[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzy to ślub, a cztery- narodziny. Nora Roberts 180Zledziła lot ptaków.Chrząknęła i odrzekła.- Murphy, wiem, że twojeuczucia są silne i.Podniósł ją do góry i podsadził na następny mur.- Jestem w tobiezakochany - powiedział z prostotą.- Chyba to chciałaś powiedzieć.- Tak, właśnie to.- Musiała być teraz rozważna.Zdała sobie jednaksprawę, że jej własne uczucia zaszły o wiele dalej, niż zamierzała.- I myślę, żerozumiem twoje nadzieje, biorąc pod uwagę twą osobowość, kulturę i religię.- Masz zadziwiającą zdolność owijania wszystkiego w bawełnę.To,czego chcę, to ożenić się z tobą.- Och, Murphy.- W tej chwili cię o to nie proszę.Na razie po prostu z tobą spaceruję,poza tym oczekuję, że spotkamy się znów wieczorem.Spojrzała na niego.Uważnie przyglądał się jej twarzy.- W takim raziespróbujmy utrzymać to tak, jak jest - poprosiła.- Nie ma nic prostszego.A teraz pocałuj mnie, zanim znajdziesz się wogrodzie Brianny.- Wziął ją w ramiona, pochylając głowę.Serce jej zmiękło.-Wpadnę po ciebie.- Z niechęcią wypuścił ją z objęć.- Zabiorę cię na kolację,ale.- Masz rodzinę - dokończyła.- Rozumiem.- Jutro wyjeżdżają.Jeśli nie będzie ci niezręcznie w stosunku do Brie,chciałbym, żebyś spędziła ze mną noc.W moim łóżku.- Nie, nie będzie mi niezręcznie.- Zatem do zobaczenia.- Ucałował koniuszki jej palców i zostawił ją naskraju ogrodu.Na różach wciąż błyszczała rosa.Uśmiechając się do siebie, Shannon przeszła przez trawnik i stanęłaprzed drzwiami.W kuchni krzątała się Brianna.Właśnie nastawiła kawę.- Och, cześć.- Nieświadoma tego, że się głupio uśmiecha, Shannonwbiła ręce w kieszenie spodni.- Wcześnie wstałaś.Brianna tylko uniosła brwi.Była na nogach już pół godziny, niemal całeswoje życie wstawała o tak wczesnej porze.- Kayla czeka na śniadanie.Shannon popatrzyła ze zdziwieniem na zegar.- Wydawało mi się, żejest trochę pózniej.Nie nocowałam.w domu.- Tak przypuszczałam.Dlaczego Murphy nie wstąpił na kawę?- Nie.- przerwała i odetchnęła.- Widzę, że nie zachowywaliśmy siędość dyskretnie.- Nie dziwi mnie to, że przychodzisz dopiero teraz.Widziałam, jakwyglądaliście, kiedy wychodziliście razem w nocy.- Kawa się zaparzyła.Brianna odstawiła ją i przyjrzała się Shannon.- Wyglądasz na szczęśliwą.- Naprawdę.- Shannon zaśmiała się, po czym pod wpływem impulsu Zrodzona ze wstydu 181rzuciła się Briannie na szyję.- Jestem nieziemsko szczęśliwa.Właśniespędziłam noc z mężczyzną na pastwisku dla koni.Ja! Na pastwisku! Toniewiarygodne!- Bardzo się cieszę.- Brianna wzruszyła się, widząc ten szczery odruch.- Murphy jest wyjątkowym mężczyzną.Zawsze miałam nadzieję, że znajdziekogoś równego sobie.Shannon zamilkła na chwilę.- Brianno, to nie całkiem tak.Zależy mi nanim.Zależy mi na nim bardzo.Nie mogłabym z nim pozostać ani chwili,gdyby to nie było prawdą.- Wiem.Rozumiem dobrze.- Ale ja nie jestem taka, jak ty.- Shannon cofnęła się.Wierzyła, że udasię wytłumaczyć Briannie to, co próbowała wytłumaczyć sama sobie.- Niejestem taka, jak ty czy Maggie.Nie chcę tu zamieszkać, wychodzić za mąż,zakładać rodzinę.Mam inne ambicje.W oczach Brianny pojawił się smutek.Spuściła wzrok.- Murphy takbardzo cię kocha.- Wiem.I nie jestem pewna, czy ja również go kocham.- Odwróciła sięmyśląc, że musi zachować umiar w swym postępowaniu.- Miłość nie zawszewystarcza do ułożenia sobie życia.Wiemy to nazbyt dobrze, biorąc pod uwagęnaszych rodziców.Próbuję wytłumaczyć to Murphy'emu, ale mam niewielkąnadzieję, że mi się uda.Bardzo nie chciałabym go zranić.- A nie sądzisz, że bardziej zranisz siebie, kiedy postąpisz wbrewswojemu sercu?- O tym jeszcze muszę pomyśleć.Brianna podeszła do szafki i wyjęła filiżanki i spodeczki.- To prawda.Każdy z nas sam musi zadecydować, co jest dla niego najważniejsze.Bardzociężko jest, gdy człowiek zmaga się z przeciwieństwami.- Widzę, że rozumiesz.- Shannon poczuła wdzięczność.Położyła rękęna ramieniu Brianny.- Naprawdę.- Oczywiście.Dla Murphy'ego to proste, nie ma wątpliwości co doswoich myśli, uczuć i potrzeb.Pragnie cię.Dla ciebie nic jest to takie łatwe.Dlatego powinnaś pławić się w szczęściu i nie wątpić w nie.- To właśnie próbuję robić.Nie chodzi mi tylko o Murphy'ego.Jestemszczęśliwa, Brianno - powiedziała łagodnie - z tobą.- To dla mnie znaczy więcej, niż myślisz.- Briannę ogarnęło uczuciemiłości, uśmiechnęła się.- Jak miło to słyszeć, Shannon.To cudowny poranek.- Tak, to wielki poranek.- Shannon uścisnęła Briannie ręce.- Najlepszyze wszystkich.Pójdę się przebrać.- Wez ze sobą kawę.- Briannie łzy szczęścia napłynęły do oczu, gdy Nora Roberts 182napełniała filiżankę.- Przygotuję ci śniadanie przed wyjściem do kościoła.- Nie, wezmę tylko kawę - powiedziała Shannon.- Zaraz przyjdę ipomogę ci przygotować śniadanie.- Ach.- Nie jestem tu już żadnym gościem.W tym momencie Brianna nie mogła powstrzymać łez.- Nie.Nie jesteś.Pośpiesz się zatem - rozkazała, szybko nalewając sobie herbaty.- Prawdziwigoście zaraz wstaną.Gray czekał, aż Shannon opuści kuchnię, zanim wszedł.Zbliżył się dożony i wziął ją w ramiona.Brianna płakała.Trzymaj się, kochanie - powiedziałi poklepał ją delikatnie po plecach.- O mały włos nie doprowadziłyście mniedo płaczu.- Graysonie.- Przytuliła się do niego i szlochała, szczęśliwa w jegoramionach.- Shannon jest moją siostrą.- To prawda.- Pocałował ją w czubek głowy.- Shannon jest twojąsiostrą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl