÅ‚y drogami, biaÅ‚ymi i ciÄ…gnÄ…cymi siÄ™ bez koÅ„ca, niezaroÅ›niÄ™tymi drzewami, Obelisk staÅ‚ nienaruszony, a Senatorowie rzÄ…dzili ze szczytuWzgórza Biblioteki.OdczuwaÅ‚am wtedy pustkÄ™ i samotność.Tylko te uczucia przynosiÅ‚ymojemu sercu ulgÄ™, byÅ‚y bowiem takie rzadkie.I przez kilka minut czuÅ‚am siÄ™ tak, jakby Miasto należaÅ‚o wyÅ‚Ä…cznie do mnie.ByÅ‚omojÄ… tajemnicÄ… i dzieÅ‚em.Tak jak GÅ‚osy, wspomnienia Emmy, Aidana, poetki Morgan Yatesi kurtyzany Fancy Miramar.GÅ‚osy; chaotyczne wyÅ‚adowania neuronowe; wykradzionewspomnienia.Teraz byÅ‚y moje, tak jak wyobrażaÅ‚am sobie Miasto, które bÄ™dÄ™ smakować,zgromadzÄ™ i obroniÄ™ przed Tym, który chciaÅ‚by mi je wykraść, który chciaÅ‚ doprowadzićmnie do rozpaczy i Å›mierci, jak uczyniÅ‚ to z innymi.PokrÄ™ciÅ‚am gÅ‚owÄ…, uniosÅ‚am pięść kuwieczornemu niebu i zaÅ›miaÅ‚am siÄ™.- Nie dostaniesz mnie! - krzyknęłam.OdpowiedziaÅ‚ mi tylko wiatr.Wtedy przypomniaÅ‚ mi siÄ™ pewien starożytny wiersz, który Panna Scarlet recytowaÅ‚aczasami, gdy jechaliÅ›my przez Miasto na spektakl.ZerkaÅ‚a na ruiny Wzgórza Biblioteki, jegowielkość zmienionÄ… w pyÅ‚ i gruzy, zaroÅ›niÄ™te roÅ›linnoÅ›ciÄ…, i mówiÅ‚a:- Możliwe, że Ascendenci opuÅ›cili to Miasto, lecz bogowie pozostali razem z nami.CiÄ…gle je chronimy, Wendy, ludzie tacy jak ty i ja.Czekamy na ponowne przebudzenie siÄ™Magdaleny, gdy bÄ™dzie przechadzać siÄ™ tutaj, jak teraz robi to Rozdziawiony.Póki w NiÄ…wierzymy i mamy nadziejÄ™, Miasto jest nasze.Nigdy nam Jej nie wydrÄ…, ani piekÅ‚em, anideszczem, ani strachem.Wtedy zaczynaÅ‚a deklamować, a pózniej zapadaÅ‚o milczenie, bo uwielbiaÅ‚yÅ›my zwyczajność tej wizji.Marzenie o minionym już, skromnym życiu.O Å›wietle pÅ‚onÄ…cym na zamiecionym doczysta ganku, niewielkich maszynach, przesuwajÄ…cych siÄ™ z warkotem po pylistych alejach.Zapach palonej kawy i taniego wina, unoszÄ…cy siÄ™ nad podejrzanÄ… kafejkÄ….Stukot pociÄ…gów,przejeżdżajÄ…cych pod starożytnymi alejami, opanowanymi teraz przez wygÅ‚odniaÅ‚e dzieci icoraz bardziej rozrastajÄ…ce siÄ™ drzewa.WsparÅ‚am siÄ™ o pieÅ„ sosny.Gdy na czystym i pustym niebie zamigotaÅ‚a pierwszagwiazda, zaczęłam cicho recytować:.I nawet teraz, poÅ›ród mroku, Na gruzach tego Miasta po erze Wergiliusza, GdzieprzeszÅ‚ość jest bezÅ‚adem grobów, a kolczasty Drut biegnie ku przyszÅ‚oÅ›ci, gdzie nie dosiÄ™gaoko, Nasz smutek nie jest grecki: wiemy w gÅ‚Ä™bi duszy, GrzebiÄ…c swoich umarÅ‚ych, żecierpienie nie znaczy Nas nadaremnie jak pustyni, że nie ma w nas wzrastać Litość dla siebieczy naszego miasta; Kogokolwiek zÅ‚apaÅ‚by reflektor, cokolwiek gÅ‚oÅ›nik nam wykracze, Mamynie poddać siÄ™ rozpaczy*.* W.H.Auden, PamiÄ™ci miasta, przel.J.Spoiny. CZZ SZÓSTASZKIELET TRANSCENDENTNY1.Różnego rodzaju katastrofyAazarze wyrwali mnie z czarnego i pozbawionego marzeÅ„ snu na FryzieHagioskopowym.- To on - odezwaÅ‚ siÄ™ dzieciÄ™cy gÅ‚os.Próżnia, która mnie pochÅ‚onęła, byÅ‚a takprzepastna, że przez chwilÄ™ nie mogÅ‚em dostrzec krÄ™cÄ…cych siÄ™ po pomieszczeniu postaci,mimo że oczy miaÅ‚em otwarte, a przez szczeliny w wielobarwnych witrażach sufitu sÄ…czyÅ‚osiÄ™ pierwsze Å›wiatÅ‚o dnia.- Tak - dodaÅ‚ inny gÅ‚os.- ZeszÅ‚ej nocy zabiÅ‚ w rzece Petera.WidziaÅ‚em go.- Musimy go zabrać - podjÄ…Å‚ pierwszy z gÅ‚osów, peÅ‚en wÄ…tpliwoÅ›ci.- Tak - odrzekÅ‚ drugi i zapadÅ‚o peÅ‚ne zadumy milczenie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl