[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aż do teraz.-Przeniosę się gdzieś, jeśli praca z tobą iBlondi okaże się zbyt irytująca.- W takim razie idz po niego.Ten pociąg już odjeżdża.Gage poszedł po komputer, a Cybil wyjęła róż i musnęła nimpoliczki.W kilka sekund za pomocą maleńkiego lusterka i ołówka zrobiłacoś bajecznego z oczami.Kiedy szli do drzwi, spryskała szyję perfumamize srebrnej buteleczki wielkości kciuka, a ten zapach, zapach jesiennychlasów, znów zachwycił Gage'a.Dlatego złapał ją i przycisnął wargi do jej ust.- Moglibyśmy zrobić sobie dzisiaj wolne.- Poczuł satysfakcję, kiedyjej puls gwałtownie przyśpieszył.- Kusząca propozycja.Bardzo kusząca, ale nie.Musiałabymzadzwonić do Quinn i wyjaśnić, że nie przyjadę po nią, ponieważpostanowiłam spędzić dzień z tobą w łóżku, co jest ważniejsze niżznalezienie sposobu na zniszczenie demona, który chce nas wszystkichunicestwić.Na pewno by zrozumiała, ale nie.Otworzyła drzwi i wyszła na werandę.Chłopiec przycupnął na dachu samochodu jak wykrzywionygargulec.Wyszczerzył zęby, a Gage pociągnął Cybil za siebie.181RS - Wracaj do domu.- Nie ma mowy.Chłopiec teatralnym gestem uniósł ręce, po czym przeciął nimipowietrze jak szalony dyrygent.Zapadła ciemność, zerwał się wiatr.- To tylko przedstawienie! - krzyknęła Cybil.- Jak ściany na górze.- Tym razem coś więcej.- Gage czul to w uderzeniach wiatru.Poddaćsię i wrócić do środka czy zostać tutaj i rzucić wyzwanie wrogowi? Gdybybył sam, nie miałby wątpliwości.- Mój samochód jest szybszy.- Dobrze.Ruszyli przed siebie, zginając się pod naporem wiatru.Gage niespuszczał wzroku z chłopca, który w dzikim pędzie wirował nadopadającym trawnikiem, nad zakrętem drogi.Dookoła nich fruwały patykii żwir ze ścieżki, gruz, ogrodowa ściółka.Gage starał się osłonić Cybilprzed tym raniącym deszczem.Wtedy chłopiec skoczył.- Pieprz tę dziwkę, póki możesz.- Słowa wydały się jeszcze bardziejobrzydliwe, kiedy wykrzyczał je dziecinny glos.- Niedługo zobaczysz, jakprzeze mnie będzie krzyczała z rozkoszy i bólu.Chcesz próbkę, suko?Cybil pochyliła się z krzykiem i złapała za brzuch.Gage szybkopodjął decyzję i pozwalając jej upaść na kolana, wyciągnął nóż.Wyjąc ześmiechu, chłopiec odskoczył zgrabnym saltem poza zasięg ostrza.Gagezłapał Cybil za ramię i postawił ją na nogi.Jedno spojrzenie na jej twarzsprawiło, że jej przerażenie, bezradność przeszyły go niczym własny nóż.- Do samochodu.Wsiadaj do tego pieprzonego auta! - Wepchnął jądo środka, próbując opanować wściekłość, kiedy demon w postaci chłopcaobscenicznie poruszał biodrami.Furia kazała Gage'awi dopaść potwora,182RS rąbać i ciąć, ale Cybil trzęsła się zwinięta w kłębek na siedzeniusamochodu.Gage, zmagając się z wiatrem, wsiadł do auta i zatrzasnął drzwi.Bezlitośnie popchnął Cybil na siedzenie, zapiął jej pas.Twarz miała białąjak płótno od szoku i bólu.- Trzymaj się.Wytrzymaj.- On jest we mnie.- Chwytała gwałtownie powietrze, jej ciałopodskakiwało.- Jest we mnie.Gage włączył silnik, zawrócił i wcisnął z całej siły pedał gazu.Podmuchy wiatru bombardowały przednią szybę, kiedy pędził przez most,w stronę drogi.Z nieba lała się krew, zalewała szyby, syczała niczym kwasna dachu, na masce.Głowa chłopca pojawiła się na górze szyby.Mrużyłoczy jak wąż.Roześmiał się, kiedy Gage włączył wycieraczki na najszybsze obrotyi kilkakrotnie spryskał szybę.Zmiał się tak, jakby to był naprawdędoskonały dowcip.Pisnął, czy to z radości czy z zaskoczenia, kiedy Gageobrócił samochodem o trzysta sześćdziesiąt stopni.Przednia szybaeksplodowała wśród płomieni.Gage wolał zwolnić niż ryzykować, że gdzieś się rozbije, zablokowałwszystkie uczucia oprócz utrzymania pewnej ręki na kierownicy.Powoliciemność zaczęła się rozjaśniać, ogień przygasał.Gdy znowu wyszło słońce i powiał lekki, wiosenny wietrzyk, Gagezaparkował na poboczu.Opadł na siedzenie, patrząc, jak ramiona Cybildrżą przy każdym oddechu.- Cybil.Skuliła się jeszcze bardziej.183RS - Proszę, nie.Nie dotykaj mnie.- Dobrze.- Nic nie mógł powiedzieć.Nie mógł nic zrobić pozaodwiezieniem jej do domu.Została zgwałcona na jego oczach, a on niemógł nic powiedzieć ani nic zrobić.Kiedy dojechali na miejsce, nie pomógł jej wysiąść z samochodu.Zabroniła mu się dotykać, więc tylko przytrzymał drzwi, gdy wchodziła dodomu i zamknął je za nią.- Idz na górę, połóż się albo.Zadzwonię po Quinn.- Tak, zadzwoń po Quinn.- Jednak nie poszła na górę, tylko dokuchni.Gdy Gage wszedł tam kilka chwil pózniej, trzymała w drżącychrękach szklankę brandy.- Już jedzie.Nie wiem, jak ci pomóc, Cybil.- Ani ja.- Wypiła duży łyk, a potem wzięła głęboki oddech.- Boże,ja też nie wiem, ale to już jakiś początek.- Nie mogę zostawić cię samej.Tego nie mogę dla ciebie zrobić.Alejeśli chcesz pójść na górę i się położyć, poczekam pod drzwiami twojejsypialni.- Kiedy potrząsnęła głową, cała wydawała się trząść.- Cholera,cholera, krzycz, płacz, rzuć czymś, uderz mnie.Znowu potrząsnęła głową i dopiła brandy.- To nie było prawdziwe, fizyczne.Ale czułam się tak, jakby było, ito pod każdym możliwym względem.Nie będę krzyczeć, mogłabym jużnigdy nie przestać.Chcę Quinn, to wszystko.Potrzebuję Quinn.Trzasnęły drzwi frontowe i Gage pomyślał, że Ouinn musiała całądrogę biec.Wciąż biegła, kiedy wpadła do kuchni.-Cyb.184RS Cybil wydała dzwięk, coś pomiędzy jękiem a kwileniem, który trafiłGage'a w samo serce.Padła w objęcia Quinn, która zaczęła wyprowadzaćją z kuchni.- Chodz, kochanie, pójdziemy na górę.Zabiorę cię na górę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl