[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za kobietą Eden zobaczyła robotników, takichjak ci, których już widziała, pracowicie poruszających się w różne strony.Zarobotnikami, pod ścianą stali żołnierze, sztywno wyprostowani, wpatrując się przedsiebie.Kobieta wyglądała na przynajmniej o stopę wyższą niż jakikolwiek mężczyzna wpomieszczeniu i najpewniej dwukrotnie cięższą.Eden przepełniła odraza.Robiła co tylko była w stanie, żeby nie oceniać tej istoty,skoro nic o niej nie wiedziała, a przynajmniej powstrzymać się od okazania tego, alewydawało się oczywiste, że wylegiwała się, podczas kiedy mężczyźni krzątali się dookołazaspokajając jej potrzeby i zachcianki.Odkryła, że Baen odwrócił się do niej.Wyciągnął do niej okrągły przedmiot doktórego mówił.Mrugając jakby wyszła z transu, Eden wzięła go.Istota uśmiechnęła się do niej nieznacznie.- Jestem Sademeen.Najbardziej uniżone przeprosiny za naruszenie twojegoterytorium.My również nie życzymy sobie konfliktu.Przez kilka chwil Eden zastanawiała się, czy translator całkowicie nie zawiódł.Uśmiechnęła się trochę odruchowo, gorączkowo szukając w głowie odpowiedzi.Zdawało się, że Sademeen, tak jak i pozostali kosmici, odnieśli wrażenie, że ten światnależał do nich, przybyszy z Ziemi.Jej następne słowa wydawały się to potwierdzać.- Nie wiedzieliśmy, że świat poniżej nas został zajęty.Eden starała się powstrzymać rumieniec, niepewna czy w takich warunkach rościćsobie prawo do tego terytorium.Nie mogła jednak przyznać, że ten świat nie należał donich, ponieważ nie wiadomo jak skończyłby się wtedy ewentualny spór.- Rozumiem więc, że doszło tu do nieporozumienia? - zdołała w końcupowiedzieć.Sademeen skłoniła lekko głowę.- Młodzi mężczyźni wydaleni tam, są kzatha.Stwarzali problemy zgodnie z naturąmęską.Nie chciałyśmy zlikwidować kzatha, będących naszym potomstwem izdecydowałyśmy oddzielić ich, by zachować spokój pomiędzy naszymi mężczyznami.Eden rzuciła Baenowi przerażone spojrzenie, zanim udało jej się przed tympowstrzymać.Zmarszczyła brwi i zwróciła swoją uwagę z powrotem na kobietę.- Moje urządzenie nie jest całkowicie przystosowane do waszego języka i niektóresłowa nie umie przetłumaczyć, tak że nie do końca rozumiem.Czy Baen jest twoimpotomkiem?- Moi kzatha są nieliczni pomiędzy nimi.- „Wyrzucony lub najprawdopodobniej wygnany”.Dreszcz przeszedł przez nią, kiedy translator nagle określił znaczenie słowa„kzatha”.- Jeżeli są uciążliwi, odeślij ich precz.My nie mamy możliwości przyjęcia ich zpowrotem.Zrozumiemy jeżeli uznasz, że musisz ich zlikwidować.Eden posłała w stronę Baena następne przerażone spojrzenie, czując jak dreszczprzechodzi jej po kręgosłupie.Baen miał wyraz twarzy ostrożnie neutralny, ale mogławyobrazić sobie myśli jakie krążyły mu w głowie, kiedy jego matka sugerowała, że możebyć zlikwidowany, jeżeli będzie uciążliwy.- Nie czułybyśmy się wygodnie podejmując taką decyzję - powiedziała stanowczo.- Nie jest naszym zwyczajem niszczyć, żeby ustanowić pokój.Oczywiście nie była to dokładnie prawda.Krwawa historia ludzkości była pełnatakiego właśnie rozwiązywania problemów, ale kosmici nie musieli tego wiedzieć, a onamiała nadzieję, że nie nauczą się, lub nie poznają najgorszej strony ludzi.Sademeen wyglądała równocześnie na zadowoloną i pełną ulgi.- Baen powiedział, że nie macie mężczyzn?Eden poczuła znów jak zmienia się kolor jej twarzy.- Nie tutaj - odrzekła trochę sztywno.Wyczuła raczej niż zobaczyła zaskoczenie jakie przeszło przez Baena, kiedyusłyszał jej odpowiedź.Uśmiech Sademeen rozszerzył się.- Wiedziałam, że nie może być tak, jak zameldował Baen.Kzatha są silni i niemają żadnych ułomności.Żałowałyśmy bardzo, że musiałyśmy ich odesłać, zrobiłyśmyto tylko po to, żeby zachować pokój w naszych pazaan, ponieważ starsi mężczyźni nielubili młodych.Możecie zabrać ich sobie, jeżeli będziecie chciały.Jako kzatha nie majążadnej królowej.Niepokoi mnie, że nie mają żadnej przyszłości, czy nadziei napotomstwo.To było niemalże o jeden szok za wiele.- Ja.yyy.muszę przedyskutować to z.yyy.pozostałymi królowymi -wykrztusiła, starając się trochę gorączkowo oswoić się z faktem, że ona.one.właśniedostały propozycję, żeby wybrały sobie mężczyzn.Czy mężczyźni nie mają wcale prawa wyboru?To tyle pozostało z jej pewności, że to społeczeństwo jest zdominowane przezmężczyzn!- W każdym razie, mamy ze sobą nasienie naszych mężczyzn.Nie potrzebujemy.yy.partnerów - dodała po chwili.Sademeen wyglądała na zasmuconą, ale nie zaskoczoną.- Myślałam sobie za wiele.Nadal jednak mogą wam się przydać.Jest ich na tylu, żemogą utworzyć nowe pazaany dla was.- „Haremy/budowle rodzinne”.Eden zamrugała kilka razy i w końcu postukała w translator.- Proszę mi wybaczyć - powiedziała przepraszająco ściągając słuchawki isprawdzając, czy dobrze działają.Nie widziała żadnych oznak uszkodzeń i w końcuwłożyła je z powrotem na głowę.- Dziękuję za spotkanie ze mną, ale moje urządzenietłumaczące trochę zawodzi.W każdym razie muszę wrócić, zastanowić się nad tym, comi powiedziałaś i przedyskutować to z pozostałymi.Jest nam jednak miło, że możemyustanowić pokojowe relacje pomiędzy naszymi ludami.Rozdział 6Kiedy wracali Eden nie prowokowała Baena do rozmowy.Prawdę mówiąc byłatak zatopiona w swoich wzburzonych myślach, że nie była całkowicie pewna, czy jąodprowadził.Ocknęła się w swoich kwaterach, w domu, poprawiła się w myślach,całkowicie zaskoczona i nie mająca najmniejszego pojęcia jak się tu znalazła.A przynajmniej tak myślała, że to jest jej dom.Po krótkich poszukiwaniach,odnalazła swoje osobiste rzeczy i westchnęła z ulgi.Nikt, a włączając w to ją samą, niemiał czasu od przybycia, żeby uczynić swoją prywatną przestrzeń bardziej wygodną.Całauwaga skupiona była na zakładach produkcyjnych, które miały zacząć produkowaćtowary.Harmonogram przewidywał, że po tym miały zająć się poszukiwaniemużytecznych surowców.Naturalnie miały na początek dosyć ograniczoną powierzchnię.Wystarczająco, żeby zacząć, ale to wszystko.Odsuwając chwilowo te myśli od siebie, rozglądnęła się dookoła, żeby znaleźćmiejsce gdzie mogłaby usiąść.W jej pokoju było tylko jedno nie za wygodne krzesło.Opadła na nie, pomimo wypełniającej ją ze zdenerwowania energii, była zmęczonawyprawą do obcego obozu.Teraz zalała ją litość.Zostali porzuceni w obcym świecie, radzili sobie najlepiej jak tylko mogli, ale ztego co mówiła Sademeen, byli niewiele więcej niż dziećmi, ledwie dorośli do wiekudorosłego.Zdaje się, że ona i pozostałe kolonistki były w podobnej sytuacji, ale mimowszystko one same zdecydowały się tu przybyć.Wszystko było zaplanowane tak, żebyzapewnić jak najlepsze warunki dla realizowanego projektu.Nie zostały po prostu zabrane i wyrzucone, jak nie chciane zwierzaki!Krzywiąc się przywołała sobie w myśli wizerunek twarzy Baena.Nie docierało doniej, że musiał być bardzo młody.Oczywiście, wyglądał na młodego, ale byłaprzyzwyczajona do długiego życia, zapewnianego przez leki przeciw starzeniu i niedotarło do niej, że Baen, wszyscy obcy, byli naprawdę młodzi.Odsunęła od siebie na chwilę tę myśl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]