[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ten kawałek już znam.Oszczędz mi powtórki.Od tych sentymentalnych opowieścidostaję tylko zgagi.Jak wpadłeś na pomysł, żeby wysadzić w powietrze Lucellę? Skłonił mnie do tego docinek Martina; czy specjalnie skierowałem Ericssona dziobemw dok?Z początku marzyło mi się, żeby wysadzić w powietrze całą moją flotyllę, a potemzgarnąć odszkodowania.Potem miałem lepszy pomysł.Pozbyć się Lucelli i zarazemprzyblokować wyższe jeziora dla wielkich statków.Nie mogę unieruchomić śluzy Poe nastałe.Ale zatrzymałem trzy masowce w Whitefish Bay.Będą musieli przeskakiwać zładunkiem jak pchełki, tam i z powrotem, między Thunder Bay i Duluth przez następnedwanaście miesięcy; a tam nie ma dla nich dość miejsca, by zacumować na zimę.Wybuchnął histerycznym śmiechem. Tego lata obłowię się zamówieniami.Donastępnej wiosny powinienem wyjść na swoje.W przyszłym roku będę mógł przystąpić dogromadzenia środków na trochę nowych frachtowców.A do tego czasu Martin wypadnie zrynku. Rozumiem. Czułam się zmęczona i przygnębiona.Nie byłam w stanie wymyślić, comogłoby go zatrzymać.Nie mówiłam nikomu, gdzie jadę.Nawet nikomu nie powiedziałam odokumentach wlepionych skoczem w moje stare egzemplarze  Fortune.Jak gdyby czytając w moich myślach, Grafalk dodał: Paige powiedziała mi, że masz te faktury, jakimi Dum-Dum nastraszył Claytona.Sandywpadł do ciebie tego ranka.Tym razem nie natknął się na żadne dzieciaki z nożami od chleba.Musiał trochę powywracać to i owo, ale je znalazł.Szkoda, że cię nie zastaliśmy.Zastanawialiśmy się, gdzie byłaś.Gniew ustąpił z twarzy Grafalka.Wróciła cicha ekscytacja. A teraz, Vic, twoja kolej.Chcę, żebyś ze mną wyszła na pokład.Wyciągnęłam z tylnej kieszeni mój nóż do próbkowania.Grafalk na jego widokuśmiechnął się dobrotliwie. Nie czyń tego trudnym dla siebie samej, Vic.Przyrzekam ci, że zabijemy cię, nimpójdziesz za burtę.%7ładnych rozkoszy topielców.Serce biło mi szybciej, ale panowałam nad rękami.Przypomniałam sobie, jak pewnegodnia w South Side poradziliśmy sobie z gangiem oprawców.Napięcie w twarzy Grafalkasprawiało, że upodobnił się do tamtych dwunastoletnich pajaców.Grafalk ruszył po mnie naokoło stołu.Pozwoliłam mu podchodzić wycofując się w bokdo chwili, kiedy tuż za plecami miałam drzwi, odwróciłam się i pobiegłam korytarzem wstronę dziobu, przecinając w biegu rękaw od bluzki i raniąc ramię.Czułam krew spływającądo dłoni. Grafalk oczekiwał, że rzucę się do schodów, dzięki czemu zyskałam kilka sekund.Wkajucie gościnnej obróciłam się i kopnęłam w serwantkę z porcelaną.Szkło prysnęłoodłamkami we wszystkich kierunkach.Co z kompletu Wedgwood jeszcze zostało na półkach,w chwilę potem, wytrącone ze swych zmyślnych uchwytów, wysypało się na podłogę i poszłow drobny mak za pierwszym przechyłem jachtu.Pobiegłam na drugą stronę stołu i otarłammoje krwawiące ramię o zasłony. Co robisz?  huknął Grafalk. Zostawiam ślady  wykrztusiłam łapiąc powietrze.Przeciągnęłam nożem pomahoniowym blacie i wtarłam nieco krwi w te piękne rysy.Grafalk na moment zbaraniał.Ja już chlastałam nożem przez tapicerkę krzesła.Rozwaliłam potłuczone drzwiczki serwantki i zgarnęłam na podłogę resztki porcelany, niezwracając uwagi na odłamki rozcinające mi ramię.Grafalk oprzytomniał i susem rzucił się wmoją stronę.Przewróciłam krzesło stojące mu na drodze i wycofałam się do kuchni.Był tam piecyk gazowy.Na jego widok opanowała mnie szalona myśl.Przekręciłamkurek z automatycznym iskrzeniem i z palnika wyskoczył niebieski ogienek.Mając Grafalkao krok od siebie zdarłam zasłonę z iluminatora i przytknęłam ją do palnika.Zajęła się ogniemnatychmiast.Wyciągnęłam ją przed sobą jak pochodnię, zakręciłam wkoło i podpaliłampozostałe zasłony.Grafalk dał nura w moim kierunku.Uskoczyłam.Upadł ciężko, a ja z moją żagwiąpobiegłam z powrotem do jadalni.Tam też podpaliłam zasłony.Grafalk szarżował z gaśnicąprzeciwpożarową zdartą ze ściany.Uruchomił ją kierując wylot raz na mnie, raz na zasłony.Piana zlepiła mi płuca.Traciłam wzrok.Przesłaniając twarz bluzką wycofałam się dokorytarza i dalej na schodki.Grafalk następował mi na pięty z rozszalałą gaśnicą. Zatrzymaj ją, Sandy.Zatrzymaj ją!Mężczyzna o włosach koloru piasku oderwał wzrok od rumpla.Sięgnął po mnie i udarłstrzęp z mojej nowej bluzki.Pobiegłam na rufę.Było już ciemno i woda czerniła się podemną, przecinana kilem Brynulfa.Z oddali błysnęły światła pozycyjne jakichś łodzi.Krzyknęłam o pomoc bez wiary w skutek.Grafalk, trzymając kurczowo gaśnicę, sadził do mnie wzdłuż pokładu, z twarzą zmienionąw maskę maniaka.Nabrałam powietrza i skoczyłam za burtę. Rozdział 28Płonący statek Wodana *[Wodan, Wotan  mit.germ., zachodniogermański bóg wojny, zwycięstwa i śmierci.]Czarna woda była też bardzo zimna.Opłukałam twarz poparzoną chemikaliami.Przezminutę trwałam w panice, wyobrażając sobie głębie rozciągające się pode mną.Opiłam sięwody i otrzezwiałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl