[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystkie te lata, które doprowadziły go z powrotem do mglistej kotliny.Gdy wracał na polanę, nie spodziewając się zastać Jasona przy życiu, w głowie miał zupełnąpustkę.Skończyło się.Wszystko się kończy.Ale już nic się nie zacznie.Nie zastanawiał się wtedy nad przyszłością.Nie było przyszłości.Nie było też przeznaczenia, to tylko kpina z ludzkich lęków i pragnień, rozpaczliwa próbazrozumienia porządku świata, nadania mu sensu.Był jedynie przypadek.Zlepy los, coniekiedy nagradza, ale znacznie częściej kopie w tyłek.Match przymknął oczy.Na pierwszy odgłos dudniących kroków zerwał się na równenogi, chwycił pochwę z mieczem, wyskoczył na dwór, nie zawracając sobie głowywkładaniem butów.Spojrzał i zaklął.Zamiast nieznanego, groznego potwora zobaczyłzaczerwienioną od wysiłku, spoconą gębę Basile a.Chłopak zatrzymał się przed nim, ciężkodysząc.Niech to diabli, może coś znalazł, pomyślał Match.Kazałem przecież wracać, gdybynatknął się na coś.Basile próbował coś powiedzieć, ale wciąż nie mógł złapać tchu.Przebiegł sporykawałek, uświadomił sobie Match.Długo go nie było. Zna. zająknął się Basile.Złapał oddech. Znalazłem!  Tam, za wąwozem.Pokazał za siebie. Co znalazłeś, do cholery?  spytał w końcu Match, gdy przez dłuższą chwilę nie słyszałnic prócz chrapliwego oddechu. Gówno  powiedział Basile, gdy tylko chwycił dość powietrza, i popatrzył dumnie.Za dużo sobie pozwala, przeniknęło Matchowi przez głowę.Zgoda, sam to przecieżmówiłem, za każdym razem, jak wracałem.Eh, Match, nie bądz takim ponurakiem.Chłopaksię stara.A że przeleciałem się na bosaka po zimnym, mokrym mchu? Trudno, dowcip niemusi być dobry, byleby zaskakiwał.Uśmiechnął się wymuszenie. Musisz je zobaczyć. Basile nie wyglądał na zadowolonego z udanego kawału.Musisz je koniecznie zobaczyć.To już przesada, pomyślał Match, chłopak nie ma umiaru.Nie wie, kiedy przestać. Posłuchaj, ja już widziałem w życiu gówno  powiedział oschle. Pożartowałeś, iwystarczy.Trzeba znać. Ale.Match odwrócił się bez słowa.Za dużo sobie pozwala. Match!Zatrzymał się jak wryty.Basile nigdy dotąd nie odezwał się do niego po imieniu, choćMatch wielokrotnie tłumaczył, że słowo  panie , które ten wtrąca raz za razem, działa mu nanerwy.Bez rezultatu, chłopak nie potrafił się ośmielić. W porządku, już wiem  uspokoił olbrzyma, który spoglądał z obawą, pomieszaną znatarczywością. Nie żartujesz.Poczekaj, włożę buty.Zawahał się.Jeśli pójdą razem, Jason zostanie sam. To niedaleko. Basile zgadł jego obawy. Szybko wrócimy.Odrętwienie, niemoc, powodującą, że nie mógł ani unieść głowy, ani ruszyć palcem.Mógł jedynie mrugać.I rozglądać się. Zaraz spostrzegą, że się obudził, zwilżą wargi.Zawsze szybko dostrzegają.Nie trzebanawet wołać, zresztą nie da rady.Struny głosowe też nie są posłuszne.Jednak nikt nie podchodził, nie uniósł głowy, nie przysunął naczynia do wyschniętychwarg.Jason rozejrzał się, jak dalece było to możliwe bez poruszania głową.Wytężył słuch,lecz dobiegło go tylko ciche potrzaskiwanie żarzących się węgli i lekkie bulgotanie kociołka.Poszli sobie, pomyślał.Obaj.Poszli, a jego zostawili.Jason z wysiłkiem popatrzył w bok.Na zydlu, jedynym nie całkiem spróchniałym, stałdrewniany kubek, wydłubany pracowicie przez Basile a z bukowego pieńka izaimpregnowany rozgrzanym woskiem.Naczynie miało nawet sęczek, służący za ucho.Istało o kilka cali od bezwładnej, leżącej na posłaniu ręki, ale równie dobrze mogło stać omilę.Jason zezował w jego stronę, czując, jak język przysycha mu do podniebienia.Wiedział,że w kubku jest chłodna woda, wyobraził sobie jej smak na języku.Tylko sięgnąć ręką.Kubek drgnął.Ledwo dostrzegalnie.Jason nie spostrzegł tego, właśnie mrugał.Rozstrojony osłabieniem i chwilowymparaliżem, zaczynał się nad sobą litować.Poszli, skurwysyny, i zostawili chorego człowieka.Wodę też zostawili, jak na złość.Stukot o deski zydla sprawił, że otworzył oczy.Kubek balansował na samej krawędzi.Tylko sięgnąć.Naczynie przechyliło się, upadło na polepę.Jason znów zamknął oczy.Nie napije się.Nie tym razem.Na szczęście zaczynał odpływać w sen.Ze świadomością, że poznał coś nowego.* * *Match wprawdzie widział w życiu wiele gówien, ale takiego jeszcze nie.Sterta odchodówbyła tak wielka, że mogliby się w niej zapaść po kolana  naturalnie, gdyby ktoś miał ochotę.On nie miał.Przykucnął na skraju sterty, przypominającej wielki krowi placek, i przełamującobrzydzenie, szturchnął patykiem.Tak, krowi placek.Tylko jaka to musiała być krowa?Według słów Basile a, odchody parowały jeszcze, gdy się na nie natknął.Jednakcokolwiek je zostawiło, musiało się oddalić.Nie widział żadnych śladów w grubym dywanie liści.Owszem, były miejscami zryte,głęboko, głębiej, niż robią to buchtujące dziki.Nie widział jednak żadnych odcisków racic,kopyt, czy czego tam jeszcze. Basile  szepnął. Wracamy.Tylko cicho.Olbrzym kiwnął głową.Rozglądał się niepewnie, ale niczego nie wypatrzył pomiędzymokrymi od deszczu pniami. Nic się nie bój  dodał Match. Cokolwiek by to było, jest roślinożerne.Może i duże,ale roślinożerne.Nie powinno nas zaatakować. Nie całkiem przekonany Basile przytaknął, wciąż strzelając oczami dokoła.Pamiętał, jakkiedyś uciekał przed buhajem, też niewątpliwie roślinożernym.Ledwie mu się udało.Match wyczuł jego wątpliwości. Uwierz mi  powiedział uspokajającym tonem. To jest roślinożerne.I da się zabić.Basile uniósł wargi w uśmiechu. Da się zabić  szepnął. I zjeść.* * *Match i Basile wykonali kawał solidnej, nikomu niepotrzebnej roboty.Już samowyszukanie prostych jesionowych prętów zajęło sporo czasu, a trzeba było jeszcze jeokorować, wyprostować nad ogniem, zaostrzyć, na końcu zaś utwardzić ostrza wpłomieniach.Match wolałby co prawda osadzić na oszczepach metalowe groty, było tojednak tylko pobożne życzenie.Przeszukanie chaty i podwórza nie przyniosło żadnychrezultatów.Wynikiem całodziennej, ciężkiej pracy były cztery całkiem przyzwoite oszczepy.Każdy myśliwy w zamierzchłych czasach byłby nimi zachwycony.Match był zachwycony nieco mniej.Owszem, polował chętnie na dziki z rohatyną,rodzajem oszczepu z umieszczoną na drzewcu poprzeczką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl