[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Blada skóra odcinała się od ciemnegoubrania.Niemal rozpłakałam się z radości, kiedy spojrzał w górę i nasze spojrzenia sięspotkały.- Ale nie jesteśmy tu chyba po to, żeby robić sobie wspominki, prawda? - Rush zbyłLucasa i zwrócił się do mnie.- Ty musisz dokonać wyboru, moja droga.Który?Wpatrywałam się w niego, starając się zapanować nad emocjami.- Jak to który? - spytałam, udając, że nie rozumiem.Rushowi można byłoby zarzucić wszystko, ale nie brak cierpliwości.- Daję ci wybór.Dwoje z was zejdzie z tego mostu i będzie mogło przeżyć jeszczejeden dzień.Ale ty musisz wybrać tego, który zginie.Odebrało mi mowę.Poruszałam wargami, usiłując się odezwać, ale żadne słowa niemogły sprawić, żeby ta sytuacja była mniej odrażająca.- Tylko jeden? - wypowiedziałam bez tchu, bo nie byłam w stanie przyswoić tejinformacji.- Jeden zejdzie albo zwlecze się z tego mostu z tobą, a drugi powędruje na dno Tamizypod mostem.A wy, panowie, nie próbujcie decydować za nią - dodał, podnosząc głos tak,żeby bracia go usłyszeli.- Jeżeli któryś z was będzie próbował wziąć sprawy w swoje ręce,zginiecie wszyscy.Ta decyzja należy do waszej wspólnej pani.- Nie.Słowo przypominało bardziej bulgot niż mowę, ale po raz pierwszy usłyszałam, żeJeremiah się odzywa.Jęknęłam lekko, przerażona, kiedy zobaczyłam, że próbuje siępodnieść, ślizgając się na wilgotnym bruku.Dłonie miał czarne w słabym świetle i coś mimówiło, że ciemna plama pod nim to nie błoto.- Owszem, tak - powiedział Rush takim tonem, jakby ganił dziecko.- Nie myśl, żepozwolę zwycięskiemu bratu długo cieszyć się wolnością, ale będzie miał jeszcze jeden dzieńżycia, w zależności od tego, co postanowi Lucy.- Rush odwrócił się do mnie.- Moja droga,obaj twoi mężczyzni potrzebują pilnej pomocy lekarskiej.Dobrze by było, żebyś szybkopodjęła decyzję.Wpatrująca się we mnie twarz nie mogła być wiele starsza ode mnie, jednak zło, jakiew niej dostrzegłam, przeszyło mnie do szpiku kości.Rush był na tyle blisko mnie, żewystarczyłoby mi kilka kroków do ataku.Obciążnik u nogi w normalnych okolicznościachnie stanowiłby wielkiej przeszkody, tyle że teraz musiałabym się odpychać chorą nogą.Urażony staw pulsował przy każdym oddechu, był spuchnięty, i chociaż nie odczuwałamwielkiego bólu, nie byłam pewna, czy będzie w stanie mnie utrzymać.Po chwili milczenia Rush westchnął.- Widzę, że musimy ci trochę pomóc.- Przesunął się na środek mostu, sięgnął podkurtkę, wyciągnął długi karabin i wycelował w Jeremiaha.- Raz.Wiedziałam, że błaganie nic nie da, ale i tak upadłam na kolana.Nierówna brukowakostka wbiła mi się w kolana, kostka zaczęła mnie palić w tej nowej pozycji.Jednak nic niemiało znaczenia - za chwilę miałam stracić wszystko, niezależnie od tego, co postanowię.- Dwa.- Rush skierował broń w stronę Lucasa.- Wybrałam siebie.- To nie wchodziło w rachubę - zamilkł.- Mówię poważnie.Zastanów się nad tym - odpowiedziałam szybko, zaskoczona tym,jak pewny jest mój głos.Oblizałam wysuszone wargi.- Obaj mnie kochają.Zawsze zdążyszsię zemścić, a w międzyczasie mogliby trochę pocierpieć.Rush przyglądał mi się przez chwilę, a potem jego wargi uniosły się lekko w czymś nakształt uśmiechu.- Dobrze, proszę bardzo.W takim razie rzuć się z mostu.Cała zesztywniałam.Jedną rzeczą jest powiedzieć, że się człowiek poświęci,a zupełnie inną - wykonanie tego.- Obiecujesz - spytałam drżącym głosem - że obu ich wypuścisz, jeżeli to zrobię?- Nie.- Jego odpowiedz przecięła powietrze niczym nóż.- Ale - przyznał po chwili -będzie to punkt zwrotny.- Ale nie zabijesz ich tu, na moście? - powtórzyłam niepewnym głosem.Dreszcze,przez które byłam sztywna ze strachu, zamieniły się w takie drżenie, że bałam się, żerozpadnę się na kawałki.- Możliwe.- Rush wzruszył ramionami.- Nie dostaniesz ode mnie żadnych gwarancji,poza tą, że zabiję was wszystkich, jeżeli nie podejmiesz decyzji.Spojrzałam na wielką metalową kulę u nogi, zmierzyłam ją wzrokiem i powoliwstałam.Chwyciłam łańcuch i pokuśtykałam do najbliższego murku, ciągnąc za sobą ciężar.Kula była lżejsza, niż myślałam, ale wystarczająco ciężka, żeby zatrzymać mnie pod wodą.Nie ma mowy o pływaniu z takim obciążeniem.Kątem oka zobaczyłam, jak Jeremiah opada na drogę i zaczyna czołgać się w mojąstronę.- Lucy.Mina mi zrzedła, kiedy usłyszałam jego błagalny ton, ale nie mogłam na niegospojrzeć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]