[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Woda ściekała na kamień i zmieniała kształt świata, kropla po kropli, spłukując dolinę.No tak, pomyślał Vimes, ale to przecież nigdy nie będzie proste.Raz na kilka pokoleń trzeba będzie znowu otworzyć tę jaskinię, aby wszyscy zobaczyli, że to prawda.Dzisiaj jednak grota była otwarta dla Sama i Młodego Sama, który miał na głowie zabawną wełnianą czapkę z pomponem.Na posterunku stali Cegła i Sally, wraz z dwójką krasnoludów i jeszcze dwoma trollami.Patrzyli na odwiedzających i na siebie nawzajem.Vurmy pokrywały sklepienie.Plansza i figury lśniły.Co zapamięta Młody Sam? Pewnie tylko połysk.Ale trzeba mu to pokazać.Gracze byli prawdziwi, co do tego zgadzały się obie strony.Rzeźbienia na Diamencie były dokładne, a pancerz i klejnoty Krwawego Topora takie, jak zapisano w kronikach.Obok niego leżał nawet podłużny bochenek chleba krasnoludów, który zabierał do bitwy i którym mógł roztrzaskać czaszkę trolla.Krasnoludzcy uczeni delikatnie i ostrożnie, tępiąc przy tym piętnaście brzeszczotów pił, odcięli maleńki kawałek.Okazało się, że chleb jest w cudowny sposób tak samo niejadalny jak w dniu, kiedy go upieczono.Minuta to mniej więcej właściwy czas na ten historyczny moment, uznał Vimes.Młody Sam był w wieku, kiedy łapał wszystko, a nie daliby mu spokoju, gdyby jego syn zjadłfragment zabytku.– Mogę prosić na słówko, młodsza funkcjonariusz? – zwrócił się do Sally, kiedy już wychodził.– Za chwilę będzie zmiana warty.– Oczywiście, sir – odparła Sally.Vimes stanął w kącie jaskini i zaczekał, aż Nobby i Fred Colon wmaszerowali na czele kolejnego oddziału.– Jesteście zadowolona, że wstąpiliście do straży? – zapytał, kiedy podbiegła.– Bardzo, sir.– To dobrze.Wyjdziemy na powietrze?Poszła za nim na górę, w wilgotną upalną dolinę Koom.Usiadł na kamieniu.Młody Sam bawił się u jego stóp.– Czy może coś chcielibyście mi powiedzieć, młodsza funkcjonariusz?– A powinnam, sir?– Niczego nie mogę udowodnić.ale jesteś agentką dolnego króla.Prawda?Szpiegowałaś mnie.Czekał, aż Sally rozważy możliwe reakcje.Jaskółki pikowały całymi eskadrami.– Ja, tego.nie ujęłabym tego w ten sposób – powiedziała w końcu.– Miałam uważać na Combergniota i słyszałam o kopaniu pod miastem, a potem, kiedy zaczęło się robić gorąco.–.wstąpienie do straży wydało się niezłym pomysłem, co? Liga wie o tym?– Nie! Proszę mi wierzyć, sir, nie szpiegowałam pana.– Zawiadomiłaś go, że zmierzam do doliny Koom.A w noc naszego przybycia poszłaś się przelecieć.Tylko po to, żeby rozruszać skrzydła?– Sir, to nie jest normalnie moje życie! – przekonywała Sally.– Wstąpiłam do nowej formacji policyjnej w Bzyku.Staramy się coś tam osiągnąć.Tak, chciałam pojechać do Ankh-Morpork, bo przecież, no.wszyscy chcą.Żeby się uczyć, wie pan.Zobaczyć, jak się to panu udaje.Wszyscy tylko pana chwalą! Aż nagle wezwał mnie dolny król, a ja pomyślałam: Co w tym złego? Combergniot tam też narozrabiał.Ale nigdy tak naprawdę pana nie okłamałam, sir.– Rhys już wcześniej wiedział o sekrecie, prawda?– Nie, sir, nie wszystko.Choć sądzę, że miał jakieś powody, by podejrzewać, że na dole coś jest.– To dlaczego zwyczajnie nie pojechał sprawdzić?– Krasnoludy kopiące w dolinie Koom? Trolle.by dostały szału, sir.– Ale nie wtedy, gdyby krasnoludy badały tylko, dlaczego gliniarz z Ankh-Morpork ściga w jaskiniach uciekających przestępców.Mam rację? Nie, jeśli ten gliniarz to dobry stary Sam Vimes, o którym wszyscy wiedzą, że jest prosty jak strzała, nawet jeśli to nie najostrzejszy nóż w szufladzie.Nie da się przekupić Sama Vimesa, ale po co się męczyć, jeśli można zamydlić mu oczy?– Sir, wiem, jak się pan czuje, ale.No, pański synek bawi się w dolinie Koom, dookoła stoją trolle i krasnoludy.I nie walczą! Zgadza się? Nie kłamałam, ja tylko.byłam trochę łącznikiem.Nie było warto, sir? Ha, naprawdę pan ich zaniepokoił, kiedy pan poszedł do magów.Błysk nie wyjechał jeszcze z miasta! Rhys musiał dostarczyć go na miotle, nocnym lotem! Wszystko, co tak naprawdę zrobili, to szli pańskim tropem.Jedyną osobą, która próbowała pana oszukać, byłam ja, a i tak się okazuje, że nie byłam w tym dobra.Potrzebowali pana, sir.Więc niech się pan teraz rozejrzy i powie, że nie było warto.Pięćdziesiąt sążni dalej głaz wielkości domu toczył się po skale, popychany i kierowany przez dwanaście trolli.Wpadł do spływu i zatkał go szczelnie jak jajko w kieliszku.Zabrzmiały oklaski.– Mogę jeszcze coś dodać, sir? – spytała Sally.– Wiem, że za mną stoi Angua.– Dla ciebie sierżant Angua – odezwała się Angua tuż za jej uchem.– Mnie też nie nabrałaś.Mówiłam ci, że nie lubimy w straży donosicieli.Ale, sir, ona pachnie, jakby mówiła prawdę.– Wciąż masz kontakt z dolnym królem? – spytał Vimes.– Tak, i jestem pewna, że.– zaczęła pospiesznie Sally.– Więc to są moje żądania.Gragowie i ci, którzy zostali jeszcze z ich ochrony, wracają ze mną do Ankh-Morpork.To dotyczy również Twardźca, choć podobno miną jeszcze tygodnie, zanim znów będzie mógł mówić.Staną przed Vetinarim.Muszę spełnić obietnicę i nikt mi w tym nie przeszkodzi.Ciężko będzie postawić im te najpoważniejsze zarzuty, ale do demona, na pewno spróbuję.Co prawda założę się o własny obiad, że Vetinari tkwi w tym wszystkim, to pewnie i tak zapakuje ich i wyśle z powrotem Rhysowi.Nie sądzę, żebyśmy mieli celę dostatecznie głęboką, żeby czuć się pewnie.Zrozumiano?– Tak jest, sir.A inne żądania?– Takie same jak pierwsze, tylko powtórzone o wiele głośniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl