[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęła chodzić tam i z powrotem na chwiejnych nogach, nieprzyzwyczaj ona do obcasów.Buty byÅ‚y miÄ™kkie, ale niesÅ‚ychanie wysokie.Zulicy dochodziÅ‚y mÄ™skie gÅ‚osy Å›piewajÄ…ce smÄ™tnÄ… murgÄ™.PiÄ™tro przechyliÅ‚ siÄ™ na krzeÅ›le i zapaliÅ‚ papierosa.BÅ‚yszczÄ…cymioczami patrzyÅ‚ na kostki Evy. Dalej, chodz.Eva chodziÅ‚a dalej.Nogi jej drżaÅ‚y, ale siÄ™ nie potknęła. Dobrze  powiedziaÅ‚ miÄ™kko. Bardzo dobrze.Wprawiaj siÄ™codziennie, a już niedÅ‚ugo bÄ™dziesz siÄ™ poruszać jak prawdziwa dama.MijaÅ‚y tygodnie.EvÄ™ bolaÅ‚y nogi, ale doskwieraÅ‚ jej też inny ból,nieokreÅ›lony, trudny do nazwania, który pojawiaÅ‚ siÄ™, gdy PiÄ™tro patrzyÅ‚na niÄ…, a także wtedy, gdy leżaÅ‚a już w łóżku, niespokojna i ciÄ…gle jakbylepka od jego spojrzeÅ„.ZalewaÅ‚o jÄ…125 gorÄ…co, czuÅ‚a strach, głód i obrzydzenie.Nie potrafiÅ‚a tego /rozumieć,miaÅ‚a wiÄ™c ochotÄ™ uciec, zniknąć, wÅ‚ożyć siedmiomilowe buty i pójść wnieznane, tam gdzie nikt by jej nie znalazÅ‚.Tak byÅ‚oby najlepiej zniknąć z horyzontu, schować siÄ™ przed wszystkimi.NadawaÅ‚yby siÄ™ dotego wÅ‚aÅ›nie buty z cholewami, które zakrywajÄ… kostkÄ™ i Å‚ydki, mocne, nagrubych podeszwach, solidnie wyprawione, niezniszczalne.MijaÅ‚y mie-siÄ…ce.PracowaÅ‚a.UsuwaÅ‚a siÄ™ z widoku.WsuwaÅ‚a siÄ™ w ciemne wnÄ™trzekażdego buta przymierzanego przez klientów, wciskaÅ‚a siÄ™ w skórzanÄ…kryjówkÄ™, och, gdyby tak zmieÅ›cić siÄ™ w obcasie, lo dopiero byÅ‚byschowek, och, być dziewczynkÄ…, która potrafi siÄ™ skurczyć jak zadotkniÄ™ciem czarodziejskiej różdżki.Jak byÅ‚o dzisiaj w pracy, Evo? Bardzo dobrze, mamo.W maju przyszÅ‚a dostawa butów zimowych.Ich dÅ‚ugie korpusy leżaÅ‚yw magazynie jak zestrzelone ptaki.Eva, klÄ™czÄ…c na podÅ‚odze, ukÅ‚adaÅ‚a jeparami.W pewnym momencie przyszedÅ‚ PiÄ™tro i pogÅ‚askaÅ‚ jÄ… po karku.Eva od razu wyobraziÅ‚a sobie, że znajduje schronienie w bezpiecznejcholewce brÄ…zowego damskiego botka.- Chodz tutaj.Poczekaj.MuszÄ™iść do Å‚azienki.Nie teraz  powiedziaÅ‚ chrapliwym gÅ‚osem, który brzmiaÅ‚ zupeÅ‚niejak nie jego.PchnÄ…Å‚jÄ…na stertÄ™ butów, chwyciÅ‚ rÄ…bek jej spódnicy, wsunÄ…Å‚dÅ‚onie pod spód i zaczÄ…Å‚ nimi bÅ‚Ä…dzić po jej udach.BroniÅ‚a siÄ™, on zaÅ›przyciskaÅ‚ jÄ… coraz mocniej, trzymaÅ‚ jednÄ… rÄ™kÄ… za wÅ‚osy, drugÄ… zaÅ›szarpnÄ…Å‚ jej figi i wcisnÄ…Å‚ w jej ciaÅ‚o.Jego