[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie byłaby to rzecz stosowna, moja panno - oświadczyła lady Letty - dreptaćpieszo na bal.- Wprawnym ruchem otworzyła srebrną tabakierę, sama wzięłaszczyptę i zaoferowała odrobinę Clarence'owi Tiltwellowi, który odmówił.Ostryzapach ambry i gorzkich migdałów wypełnił powóz, wyciskając łzy z oczu Jessalyn.Lady kichnęła głośno w chusteczkę.- Ależ okropny tłum! - Kichnęła ponownie.- Można by pomyśleć, że cały Londynzmierza na przyjęcie u tego.jak mu tam.Hamiltona.Do czego ten świat zmierza?Przecież on jest zaledwie kupcem.Handluje zbożem.- Aloysius Hamilton jest również bankierem - powiedział Clarence.- Wielu ludzipożycza u niego pieniądze.Lady Letty parsknęła ze świstem, co przypominało odgłos wody wrzącej wimbryku.- Mhm! Zatem jesteś u niego zadłużony, nieprawdaż?! - Podniosła do oka monokl ioszacowała obicia z niebieskiej satyny i czarnej skóry we wnętrzu miejskiej karetyClarence'a Tiltwella.Wszystko było w najlepszym gatunku, rujnująco drogie.- Jakgłęboko w tym toniesz?Powściągliwy śmiech Clarence'a odezwał się echem w przestronnym powozie.- Sam jestem bankierem, lady Letty.To u mnie ludzie są zadłużeni.- Nie jest to rzecz stosowna, Tiltwell, poruszać w towarzystwie takie prymitywnetematy jak długi i pieniądze - rzekła lady Letty, całkowicie obojętna na fakt, że towłaśnie ona zaczęła tę rozmowę.- Jeżeli wzniesiesz się kiedykolwiek ponad swojepochodzenie, bądz co bądz od prostego górnika, wtedy będziesz o tym pamiętał.- Ależ, babciu.- Jessalyn zerknęła kątem oka na Clarence'a, ale jeśli nawet jegouczucia zostały zranione, jego twarz niczego nie zdradzała.%7ładen rumieniec niewystąpił na blade policzki, a jedynie oczy, w których odbijało się światło latarni,rozjaśniał nieco wyraz rozbawienia.Powóz dotychczas turkotał po kamieniach, teraz nagle ucichł.Wjechali na słomę,którą pokryto ulicę, aby zmniejszyć hałas245 przed rezydencją Hamiltona.Okna lśniły pełnym blaskiem, latarnie kołysały się nadekoracyjnych słupach.Po wyłożonych dywanami schodach zbiegł chłopiec wliberii, aby otworzyć drzwiczki karety.Ledwie zdążyli zejść na ulicę, gdy małyurwis przemknął obok lokajów i wozniców, by podsunąć im przed twarzezardzewiałą tackę.- Proszę kupić pierniczka, wasze miłości! - krzyknął.-Zwieżego i.Lady Letty już otworzyła torbę, ale stangret przepędził malca, strzelając z bata.- Nie wolno tego czynić - powiedział Clarence, chwytając starszą kobietę za rękę.-Gdyby pani coś od niego kupiła, zaraz zjawiłaby się setka następnych na jegomiejsce.Nie wykarmi się ich wszystkich.Rzeczywiście mogło się wydawać, że powozy otoczyła setka ciekawskich twarzy.Wychudłych, bladych twarzy biedaków, którzy przyglądali się niezwykłemukorowodowi członków elity przybywających na bal.Odór brudnych ciał i ubrańmieszał się z zapachem końskich odchodów.Pomruki i sporadyczne krzykiprzypominały Jessalyn morze uderzające w kornwalijskie klify i wołanie mew.Wsunęła rękę pod ramię babki i mocno je do siebie przycisnęła.W przyćmionymświetle pochodni twarz lady Letty była ściągnięta bólem.Jessalyn wiedziała, żechodziło o dzieci.W ciągu czterech lat pobytu w Londynie lady Letty nie zobo-jętniała na ich ciężkie położenie.Rosalie, dziewczyna z kopalni, nigdy niezapomniała, jak to jest, gdy się śpi w barłogu ze szmat, a w pustym brzuchu nieprzestaje burczeć z głodu.Lokaj poprowadził ich po schodach do frontowych drzwi.Odór koni i potu ustąpiłaromatowi najlepszych woskowych świec, kwiatowych i korzennych perfum.Czekał na nich odzwierny w pudrowanej peruce i wspaniałej liberii, którydonośnym głosem zapowiedział ich przybycie.Państwo Hamiltonowie witali gości na szczycie długich, zakręconych schodów ostopniach wyłożonych białym marmurem.Pan Hamilton był niskim, przysadzistymtłuściochem, którego wąsy, gdyby je odkręcić, otoczyłyby jego głowę.PaniHamilton była obwieszona biżuterią i uróżowiona po same oczy.Sala balowa skrzyła się w świetle najnowocześniejszego ga-237 zowego światła.Dziesiątki kryształowych kul o płaskich ściankach, zwisających zsufitu i nisz okiennych, po tysiąckroć odbijały olśniewające pomieszczenie.Przystrojone piórami fryzury stanowiły w tym roku dernier cri wśród strojówwieczorowych.Dlatego w sali pełno było piór, falujących niczym łany pszenicy nawietrze.- Babcia odkryła, gdzie ustawiono stoliki do faraona - powiedziała Jessalyn, kiedyona i Clarence stanęli naprzeciw siebie do pierwszego kadryla.- Nie mam pojęcia,skąd wzięła na stawki.Mam nadzieję, że nie gra na słowo honoru.Prowadził ją po okręgu w rytm muzyki płynącej z galerii minstreli.- Sam jej pożyczyłem kilka funtów - przyznał.- Pomyślałem, że w ten sposób spędziwieczór znacznie przyjemniej.-Uśmiechnął się szeroko, odsłaniając chłopięcąprzerwę między przednimi zębami.Wyglądał wyjątkowo w butelkowozielonymaksamitnym fraku, który pasował do koloru oczu i podkreślał żółtą jak jaskry barwęwłosów.- Zapomniałeś, że jesteś bankierem - powiedziała Jessalyn, śmiejąc się i czując, jakwzbiera w niej fala serdecznych uczuć.I wyrzutów sumienia, że zgodziła sie gopoślubić, choć jej serce nieodwołalnie należało do McCady'ego.- Oczywiścieoddam ci tę sumę.W przeciwnym razie, jeśli babcia przegra, a wszystko na towskazuje, będzie próbowała ci sprzedać jedną ze swoich tabakier.- Kupię ją, a następnie odstąpię tobie.Co ty na to? Uśmiechnął się ciepło iprzyjaznie.Coś ścisnęło ją w gardlei miała kłopoty z wydobyciem z siebie głosu.- Clarence.Jesteś prawdziwym przyjacielem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl