[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzięłam się w garść, żeby nie stracić nad sobą panowania.Handlarka splunęła na ziemię i wymownie pogłaskała kolbęwysłużonego obrzyna. Kupujecie, a nie, to jazda stąd! Odstraszacie klientów.Cierpliwość mi się skończyła.Wkurzało mnie takie zachowanie,więc wyrwałam jej z ręki giwerę i strzeliłam w powietrze. Dajcie tym ludziom trochę luzu, bo w Disie przeżyli piekło.Touchodzcy, bezdomni.Wściekłym spojrzeniem objęłam stragany z żywnością igęstniejący tłum ludzi.Zrzuciłam z kramu łyżki do mięsa istyropianowe tacki i wdrapałam się na ławę. To wszystkich dotyczy! krzyknęłam. Niech każdy się dowie!Dis jest zarażony dziką technologią.Kto tam pójdzie, zginie.Teraztam rządzi Wspólnota.Jakby na potwierdzenie moich słów, przy straganie zmaterializowałsię wojownik, który zdjął wyświechtany kaptur skórzanej kurtki.Widzieli go tylko ci, co stali z przodu, ale to wystarczyło.Pocztapantoflowa działała ekspresowo.Przyszli ze Wspólnoty.Poczułam odrobinę wdzięczności dla poważnego, chudegomężczyzny.Szerokim gestem ręki wskazałam uciekinierów. Dla nich nie ma powrotu.Pozwólmy im z nami zamieszkać. Nie chcemy ich tutaj! odkrzyknięto. Kim ty w ogóle jesteś, co!? wrzasnął kto inny.Otworzyłam usta i zaraz je zamknęłam.Na to pytanie sama nieznałam odpowiedzi.* * *Zaprowadziłam Glidę i Wombebe do dawnego mieszkania Vayu naobrzeżach Torleya.Byli tam już szamani i pozostałe torbusy.Powitalinas gorącą herbatą ziołową i zasypali nowinami.Uparłam się jednak,żeby przede wszystkim skorzystać z sanitariatki, w której sięzadekowałam do chwili, kiedy woda zmyła ostatnie ślady krwi.Pożyczyłam jakieś ciuchy, żałując, że nie mogę zostać tu dłużej,odgrodzić się drzwiami od świata, lecz wzywały mnie do domu inne,ważniejsze potrzeby.Przed wyjściem wzięłam na bok Ness. Zatrzymasz tu torbusy, póki nie przygotuję dla nich miejsca?Kiwnęła głową. Spróbuję, Parrish, ale co im dawać do jedzenia? Coś tam zorganizuję obiecałam. Tylko muszę złapać oddech.Potrzebuję trochę czasu.Nie dotknęła mnie, lecz przeszyła na wylot spojrzeniem.Wnioski ztych oględzin sprawiły, że się zachmurzyła. Czas to coś, czego nigdy nie będziesz miała stwierdziła.Glida czekała na mnie na zewnątrz.Jej przygnębienie było dlamnie najboleśniejsze.Nie umiałam jej jeszcze przeprosić za Gurka.Co mogły zdziałać słowa? Nic, zupełnie nic.Zastanawiałam się, czy mnie w duchu nie przeklina.Niezdziwiłabym się, gdyby tak było.Sama siebie przeklinałam.* * *Teece siedział u mnie w mieszkaniu.Nie słyszał, jak wchodzę.Muenowie pilnujący wejścia przepuścili mnie bez pytania.Patrzyłam na jego szerokie plery i kudłate włosy, kiedy obrzucałobelgami ikonę księgowości z obciachowym wizerunkiem Jamona.Tak bardzo ucieszył mnie jego widok, że chciałam paść mu wramiona.Wydarł mi się z gardła niewyrazny, mało atrakcyjny dzwięk,coś pośredniego między jękiem a łkaniem.Obrócił się w fotelu. Parrish?! W jego glosie ulga mieszała się z zaskoczeniem,radością i czymś jeszcze.Właśnie to jeszcze wytrąciło mnie z równowagi.Dosłownie.Zatoczyłam się na futrynę drzwi, jakby majtnął mną cyklon.Byłamtak zmordowana, że krótki odpoczynek nic mi nie dawał.Musiałamsię wyspać.Dopadł mnie w mgnieniu oka.Pozwalając mi wesprzeć się na jegoramieniu, zaprowadził mnie do salonu i położył na kanapie.W jegobladoniebieskich oczach malowała się troska.Trzymałam go mocno za rękę, której nie puszczałam, nawet kiedychciał mi przynieść coś do picia. Coś ty ze sobą zrobiła? Dotknął ciemnego zgrubienia na moimpoliczku. Gdzie, u diabla, jest Gurek? I czemu po mnie nieprzyszedł? Wywiózłbym cię stamtąd na grzbiecie, gdyby trzeba było.Pytanie o Gurka przyprawiło mnie o dreszcze, jakbym miała na nieuczulenie.Azy popłynęły mi z oczu.Nie mogłam nic z siebiewykrztusić, brakowało mi tchu.Płuca domagały się powietrza, ale niebyło go już w moim świecie.Objął mnie ramieniem, kiedy trzęsłam się, chlipałam irozsypywałam się na tysiąc kawałeczków.Nigdy mnie takiej niewidział.Dla mnie też było to nowe doświadczenie.Siedział przy mnie, aż najgorsze minęło, po czym wstał, pogrzebałw szufladzie i wrócił z paczką derm. Bardzo silne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]