piekÄ…cy, bolesny dotykrozrywaÅ‚ jÄ… na kawaÅ‚ki. Zamknij siÄ™, puta  chrypiaÅ‚ obcy gÅ‚os,podczas gdy ona leciaÅ‚a w przepaść.Szarpnęła siÄ™, co go na chwilÄ™ zdezorientowaÅ‚o, a wtedy wysunęła siÄ™spod niego, zrobiÅ‚a kilka kroków na czworakach, szybko wstaÅ‚a, dopadÅ‚ado drzwi i uciekÅ‚a od gÅ‚osu, który wolaÅ‚, by wróciÅ‚a.BiegÅ‚a, chociażuczono jÄ…, że dziewczynki powinny spokojnie chodzić po ulicy, zrzuciÅ‚awysokie obcasy i pÄ™dziÅ‚a dalej goÅ‚ymi stopami po bruku, bez tchu, zuczuciem126 piekÄ…cej rany miÄ™dzy nogami, mijajÄ…c wozy konne i wyglansowanesamochody, nie zważajÄ…c na zdziwione spojrzenia przechodniów, aż wkoÅ„cu padÅ‚a bez tchu przed matkÄ….Ta uniosÅ‚a brwi, odÅ‚ożyÅ‚a trzymanÄ… wrÄ™ku Å‚yżkÄ™ i nachyliÅ‚a siÄ™ nad niÄ….Eva przytuliÅ‚a siÄ™ do jej ciepÅ‚ego ciaÅ‚a izupeÅ‚nie siÄ™ jej poddaÅ‚a.LeżaÅ‚a w łóżku i czuÅ‚a rÄ™ce matki, które splataÅ‚y jej wÅ‚osy wwarkocze, za to od piersi w dół nie czuÅ‚a zupeÅ‚nie nic.Ojciec staÅ‚ wdrzwiach z dziwnÄ… minÄ…, trochÄ™ na zewnÄ…trz, a trochÄ™ w Å›rodku, jakbypowstrzymywaÅ‚y go niewidzialne wiÄ™zy i jakby siÄ™ baÅ‚, że w każdejchwili może go stÄ…d wyrzucić podmuch wiatru.PrzyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej, bladyjak Å›ciana. Co ty narobiÅ‚aÅ›?Powinna mu odpowiedzieć, chciaÅ‚a mu odpowiedzieć, ale nie mogÅ‚awydobyć z siebie ani sÅ‚owa. Ignazio  poprosiÅ‚a Mami  daj nam trochÄ™ czasu.ZawahaÅ‚ siÄ™. Potrzebujemy trochÄ™ czasu, Ignazio.Zostaw nas same.WyszedÅ‚. Mijita. Mamá wyglÄ…daÅ‚a na znużonÄ…, ale Eva, która szukaÅ‚a najej twarzy gniewu, nie znalazÅ‚a go. Powiedz mi, co siÄ™ staÅ‚o. Czy.czy rozmawiaÅ‚aÅ› z PiÄ™trem? Twój Papi rozmawiaÅ‚. I co powiedziaÅ‚? %7Å‚e flirtowaÅ‚aÅ› z klientami i ukradÅ‚aÅ› parÄ™ butów. To nieprawda! Bueno.Co siÄ™ staÅ‚o?Eva przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ szczupÅ‚ej i szczerej twarzy matki, okolonej przezdwa grube warkocze.Nie widziaÅ‚a ich koÅ„cówek, ale wiedziaÅ‚a, że sÄ…ciemne i dÅ‚ugie i że opadajÄ… z tyÅ‚u na jej plecy.Ze wszystkich rzeczy,które wiedziaÅ‚a o Å›wiecie, pewne byÅ‚y tylko te dwa czarne warkocze.NiemogÅ‚a ryzykować ich utraty.Niczego nie pragnęła bardziej, niż wyznaćprawdÄ™, ale nie mogÅ‚a tego zrobić.Prawda byÅ‚a gorsza niż wersja Pietra:prawda to byÅ‚o tango po godzinach otwarcia i bliskie, zakazane127 ruchy, jeden wypalony papieros, jej obecność, która sprawiÅ‚a, żeprzyciskaÅ‚ jÄ… do siebie i jÄ™czaÅ‚, w koÅ„cu czerwone buty na obcasach, któreprzyjęła i codziennie nosiÅ‚a w sklepie, a także lo przerażajÄ…ce uczuciegorÄ…ca w ciele.WyobraziÅ‚a sobie, że wypowiada to wszystko na gÅ‚os.Wjej życiu powstaÅ‚ odrażajÄ…cy rozdziaÅ‚, a ona jest zepsutÄ…, zdeprawowanÄ…dziewczynÄ…, która popeÅ‚niÅ‚a niewyobrażalnÄ…, niewiarygodnie potwornÄ…zbrodniÄ™.I llr/.ymanie jej w tajemnicy to jedyny sposób na to, abypozostać tak blisko matki, jej warkoczy i jasnej twarzy.Stracić MamibyÅ‚oby czymÅ› gorszym niż stracić Pana Boga.MilczaÅ‚a.Evita?Nic.Hija.Mami, ja nie czujÄ™ nóg.Nie mogÄ™ nimi ruszyć, co mi siÄ™ staÅ‚o?Jej nogi zniknęły lub raczej to ona z nich zniknęła.ByÅ‚y puste,niezamieszkane, niedosiężne jak lodowce na kraÅ„cach kontynentu.KiedyMami delikatnie jÄ… szturchaÅ‚a, kiedy sÅ‚oÅ„ce zachodziÅ‚o na odlegÅ‚ymniebie albo noc zalewaÅ‚a jej pokój ciemnoÅ›ciÄ…, Eva wsÅ‚uchiwaÅ‚a siÄ™ w to,co dziaÅ‚o siÄ™ w jej ciele od brzucha w dół  i nie czuÅ‚a zupeÅ‚nie nic.Anibólu, ani ciepÅ‚a, ani najlżejszego ruchu.ZasypiaÅ‚a i Å›niÅ‚o siÄ™ jej, że matylko gÅ‚owÄ™, ramiona i tors i wsparta na rÄ™kach sunie po korytarzu.Nazajutrz wezwano doktora Zeballosa.Ze swoim wystajÄ…cymbrzuchem i jowialnoÅ›ciÄ… zawsze kojarzyÅ‚ siÄ™ jej ze ZwiÄ™tym MikoÅ‚ajem.Nic jej nie dolega, jak mi siÄ™ wydaje.NiewytÅ‚umaczalny paraliż.Francuzi nazywajÄ… to syndromem buntu.Nie byÅ‚o lekarstwa na takÄ… przypadÅ‚ość.Eva leżaÅ‚a, a Mamá |i|pielÄ™gnowaÅ‚a, przynosiÅ‚a posiÅ‚ki, zmieniaÅ‚a przeÅ›cieradÅ‚o i trzymaÅ‚a ojcana odlegÅ‚ość.Trzeciego dnia przyszedÅ‚ z wizytÄ… PiÄ™tro.Kiedy Eva ujrzaÅ‚ajego szeroko uÅ›miechniÄ™tÄ… twarz nad bukietem różowych gozdzików,górnÄ… poÅ‚owÄ™ jej ciaÅ‚a, która zachowaÅ‚a czucie, oblaÅ‚ jakby pÅ‚ynny krzyk.128  Evita, martwiÅ‚em siÄ™ o ciebie.Patrz, przyniosÅ‚em gozdziki, twojeulubione kwiatki, prawda?  zawiesiÅ‚ gÅ‚os, czekajÄ…c na odpowiedz,której siÄ™ nie doczekaÅ‚. Dam ci jeszcze jednÄ… szansÄ™. JesteÅ› zbyt wielkoduszny wobec nas, PiÄ™tro  powiedziaÅ‚ ojciecstojÄ…cy sztywno pod Å›cianÄ… jak żoÅ‚nierz. Por favor, Gondola, przecież przyjaznimy siÄ™ nie od wczoraj,prawda? MyÅ›lisz, że mógÅ‚bym o tym zapomnieć?  Eva patrzyÅ‚a narzadkÄ… szczecinÄ™ pokrywajÄ…cÄ… jego brodÄ™, raczej siwÄ… niż czarnÄ… [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl