[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znał Kobuza.Nie pozostawiłby tej historii bez komentarza.Przed wyjazdem pozostała mu jeszcze jedna sprawa do załatwienia.Udał się na drogę krajową, gdziedawno temu postawił krzyż.Coś podpowiadało mu, że tym razem nie przyjedzie tu w połowiemiesiąca, w dniu przypominającym tamten wypadek.Pazdziernikowy deszcz rozpadał się na dobre, gdy dotarł na miejsce.Zauważył, że tabliczka zimieniem żony zaczęła rdzewieć.Będzie musiał ją wymienić.- Nie będzie mnie piętnastego - szepnął.- Mam nadzieję, że mi jakoś wybaczysz.Gdy wsiadł do samochodu, poczuł, że ubranie ma do wyżęcia.Szyby w samochodzie błyskawiczniezaparowały.Zanim rozbrzmiały płaczliwe dzwięki gitary Jimmy'ego Page'a, zrozumiał, że z Katowicnigdy się nie wyprowadzi.Zebranie grupy specjalnej w komendzie stołecznej miało się rozpocząć o osiemnastej.W pokoju konferencyjnym Heinz pojawił się grubo przed czasem.Zapytał o Krygiera.Dawnyprzełożony podobno już przyjechał do firmy, ale nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie teraz jest.Sięgnął po komórkę, by do niego zadzwonić, i w tym momencie usłyszał sygnałnadchodzącego połączenia.Numer prywatny.Odebrał.Jego głos trafił w pustkę.%7ładnej odpowiedzi.Tak samo jak ostatniej nocy.Zaklął pod nosem iwsłuchiwał się w ciszę.Zanim się rozłączył, poczuł uderzenie w plecy.Jakby ktoś kilofem trafił go między łopatki.Niemusiał się odwracać, by wiedzieć, kto stoi za jego plecami.Tak witał się z Heinzem tylko jedenczłowiek.- Ktoś, Karloff, przywita się kiedyś z tobą w taki sam sposób.Obyś trzymał wtedy kubek z gorącąkawą.Naprawdę gorącą, a nie tą naszą lurą.Usłyszał śmiech za plecami.Odwrócił się i zobaczył potwora z blizną przecinającą twarz na pół.Nieprzypadkiem Karloff dostał taką ksywę.W ułamku sekundy mignęły Heinzowi sceny sprzed półtoraroku, gdy obaj pracowali nad sprawą zamordowanych kleryków z seminarium duchownego.Najwyrazniej ich drogi znów miały się skrzyżować.- Myślałem, że rzucisz tę robotę.- Heinz wyprostował się.- Nie sądziłem, że znów się spotkamy.- Złego diabli nie biorą - Karloff raz jeszcze uśmiechnął się, jakby przygotowywał się do konkursu namistera Polski.- A ja myślałem, że to ty jesteś już szczęśliwym emerytem.Ale jak usłyszałem o tym pojebie, który morduje bezdomnych i odcina im dłonie, od razu pomyślałemo tobie.- Ciekawe, kogo jeszcze dziś spotkam? - zapytał Heinz.- Będzie ta policjantka, jak jej.chyba Jolka.Ta na czarno, w glanach.Uśmiech na twarzy Karloffa zgasł.- Jeśli chodzi o Jolkę.- zawahał się.- Potem ci powiem.Chciał coś jeszcze dodać, ale nie dokończył.W drzwiach pokoju konferencyjnego pojawił sięKrygier.Za nim weszło troje umundurowanych policjantów.Inspektor podszedł i przywitał się zdawnym podwładnym.Zupełnie jak Cezar w otoczeniu pretorianów, pomyślał Heinz.Widocznie praca w stolicy i władzazmieniają każdego.- Zaczynamy.- Krygier klasnął w dłonie.- Mamy mało czasu.Heinz był pewien, że wyczuł zapach nikotyny, którą przesiąknięte było ubranie szefa.Sięgnął po nicorette.- Ponieważ nie wszyscy tu się znacie, krótka prezentacja - ciągnął Krygier.-Podkomisarz Jowita Rut z komendy głównej.- Wskazał trzydziestolatkę w okularach z rudymiwłosami na jeża.- Będzie koordynatorem między stołeczną a główną.Oraz podrzuci co niecodziennikarzom.Zresztą już to zrobiła.Policjantka zdjęła okulary i potarła dłonią oczy, jakby chciała podkreślić ogrom pracy, jaki ją czeka.Heinz zauważył, że ma zadbane paznokcie pociągnięte bezbarwnym lakierem.Zupełnie jakby przyszła tu wprost z salonu kosmetycznego.- Podkomisarz.Zresztą akurat ciebie wszyscy znają, Karloff.- Na dobre i na złe.- Przyszły mister Polski wykonał swój kolejny popisowy grymas.- Twoje metody pracy są.- Krygier najwyrazniej szukał odpowiedniego słowa - są kontrowersyjne,ale przy takich sprawach jak ta musimy szukać rozwiązań niestandardowych.Karloff kieruje tym zespołem.I - spojrzał przeciągle - nadstawia głowę.- Raczej rękę - wtrącił blondyn siedzący po prawej ręce Heinza.Heinz nie wierzył własnym uszom.Karloff szefem zespołu? Czyżby Krygier postradałzmysły? Czy kryzys dotknął policję aż tak głęboko?- A ten młody człowiek - Krygier wskazał na blondyna - to aspirant Prałat.Za chwilę zreferuje, cowiemy w naszej sprawie.Starszy aspirant Andrzej Maciejewski to człowiek od czarnej roboty.Jegodoświadczenie operacyjne z pewnością nam się przyda.Mamy do czynienia z ludzmi, ujmijmy to tak,ważącymi słowa.Bezdomni - uśmiechnął się kwaśno -jakoś nie łakną naszego towarzystwa.Heinz spojrzał na mężczyznę ze spuszczoną głową.Gdyby siedzieli w knajpie przy sąsiednichstolikach, nawet by nie zauważył jego obecności.Najwyrazniej nawyki wywiadowcy nie opuszczałyMaciejewskiego nawet podczas służbowych zebrań.- I wreszcie - Krygier spojrzał na dawnego podwładnego - komisarz Rudolf Heinz z Katowic.Poprosiłem go o pomoc, bo ma doświadczenie w wypadkach takich jak ten.Heinz jest.- zawiesiłgłos -.krótko mówiąc: znamy się od lat.Będzie działał jako wolny elektron, ale jest członkiemzespołu.Pracujecie wszyscy razem.Na wspólne konto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]